Praca zdalna i cyfrowa rewolucja. Czy pandemia wprowadzi nowe status-quo?

 

Większość moich znajomych i kontaktów zawodowych pracuje zdalnie. I chociaż wszyscy cenimy większe bezpieczeństwo takiej pracy, to jest ona wyjątkowo trudna. Idea pracy zdalnej, o jakiej marzą Millenialsi, zakłada dwie rzeczy. Po pierwsze, techniczną możliwość wykonywania pracy z każdego miejsca na świecie. Po drugie, równowagę między pracą i życiem prywatnym. W obecnej sytuacji żadna z tych rzeczy nie istnieje.

Na tę drugą, tzw. work-life balance, niewiele możemy poradzić. Sytuacja jest chwilowo anormalna i wiadomo, że z dziećmi w domu, bez możliwości „wyjścia z pracy”, prowadzenia normalnego życia towarzyskiego, oddawania się pasjom, uprawniania sportu, chodzenia do kina itd. nie ma równowagi. To trzeba przetrzymać. Ta pierwsza kwestia jednak, techniczna możliwość wykonywania pracy zdalnej to coś, co jak się okazuje jest ogromnym wyzwaniem dla firm. Ile z nich nagle, z dnia na dzień, zainstalowało Teamsy, odkryło Skype, Zooma. W ilu okazało się, że potrzebny jest VPN. A to tylko wierzchołek góry lodowej. To tylko narzędzia, która umożliwiają nam komunikację – ustalenie co trzeba zrobić i dogadanie szczegółów. A co z samą pracą? Z prowadzeniem projektów, rozliczaniem czasu pracy, delegowaniem, kontrolą postępów, obiegiem dokumentów itd. Jak chociażby wprowadzić w obowiązki nowo zatrudnioną osobę?

Mam szczęście pracować w firmie technologicznej, która nie jest tym słynnym szewcem bez butów. Przejście w tryb zdalny odbyło się więc bez większych problemów, ponieważ nie tylko sprzedajemy, ale sami używamy aplikacji, które automatyzują każdy obszar – pozwalają nie tylko na elektroniczny obieg dokumentów, ale pełnią rolę funkcjonalnego portalu pracowniczego, CRMa, pozwalają zarządzać projektami, obsługiwać klientów itp. Także to, czego brakuje nam najbardziej to spotkania w kuchni przy bezkonkurencyjnej kawie z ekspresu. Póki co musi nam wystarczyć kanał „Kuchnia” na Teamsach 😉 To chwilowe, damy radę!

Jednak nie wszyscy mają takie szczęście. Co i raz słyszę, że wielu moich znajomych musi stawiać się w biurze, aby dostarczyć niezbędne dokumenty, podpisać umowy, zaakceptować faktury, ale też załatwić sprawy kadrowo–płacowe. Są takie zawody, w których brak dostępu do archiwum, umów i papierowych dokumentów uniemożliwia pracę. Okazuje się, że ogromnym wyzwaniem dla wielu firm jest przeniesienie do trybu zdalnego pracy, która do tej pory zawsze wymagała fizycznej obecności.

Trzeba było tak dramatycznych wydarzeń, aby zaburzyć dotychczasowe status-quo? Tak, bo póki „robota idzie”, mało kto zastanawia się, czy mogłaby iść lepiej, sprawniej, taniej. Na inwestycję w technologię zawsze przyjdzie pora, zawsze są pilniejsze wydatki. Dla wielu firm jak dotąd nie przyszła pora na cyfryzację i automatyzację, a teraz rzeczywistość (w postaci pracowników, dostawców, klientów) krzyknęła „sprawdzam!”.

Rozmawiamy z klientami, którzy korzystają z rozwiązań technologicznych, mówią – to nas uratowało, nie wiemy, gdzie teraz byśmy byli, jak zarządzilibyśmy pracą ludzi w terenie, budżetem, prognozami sprzedaży itp. Rozmawiamy z tymi, którzy niby mieli świadomość, ale wciąż odkładali decyzję – żałują. Teraz wszyscy zrozumieli, o czym firmy technologiczne mówiły od lat… Teraz, gdy boleśnie odczuli brak narzędzi, brak wsparcia, gdy zostali z rozproszonymi zespołami, poszarpaną komunikacją, brakiem kontroli i możliwości rozliczania pracy, papierowymi dokumentami zamkniętymi w szafie w biurze.

Teraz już wiedzą, że nie ma odwrotu, że nie da się dłużej funkcjonować jak dotychczas. Że temat pracy zdalnej to nie fanaberia pokolenia Y, że trend „paperless” to nie kolejny wymysł eko-oszołomów, że „cyfrowa transformacja” to nie jest tylko medialne słówko, buzzword. Że nawet, gdy pandemia się skończy, firmy nie wrócą do stanu „sprzed COVID-19”. Gartner szacuje, że co trzeci pracownik nie wróci już do biura (1).

Czy ta sytuacja przysłuży się popularyzacji pracy zdalnej? Oby, bo ona w odpowiednich warunkach naprawdę zwiększa produktywność i satysfakcję z pracy. Czy zmieni priorytety i ułatwi inwestycje w inteligentne technologie? Oby, bo technologia, a zwłaszcza ta groźna robotyzacja i straszna automatyzacja, to nie są takie krwiożercze androidy z filmów sci-fi, które pragną zniszczyć rasę ludzką. Technologia, mądrze wykorzystywana, służy ludziom. Automatyzacja uwalnia ludzi od tego co żmudne, powtarzalne, frustrujące, pozwalając realizować ambitniejsze cele.

Ostatnio czytałam ciekawy artykuł w „Wysokich Obcasach” jak z nauczaniem zdalnym poradziły sobie szkoły, w tym szkoły waldorfskie, co do zasady przeciwne używaniu przez dzieci urządzeń elektronicznych. Dyrektorka jednej z nich powiedziała, że istotą szkoły waldorfskiej jest podążanie za potrzebami dziecka, a w tej chwili sytuacja wymaga, aby dzieci miały dostęp do technologii. I mimo oporu części rodziców, zorganizowała lekcje online.

Miejmy nadzieję, że właściciele firm, prezesi i wszystkie osoby zarządzające pracą innych podążą za potrzebami swoich pracowników, klientów, nowej, pokoronawirusowej rzeczywistości. Że nie wróci „business as usual”. Bo kiedy, jeśli nie teraz, jest najlepszy czas na wprowadzenie technologii w organizacjach. Kiedy bardzo dokładnie widać, które obszary wymagają wsparcia, a pracownicy rozumieją potrzebę takich narzędzi i podejdą do nich z większą otwartością.

Agata Cupriak

(1) https://www.rp.pl/Praca/200329622-Co-trzeci-zdalny-pracownik-nie-wroci-juz-do-biura.html

Show Buttons
Hide Buttons