Przeciętność nienawidzi wyjątkowości

„Od zawsze byłem ambitny, wszystko, co robię w życiu, robię tak jak umiem najlepiej. Kocham to, co robię i cały czas uczę się poprzez doświadczenia i zdobywanie wiedzy od innych. Przepis na sukces w biznesie – wywiad z Romanem Ziemianem, CEO FutureNet.”

Odniosłeś sukces przez duże S. Jesteś osobą niezwykle aktywną, działasz na skalę międzynarodową, co dla przeciętnego Kowalskiego jest niewyobrażalnym osiągnięciem. Na pewno pomaga Ci w tym niesamowita umiejętność organizacji, ale co jeszcze sprawia, że działasz z tak dużą efektywnością?

W moim działaniu nie ma nic magicznego. Do każdego wyzwania, biznesu, spraw osobistych czy rodziny podchodzę tak, by robić wszystko najlepiej jak potrafię. Jeżeli chodzi o organizację, zwłaszcza w biznesie, to staram się otaczać i współpracować z ludźmi, którzy są specjalistami wysokiej klasy. Przyznam się, że jeśli chodzi o organizację pracy, to pędzę zbyt do przodu, dlatego często korzystam z pomocy osób, które układają w logicznym porządku moje projekty i wizje. Mówisz: „odniosłeś sukces przez duże S”, ja uważam, że to, co zrobiłem, może zrobić każdy. Wymaga to konsekwencji, ciężkiej pracy plus odrobiny szczęścia, ale zdecydowanie każdy jest w stanie osiągać tak zwane sukcesy przez duże S, jeżeli tego chce. To, co mówię, nie jest wcale kokieterią. Wszystko, co robię, robię z wielką pasją i wiarą w sukces.

Około 40% przedsiębiorców w Polsce myśli wyłącznie o tym, by utrzymać się na rynku, ich celem nie jest stałe udoskonalanie, zwiększanie, poprawa swoich wyników. Jak myślisz, czy wynika to z braku ambicji, czy z ogromnej potrzeby stabilizacji i myślenia, że nie mogą stracić tego, co już mają?

Nie wiem, z czego to wynika. Nie ma nic złego w tym, że każdy z nas strzeże owoców swojej pracy, to bardzo ludzkie. Niestety, w biznesie często dzieje się tak, że jeśli brakuje odrobiny ryzyka i chęci sięgnięcia po kolejny produkt czy rynek, to same działania zachowawcze w naszym młodym jeszcze kapitalizmie narażają nas na stagnację, a to jest całkowitym przeciwieństwem rozwoju i dywersyfikacji, które mogłyby uchronić przed utratą całego biznesu. Każdy biznes, bez względu na to, czy jest prowadzony online, tak jak w naszym przypadku, czy reprezentuje szalenie trudny biznes klasyczny, z którego się wywodzę, wymaga ciągłego rozwoju. W biznesie należy pamiętać o dywersyfikacji. Dzięki Internetowi rynek jest bardzo dynamiczny i wrażliwy, więc nie możemy i nie powinniśmy uzależniać się od koniunktury jednego produktu. To prawda znana każdemu świetnie rozwijającemu się przedsiębiorcy. Wielu z nas tworzących biznes poznało już ból upadku właśnie w wyniku popełnienia tego podstawowego błędu. Sam w życiu pozostałem już z niczym. Od załamania dzieliło mnie bardzo niewiele i to dzięki moim synom znalazłem w sobie siłę, aby zacząć wszystko od zera. Wiele osób uważa, że jeżeli tworzymy biznes, to powinniśmy skupić się tylko na nim, i mają w tym dużo racji. Jednak w chwili, kiedy usługa lub produkt znajdzie swoich odbiorców, szczerze zalecam szukanie kolejnego rynku i następnych produktów, które możemy zaoferować.

Czy spotykasz się z tym, że ludzie tworzący biznes upatrują niewielkich obrotów swojej firmy we wszystkim, ale nie w tym, że nie do końca potrafią zainteresować potencjalnych klientów swoim produktem? Co byś im poradził?

Jeżeli mam cokolwiek radzić, to więcej wiary w siebie, w to, co robią, w swój produkt, a jeżeli nie jest on najlepszy, to należy nad nim pracować. Być może trzeba go skreślić i poszukać nowego produktu czy usługi. Nowego projektu, w który warto się zaangażować. Sukcesem jest wewnętrzne przekonanie, że to, co robimy, robimy dobrze, a nasz produkt to jest właśnie to COŚ! Wtedy działa się zdecydowanie bardziej efektywnie.

Ciekaw jestem, czy Ty zawsze byłeś osobą ambitną i zorganizowaną, która wysoko stawia sobie poprzeczkę? Jeśli nie, to co wpłynęło na tę zmianę?

Od zawsze byłem ambitny, wszystko, co robię w życiu, robię na 110%, najlepiej jak potrafię, bez względu, czy była to praca, sport, czy relacje. Staram się otaczać ludźmi, których uważam za lepszych od siebie (naturalnie w kategoriach biznesowych, prywatnie otaczam się ludźmi, którzy mają pozytywną energię i nie ciągną w dół). Zawsze inspirowali mnie ludzie, którzy są w miejscu, do którego ja zmierzam. Dzięki swojej niepokornej naturze zawsze byłem daleki od słuchania rad tzw. ludzi „życzliwych”, którzy kierują się nadmiernym bezpieczeństwem i zachowawczą naturą. Często słyszałem już w dzieciństwie, żebym nie bujał w obłokach i pomyślał o „normalnej pracy”. Niestety ludzie, którzy chcą tworzyć coś innowacyjnego, często są hamowani przez najbliższe otoczenie. Całe życie ciężko pracowałem i nie zawsze był to biznes online.

Moi rodzice prowadzili duże gospodarstwo rolne, w wieku siedmiu lat jeździłem już traktorem i żyję. Mam nadzieję, że policja dzisiaj nie ukarze mnie za prowadzenie pojazdów rolniczych bez uprawnień. Traktorem nie jeździłem dla przyjemności, to była ciężka i wielogodzinna praca, ale każdy z nas rozumiał, że rodzicom należy pomagać. W dzieciństwie nigdy nie byłem na kolonii lub na obozie tak jak moi rówieśnicy, bo w tym czasie mieliśmy żniwa, sianokosy i wiele innych prac. Kiedy chciałem kupić sobie pierwszy motocykl, to musiałem na niego zarobić. Oczywiście rodzice wspierali mnie finansowo, ale nie na zasadzie „masz kasę na takie czy inne zachcianki”. Pracowałem, a rodzice widząc to, dokładali mi pieniądze na realizację moich pierwszych marzeń. To była wspaniała lekcja życia, która nauczyła mnie szacunku do pracy, pieniędzy i ludzi. Lekcja, która nauczyła mnie niezależności. W wieku 15 lat prowadziłem swoją pierwszą firmę, handlując na giełdzie kasetami i innymi drobnymi towarami, to był tak zwany leżakowy biznes. Ha ha, piękne czasy przełomu lat 80. i 90., kiedy możliwości zarabiania były nieograniczone.

Masz na swoim koncie wiele niesamowitych sukcesów, ale zapewne Twoja droga na szczyt nie zawsze była usłana różami. Opowiedz, jakie były Twoje początki w biznesie? Kiedy nastąpił punkt przełomowy, po czym poznałeś, że Ty i Twój biznes idziecie w dobrym kierunku?

FutureNet to nasz największy projekt, który działa na rynku już cztery lata. Kiedy sięgam pamięcią wstecz, to pierwszy rok był bardzo trudny, było fajnie, ale nie kolorowo, nie tak, jak tego oczekiwaliśmy. Bardzo niewiele brakowało, abyśmy zamknęli firmę, bo była nierentowna i tylko dzięki ciężkiej pracy i ogromnej wierze, że to, co robimy, jest słuszne, osiągnęliśmy taki, a nie inny – jak to nazywasz – sukces. Wiara to często za mało, musieliśmy wykonać wiele zmian w naszym modelu marketingowym i modyfikacji planów. Wiem, że jeszcze wiele takich zmian przed nami, ale to jest konieczne, żeby zrealizować oczekiwania naszych klientów oraz rynku i konsekwentnie krok po kroku do tego zmierzamy: Nr 1 wśród firm MLM na świecie.

Gdybyś mógł cofnąć się teraz o 10 lat, to jaką najważniejszą radę dałbyś sobie?

Kiedy wracam pamięcią do tamtego czasu, to… wtedy straciłem wszystko, dom, firmę, wylądowałem ze swoimi synami w parku, na ławce, to był najgorszy okres w moim życiu, było bardzo źle. Wtedy dzieci, którym jestem bardzo wdzięczny, dały mi niesamowitą siłę i wiarę. OK, nie udało się, nie wyszło, ale nie mogę się poddać. Wyciągnąłem wnioski z tego, co się stało w moim życiu. Dalej wierzyłem w ludzi, ufałem, ale zacząłem mieć oczy otwarte, a nie ślepo wierzyć i ufać.

Bardzo mocno pomogli mi w tym trudnym okresie rodzice, zaopiekowali się moimi synami, a ja znowu wyjechałem za granicę szukać pracy, nowych pomysłów, rozwiązań, inspiracji… To jest bardzo długa i bolesna dla mnie historia. Kiedyś, jak już osiągniemy to, co zamierzamy, napiszę o tym książkę. To była długa i wyboista droga. Dzięki moim synom, rodzicom i dwóm przyjaciołom, udało mi się to wszystko nie tylko przetrwać, ale wręcz pójść dynamicznie do przodu. Dziękuję im za to, że dali mi tyle siły i wiary.

Jakie inne rzeczy robisz regularnie dla swojego rozwoju?

Obecnie regularnie ścigam się samochodem, po tym jak trzy lata temu po raz trzeci połamałem kość udową (tym razem na nartach – śmiech), a wcześniej w wyniku pogoni za adrenaliną: żebra, kostki, palce, szczękę. Jak widzisz, nie zawsze uczę się na błędach, taki bywa sport, ale sport to zdrowie, więc nie przestaję go uprawiać. Po ostatnim wypadku jeszcze nie mogę oddać się mojej życiowej pasji, czyli jeździe konnej i narciarstwu. Życie nie lubi pustki, więc pojawiła się nowa pasja, dużo bezpieczniejsza (śmiech), która daje mi równie wiele adrenaliny i reset, czyli wyścigi samochodowe. To pozwala mi na chwilową ucieczkę od codziennych wyzwań, zapominam o wszystkim i pędzę przed siebie, wciskając gaz do dechy, pokonując swoje bariery i ograniczenia.

Romku, jesteś człowiekiem, który rozwija sporo osobistych biznesów oraz spółek. Wprowadzasz nowe pomysły na rynek i tworzysz z nich prężnie działające interesy. Czy Twoim zdaniem takiej przedsiębiorczości można się nauczyć? Czy jest to coś, co zdecydowanie trzeba mieć w genach?

W moim przypadku zdecydowanie jest to połączenie jednego i drugiego. Pomimo że moi rodzice nie są przedsiębiorcami, nie prowadzili żadnej firmy, to przekazali mi w genach kreatywność i umiejętność radzenia sobie w życiu. Pierwszą namiastką działalności, którą prowadziłem już w dzieciństwie, było wszelkie zbieractwo oraz prace sezonowe. Robiłem wszystko, na czym dało się zarobić. W wieku 15 lat założyłem swoją pierwszą firmę handlową, ten handel i usługi bardzo mi się spodobały, pokochałem tę pracę biznesmana i tak pozostało mi do dzisiaj. Dalej kocham to, co robię i cały czas uczę się poprzez doświadczenie i zdobywanie wiedzy od innych.

Jaki Twoim zdaniem jest sekret generowania imponujących dochodów? Inwestycje, budowanie różnorodnych biznesów, praca od świtu do późnych godzin nocnych? Czy może jeszcze coś innego?

Nie możemy liczyć tylko na szczęście, owszem, jest potrzebne w biznesie i we wszystkim, co robimy. Super, jeśli szczęście nam sprzyja, ale powinniśmy polegać głównie na sobie, swojej ciężkiej pracy, nie zapominając o nauce i rozwoju. Moje doświadczenie biznesowe nie pozwala mi zapomnieć o dywersyfikacji oraz dynamicznym poszukiwaniu nowych rynków i produktów. To nie muszą być dwa skrajnie różne interesy, niech to będą wspierające się biznesy, ale źródeł powinno być więcej.

Jeśli chodzi o strategię mentalną, to uwierz mi, nigdy nie pracowałem dla pieniędzy samych w sobie, w każdą pracę, w każdy projekt wkładam maksimum zaangażowania i serca. Wierzę, że jeśli robimy nasz biznes z pasją, sercem i zaangażowaniem, to wtedy pieniądze są naturalną konsekwencją. Oczywiście, nie jest to gotowy przepis na powodzenie, tych czynników jest bardzo wiele…

Udany biznes to nie tylko satysfakcjonujące dochody, ale też świetne relacje z klientami i współpracownikami. Co dla Ciebie jest kluczowe w budowaniu tych relacji?

Autentyczność, uczciwość, naturalność, szczerość.

Ty dokonałeś czegoś, co dla wielu jest tylko marzeniem, od kilku lat mieszkasz w Dubaju. Jak się tam żyje? Jakie zmiany w Twoim życiu nastąpiły po przeprowadzce?

Rozczaruję Cię, nie nastąpiły żadne zmiany. Do tej pory mieszkałem w ośmiu różnych państwach, na kilku kontynentach i nadal uważam, że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. W Polsce mieszka mi się najlepiej i chciałbym, żeby była też najlepszym miejscem do robienia biznesu. Powodami, dla których mieszkałem w tak wielu miejscach, nie była ciekawość sama w sobie i natura podróżnika, tylko rzecz bardziej prozaiczna: prowadziłem tam biznes. Praktycznie większość swojego życia spędziłem za granicą, ucząc się bardzo wiele, i jest to z pewnością jeden z czynników, który pomógł nam zbudować międzynarodowy biznes. Dzisiaj ponownie mieszkam za granicą, ale z pewnością kiedyś osiądę w Polsce. To tu są moje korzenie, tu się najlepiej czuję i za Polską tęsknię najbardziej.

Jakie są Twoje najważniejsze życiowe wartości?

Moje wartości życiowe pokrywają się z tymi biznesowymi, dodałbym do nich tylko miłość i rodzinę, która jest dla mnie najważniejsza.

 

Jesteś w związku małżeńskim z Anastazją. Jak się poznaliście?

Moje życie to praca i dzięki pracy poznałem moją wyjątkową żonę. Mam nadzieję, że wkrótce będę mógł poświęcić jej i mojej rodzinie więcej czasu.

Co Was najbardziej przybliża do siebie?

Jesteśmy do siebie bardzo podobni. Nie chcę zdradzać za wiele szczegółów z życia prywatnego, ale musisz wiedzieć, że na Anastazję czekałem bardzo długo i uwierz mi, że według mojej hierarchii wartości jest to kobieta, na którą warto było czekać. Jestem z kobietą, która pielęgnuje w sobie wartości, o jakich marzyłem, zawsze wierzyłem, że kiedyś ją spotkam. Czasem zastanawiam się, co dobrego w życiu zrobiłem, że opatrzność pozwoliła nam się spotkać.

Miałem możliwość uczestniczenia w oficjalnym otwarciu restauracji Aurelio w Warszawie, która też jest pomysłem Twoim i Twojego przyjaciela. Będąc tam, poznałem Twojego syna, zobaczyłem, jaką miłością otaczasz tego młodego człowieka. Kim są dla Ciebie Twoi synowie?

To bardzo osobiste pytanie, na które bardzo trudno odpowiedzieć, bo o uczuciach tej natury mówi się z pewną dozą intymności, ale postaram się na nie odpowiedzieć w jednym zdaniu. Chłopcy są moim życiem i im zawdzięczam to, gdzie jestem i kim jestem oraz to, że staram się codziennie być lepszą wersją siebie. Żałuję, że kiedy dorastali, nie poświęciłem im tyle czasu, ile bym chciał.

Kim chciałbyś, żeby zostali?

Pragnę, żeby się nie zmieniali, są bardzo wrażliwi, szanują innych, są dobrymi ludźmi i z tego cieszę się najbardziej. Kim chciałbym, żeby zostali? Na pewno chciałbym, żeby byli szczęśliwi, a co do wyborów życiowych ścieżek, to muszą je wybrać sami. Mam nadzieję, że będą chcieli skorzystać z moich doświadczeń i wyciągać wnioski z błędów, które popełniłem. Jestem jednak świadomy, że wiele z nich muszą popełnić sami. Życie jest jak jazda na rowerze, nie można się tego nauczyć bez upadku, oby nie były one tylko zbyt bolesne. Na pewno zawsze będę blisko nich.

Kreujesz świat poprzez realizację swoich wizji i marzeń. Jaki świat chciałbyś zostawić dla swoich bliskich i dla nas ludzi?

Mamy wiele projektów, które zostały docenione m.in. przez organizację IIMSAM, działającą przy ONZ, zajmującą się walką z głodem w Afryce. Wielkim wyróżnieniem oraz zaszczytem było przyznanie nam tytułu honorowego ambasadora organizacji związanej z ONZ. Co jest dla nas niesamowitym sukcesem, tym większym, że na tę chwilę jestem jedynym takim ambasadorem z Polski. Rok temu założyliśmy fundację FutureNet, która realizuje charytatywne projekty, jednym z nich jest system stacji oczyszczania ścieków. Pierwszą z nich już wkrótce będziemy montować w Malezji, jest to wyjątkowy projekt, zupełnie nowe, nieznane do tej pory, rozwiązania techniczne, które pozwalają całkowicie oczyszczać brudną wodę przy bardzo niskich nakładach finansowych. To jest absolutnie wyjątkowy projekt, a dla mnie największą nagrodą będzie to, że ludzie w różnych zakątkach świata napiją się czystej wody. Jestem przekonany, że wspólnie z IIMSAM przy ONZ osiągniemy ten cel. Kolejnym projektem, z którego jestem bardzo dumny, jest K3. To pomysł realizujący budowę radiowych stacji przekaźnikowych dostarczających Internet w Afryce. Wiem, że wiele osób uważa, że są znacznie pilniejsze potrzeby w Afryce, ale mając nowoczesne technologie, gdzie Internet jest podstawą, kontynent ten będzie mógł osiągnąć znacznie więcej niż myślimy. Afryka ma ogromny potencjał i należy im dać wędkę, a nie wciąż dostarczać rybę.

Naszym flagowym projektem, o którym słyszałeś na konferencji w Makau, jest ratowanie lasów deszczowych. Jestem pewien, że z naszą wielomilionową społecznością odniesiemy globalny sukces, przechodząc do historii. Łączymy w tym projekcie dwie rzeczy, których jeszcze nikt nie zrobił, czyli ideę ratowania lasów deszczowych, a co za tym idzie nas samych, bo przecież bez tlenu nie będzie dla nas życia na Ziemi. Możemy marzyć o lotach w kosmos i jego podboju, ale nie zapominajmy, że bez tlenu nie przeżyjemy kilku minut…

Wow, jestem pod niesamowitym wrażeniem. Jesteś bardzo skromnym człowiekiem, wiem, że wyznajesz zasadę – niech świadczą o nas czyny, nie słowa – ale proszę Cię, musisz opowiadać o tym, co robisz całemu światu… Jeżeli tego nie zrobisz, to ja już o tym wiem, czytelnicy też i od tej chwili my będziemy opowiadać światu, że jest taki człowiek, taki Polak, z którego jesteśmy bardzo dumni. Dziękuję losowi, że spotkałem Cię na swojej drodze.

Jak widzisz siebie za 5–15 lat?

Ha ha ha, pewnie za 15 lat będę szczęśliwym dziadkiem. Ale wcześniej planuję mieć kolejne dziecko, któremu poświęcę zdecydowanie więcej czasu niż moim synom, za co ich serdecznie przepraszam.

Poza zarabianiem pieniędzy dla siebie, rodziny, kiedy postanowiłeś pomagać innym, jakie były początki?

Zawsze pomagałem innym, oczywiście, było to uzależnione od moich zasobów. Pomagam w różny sposób, tych projektów jest i było bardzo wiele. Każdy z nas może to robić. Idzie zima, wiele starszych osób potrzebuje naszej pomocy, rozejrzyjmy się wokół nas, na pewno znajdziemy kogoś, kto potrzebuje np. opału na zimę czy podstawowych rzeczy lub jedzenia, które my często wyrzucamy. Wokół nas są ludzie, którzy potrzebują naszej pomocy. Wielu z nich nas nigdy o nią nie poprosi. Jesteśmy dumnym narodem, ale to, kim jesteśmy, określa nie nasz stan majątkowy, ale to, jacy jesteśmy dla naszych najbliższych i otoczenia. Nie wstydźmy się pomagać, to energia, która zawsze do nas wróci. Wdzięczność, czasem łza w oku, to naprawdę wielka nagroda.

Jak pewnie słyszałeś, ludzie szybko bogacący się, osiągający sukces finansowy w bardzo krótkim czasie, często bardzo się zmieniają. Przysłowiowa woda sodowa uderza do głowy. Jak to było w Twoim przypadku?

Pracując i prowadząc od najmłodszych lat działalność gospodarczą zarobiłem już bardzo wcześnie duże pieniądze, nie udało mi się ich utrzymać, ale powodem nie była woda sodowa, a raczej brak biznesowego doświadczenia. Dzisiaj wiem z pewnością, że bez względu na to, jak wielki sukces osiągniemy w przyszłości, nie będzie mnie to w stanie zmienić, mam zbyt wiele doświadczeń, zarówno tych dobrych, jak i tych przykrych.

Wiele osób patrząc na Twój biznes, zazdrości, hejtuje, co byś im powiedział?

Życzę im wielu sukcesów w życiu i w biznesie, jeśli go osiągną, sami poznają hejt na własnej skórze. Jaki jest tytuł wywiadu? – Przeciętność nie lubi wyjątkowości – to chyba jest powodem hejtu. Dawno przestałem się nim przejmować. Mój czas poświęcam osobom, które pozwalają mi się rozwijać i przy których jestem szczęśliwy. Świat hejtera nie jest moim, życzę im wielu sukcesów.

Czy jesteś szczęśliwy?

Tak, jestem bardzo szczęśliwy. Chyba tak naprawdę pierwszy raz w życiu, dzięki mojej żonie Anastazji oraz dzieciom, mam idealny balans pomiędzy życiem zawodowym a prywatnym.

 

Dziękuję Ci bardzo serdecznie za spotkanie.

Jan Grzesiak

Show Buttons
Hide Buttons