Świat zrobił się naprawdę mały
Co to jest cyfrowy nomadyzm? Dlaczego tysiące ludzi co roku decyduje się łączyć pracę zdalną z podróżami? Z czym wiąże się taki styl życia i jakich wymaga przygotowań? Te pytania zadaliśmy Justynie Fabijańczyk, która od 2014 r. podróżuje po świecie, prowadząc jednocześnie agencję brandingową. Swoje podróże i porady, jak nigdy nie wrócić do biura, opisuje na blogu cyfrowinomadzi.pl.
Wiele osób marzy o tym, by rzucić pracę w korporacji i wyjechać w te mityczne Bieszczady. Ty to zrobiłaś. Z tym, że wyjechałaś nie w Bieszczady, a do Ameryki Południowej. Od 3 lat zwiedzasz świat i pracujesz. Co skłoniło Cię do takiej decyzji?
Podróże zawsze były moim wielkim marzeniem i w pewnym momencie poczułam, że nadszedł czas, aby spróbować to marzenie spełnić. Można powiedzieć, że postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce i z tymi umiejętnościami, jakie w tamtym momencie posiadałam stworzyć dla siebie nowe możliwości. Wyznaczyłam sobie cel i chyba dość uparcie do niego dążyłam, bo po dwóch latach przygotowań plan stał się rzeczywistością. Jestem w drodze już trzy lata i przez większość tego czasu pracuję zdalnie z różnych pięknych miejsc na świecie.
Praca pod palmami brzmi kusząco. Ale zawsze są też obawy… Jakie były Twoje?
Obawy towarzyszyły mi od samego początku i chyba nigdy nie przestaną mi towarzyszyć. Wyzwania, a idące za tym obawy, są wpisane w taki sposób życia, jaki obecnie prowadzę, ponieważ zawsze pojawiają się jakieś nowe przeszkody. Choć staram się nie traktować ich jako problemy, bardziej jak „zagadki” do rozwiązania. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że takie podejście sprawiło, że stałam się silniejszą i bardziej kreatywną osobą. Dużo lepiej radzę sobie z przeszkodami niż kiedyś, mam do nich zupełnie inne podejście – wierzę, że zawsze istnieje wiele możliwości rozwiązania jakiegoś problemu. Zauważam to również w mojej pracy, bo dla części moich klientów stałam się osobą od zadań specjalnych, dla której myślenie „poza pudełkiem” jest czymś całkowicie naturalnym. Gdy w 2014 r. wyjeżdżałam z Polski byłam pełna obaw, ale z drugiej strony miałam już 2-letnie doświadczenie w pracy zdalnej, więc myślę, że byłam dość dobrze przygotowana.
Jak przygotowywałaś się do wyjazdu?
Przez dwa lata intensywnie pracowałam nad tym, by pozyskać klientów i zdobyć doświadczenie w obsłudze firm jako freelancer. Pracowałam po kilkanaście godzin dziennie, starając się robić to, co robię najlepiej, jak potrafię. Zaczynałam od bardzo małych projektów, na które niejeden freelancer nawet nie chciałby spojrzeć. Zależało mi na tym, aby krok po kroku wypracować wysoki standard współpracy z klientami i pewną wartość dodaną do tego, co robię. Stopniowo zaczęłam współpracować z coraz większymi firmami, aż do największych marek w Polsce, jak IKEA, Getin Bank, Dr Irena Eris, sama będąc freelancerem. Moi klienci wiedzą, że mogą na mnie polegać, że zawsze otrzymają najlepszy z możliwych rezultat, jaki mogę im zaoferować niezależnie od tego, czy jestem akurat w Hiszpanii, w Warszawie czy w Meksyku. Wiedzą, że mi zależy na tym, aby współpraca dobrze się układała.
Jest to jedyny znamy mi model pozwalający na tak dużą elastyczność. To znaczy możliwość decydowania o tym, na czym w danym momencie życia chcemy się skupić i jak chcemy wykorzystywać czas wolny.
Jak wyglądały początki i jak organizowałaś sobie pracę?
Któregoś dnia postawiałam przed sobą cel – podróżować i pracować zdalnie. Wiedziałam wtedy, że to jest właśnie to co chcę robić. W tamtym momencie zrobiłam w głowie listę moich wszystkich umiejętności, jakie wtedy posiadałam, a plan działań powstał w nie dłużej niż 5 minut. Potem nie myślałam już o tym. Przez kolejne dwa lata praktycznie każdego dnia pracowałam nad tym, by pozyskać jak największą liczbę zleceń i wykonać je jak najlepiej, cały czas podnosząc standardy.
A czego zupełnie nie przewidziałaś, co było zaskoczeniem?
Dużym zaskoczeniem była dla mnie mała ochrona prawna freelancerów i jednoosobowych działalności gospodarczych. Mam na myśli kłopoty z płatnościami. Mimo że zawsze podpisuję umowę z klientem, zdarzały się sytuacje, gdzie nie otrzymywałam wynagrodzenia, choć praca została wykonana zgodnie z umową. W takich sytuacjach ochrona prawna praktycznie nie istnieje.
Stworzyłaś też największego (jedynego?) w Polsce bloga poświeconego cyfrowemu nomadyzmowi. Pokazujesz w nim, że łączenie pracy zdalnej z podróżowaniem to nie mrzonka. Jakie jest zainteresowanie? Kto do Ciebie pisze i z jakimi sprawami?
Blog powstał dlatego, że chciałam podzielić się moimi doświadczeniami z osobami, które chciałyby spróbować łączenia pracy zdalnej z podróżowaniem. Otrzymuję wiele wiadomości od osób, które rozważają taką zmianę i są to osoby w różnym wieku, o bardzo różnym doświadczeniu – od młodych pracowników korporacji po starszych prawników. Oprócz bloga działa również facebookowa grupa Cyfrowi Nomadzi, w której jest już ponad 1600 osób z Polski. Muszę przyznać, że sama jestem bardzo zaskoczona, ponieważ udało się stworzyć pomocną i bardzo przyjazną społeczność, której członkowie dzielą się swoim doświadczeniem i inspirują się nawzajem do osiągania swoich zawodowych i życiowych celów. Do grupy dołączają zarówno osoby, które pracują zdalnie od lat, jak i te, które dopiero rozważają taką zmianę.
Nie jesteś odosobnionym przypadkiem. Na Twoim blogu możemy poznać historie innych cyfrowych nomadów. Przekonujesz, że do 2035 r. ludzi żyjących w ten sposób będzie ponad miliard. Skąd taki trend?
Myślę, że powodów, dla których coraz więcej osób wybiera taki sposób na życie jest wiele, bo wiele czynników nakłada się tutaj na siebie. Pierwszy czynnik to sytuacja na rynku pracy, która jest coraz trudniejsza – coraz trudniej po studiach znaleźć nam dobrą pracę, dlatego coraz więcej osób decyduje się na freelancing, zakłada swoje działalności, albo start-upy. Czasy, w których mieliśmy jedną pracę na całe życie dawno minęły, dziś znacznie częściej się przekwalifikowujemy, zmieniamy zawód lub wręcz tworzymy sobie własny. Jest również czynnik ekonomiczny – w krajach takich, jak Tajlandia można sobie pozwolić na wyższy poziom życia za te same pieniądze niż w Polsce. Cyfrowi nomadzi to jednak nie tylko freelacnerzy, ale też osoby zatrudnione przez firmy, które wykonują swoją pracę zdalnie. Dla firm to sposób na optymalizację kosztów, a jednocześnie, jak wskazują badania, osoby pracujące zdalnie są dużo bardziej zmotywowane do pracy niż ich koledzy w biurze, coraz więcej firm dostrzega te korzyści. Mamy jeszcze czynnik technologiczny – coraz więcej miejsc na świecie ma dostęp do szybkiego internetu, a laptopy są coraz mniejsze i coraz bardziej wydajne. To tylko kilka aspektów, które się łączą ze sobą.
Kim są cyfrowi nomadzi? Jacy ludzie decydują się na taki krok, zauważasz jakieś cechy wspólne?
Takich cech wspólnych jest wiele, choć jest też wiele różnic. Od strony zawodowej to przede wszystkim specjaliści, choć sam sposób zdobycia specjalizacji może być bardzo różny. Jedni przenoszą swoje doświadczenie zdobyte w pracy w firmach do internetu, inni szukają możliwości stworzenia sobie własnego zawodu, który można wykonywać online. To osoby przedsiębiorcze, potrafiące wyznaczyć sobie cel i do niego dążyć. Ale też otwarte na świat, już trochę w nim obyte, które prawdopodobnie miały już wcześniej doświadczenia podróżnicze i którym stosunkowo łatwo przychodzi zaadaptowanie się do nowych warunków. To również osoby, które świetne odnajdują się w cyfrowej rzeczywistości, korzystają z usług online, są obyte z nowymi technologiami, językami. Dla wielu osób cyfrowy nomadyzm to również możliwość realizacji pozazawodowych pasji np. surinfgu, kitesurfingu, sportów, których uprawienie w Polsce przez większość roku jest praktycznie niemożliwe.
Ten styl życia to chyba model najbliższy prawdziwej wolności. Czy ma jakieś minusy? Czy nie pojawia się tęsknota za jakimś stałym miejscem – domem? Rodziną?
Wolność to bardzo szerokie pojęcie, które można interpretować na wiele sposobów, ale z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że jest to jedyny znamy mi model pozwalający na tak dużą elastyczność. To znaczy możliwość decydowania o tym, na czym w danym momencie życia chcemy się skupić i jak chcemy wykorzystywać czas wolny. Przez ostatnie trzy lata kierowała mną chęć poznania świata, przeżycia przygody, ale też zobaczenia, jak żyje się ludziom w innych częściach globu. To był wspaniały czas, choć wcale nie oznacza, że łatwy – ponad 25 krajów, niesamowita podróż z Los Angeles do Patagonii i potem do Brazylii i Boliwii, Hiszpania, Maroko, Wysypy Kanaryjskie i teraz Azja. Moja krew tak mocno przesiąkła podróżą, że gdy rok temu przyjechałam do Barcelony, która miała stać się dla mnie czymś w rodzaju bazy, zupełnie nie mogłam się odnaleźć. Doświadczenie życia w mieście stało się dla mnie czymś całkowicie obcym. Te kilka miesięcy w Azji dużo zmieniło i obecnie myślę o tym, by przynajmniej na jakiś czas zarzucić gdzieś kotwicę na dłużej. Na szczęście, znów mogę sobie na to pozwolić. Jeśli mam ochotę się zatrzymać w jednym miejscu na dłużej, mogę to zrobić. Jeśli tęsknie za rodziną, mogę ich odwiedzić. Nie muszę brać urlopu, nie muszę prosić nikogo o pozwolenie, internet jest wszędzie. Poza tym w podróży naprawdę bardzo często spotykam znajomych, którzy też podróżują. Świat zrobił się naprawdę mały.
Praca zdalna, zwłaszcza jako freelacer, jest dużo bardziej wymagająca niż praca w biurze, bo wymaga wykształcenia umiejętności, o które w środowisku biurowym zwykle troszczy się nasz szef lub manager.
A jak wygląda kwestia rozwoju zawodowego? Czy taki tryb sprzyja uczeniu się nowych rzeczy?
Nie wiem czy mogę wypowiadać się na poziomie ogólnym, ale dla mnie to stwierdzenie zdecydowanie jest prawdą. Praca zdalna, zwłaszcza jako freelacer, jest dużo bardziej wymagająca niż praca w biurze, bo wymaga wykształcenia umiejętności, o które w środowisku biurowym zwykle troszczy się nasz szef lub manager. Tutaj sami jesteśmy sobie sterem, okrętem i żeglarzem i to od naszych umiejętności, determinacji i pracy zależy, jak daleko popłyniemy. Większość osób, które już się zdecydowały wyjechać potem dobrze sobie radzi, właśnie dzięki temu, że nieustannie uczy się nowych rzeczy i łatwo adaptuje się do nowych sytuacji. Jeśli chodzi o sam rozwój zawodowy, to po pierwsze internet jest świetnym źródłem wiedzy i online można nauczyć się już dziś prawie wszystkiego… A po drugie wiele osób pracuje w coworkingach (idea wspólnej pracy w wynajętym pomieszczeniu – przyp. red.), które też w pewnym stopniu sprzyjają wymianie doświadczeń. Poza tym wszyscy jesteśmy ze sobą połączeni przez technologie i tak naprawdę większość czasu spędzamy online, czy to w Warszawie czy w Bangkoku, fizyczna odległość ma coraz mniejsze znaczenie. Być może niedługo wkroczymy w augumented reality, czyli rzeczywistość rozszerzoną (rzeczywistość łącząca w sobie świat realny oraz wirtualny – przyp. red.), co jeszcze bardziej skróci dystans.
Kiedy przygotowujemy ten wywiad, jesteś na Bali, wcześniej stacjonowałaś na Wyspach Kanaryjskich, w międzyczasie byłaś w prawie wszystkich krajach Ameryki Centralnej i Południowej. Jak dziś po 3 latach takiego życia byś oceniła swój wybór? Co Ci to dało – prywatnie i zawodowo?
Prywatnie było to dla mnie niesamowite i bardzo bogate doświadczenie, dzięki któremu, mam nadzieję, jestem ciekawszą i silniejszą osobą. Zobaczyłam, jak wygląda życie gdzieś indziej, miałam okazję sprawdzić się w wieku sytuacjach, przez te trzy lata dowiedziałam się o świecie więcej niż przez wcześniejsze trzydzieści, włączając w to dwa skończone kierunki studiów i szkołę. W tym samym czasie zaczęłam pracować z kilkoma międzynarodowymi markami, z ludźmi którzy zaufali mi mimo tego, że nigdy osobiście się nie spotkaliśmy. Nadal wydaje mi się to dość niewiarygodne, ale właśnie tak to wygląda.
Czy da się (i chce się w ogóle) wrócić do „normalnego” życia i pracy u kogoś na etacie po latach spędzonych w podróży?
Myślę , że to zależy od potrzeb i charakteru danej osoby. Na szczęście nikt nie mówi, że cyfrowy nomadyzm musi być wyborem na całe życie. W tym wszystkim chodzi przecież o to, by czuć się spełnionym zawodowo i prywatnie. Dla niektórych to będzie tylko pewien etap w życiu. Czy warto spróbować? Jeśli czujesz, że to może być coś dla Ciebie, to zdecydowanie warto.
Dziękuję za rozmowę.
Agata Cupriak