Buntownik, który nie lubi, jak ktoś decyduje za niego, co ma robić…

 

Zawodowo zajmuje się drzewami, wykonując specyficzny zawód, który dostarcza ogromnej dawki adrenaliny. Kocha drzewa i wspinaczkę, nie widząc siebie w pracy za biurkiem – rozmowa z młodym i uzdolnionym przedsiębiorcą Stanisławem Juraszkiem zwanym Staszkiem Drwalem.

 

Co skłoniło Cię, aby podjąć wyzwanie prowadzenia dzielności w tak młodym wieku?

W wieku 21 lat stwierdziłem, że etat nie jest moim spełnieniem. Mój typ osobowości to buntownik, który nie lubi, jak ktoś decyduje za niego, co ma robić. Postanowiłem więc sam stworzyć swoją firmę, w której to ja będę decydował, co robię i z kim.

Opowiedz, proszę, naszym Czytelnikom, na czym polega praca arborysty w Polsce.

Praca arborysty polega głównie na pielęgnacji drzew. Szczególnie tych najstarszych, objętych nadzorem konserwatora zabytków. Słowo „arbor” w języku łacińskim oznacza drzewo, stąd często arborystów nazywa się „chirurgami drzew”. Wynika to z tego, że każde cięcie gałęzi musi być bardzo precyzyjne, aby nie naruszyć tkanki żywej w drzewie.

Zdarza się również, że drzewo niekiedy stwarza zagrożenie dla otoczenia, np. po uderzeniu pioruna lub z naturalnych powodów zaczyna obumierać. W takich przypadkach arborysta przyjmuje rolę drwala, którego zadaniem jest w sposób jak najbardziej bezpieczny i kontrolowany rozebrać drzewo za pomocą lin, bloczków oraz innych specjalistycznych narzędzi.

Z jakimi zagrożeniami musi liczyć się młody przedsiębiorca, zakładając swój pierwszy biznes?

Bardzo dobre pytanie. Myślę, że większość młodych przedsiębiorców w Polsce zaczyna od własnych metod prób i błędów. Niestety nikt nie uczy w szkołach, jak zacząć biznes. Mogę powiedzieć z własnego siedmioletniego doświadczenia, że największym zagrożeniem młodego przedsiębiorcy jest niewiedza. Brak analiz rynku oraz określenia grupy docelowej klientów powoduje, że robi się wszystko dla wszystkich. Przez co przepala się środki, które na początku się zarabia, na nieudane kampanie reklamowe, pozycjonowanie strony www itp.

Co sprawia Ci największą radość w Twojej pracy?

Największą satysfakcję mam wtedy, gdy się dużo dzieje. Duże zlecenia mają to do siebie, że trzeba odpowiednio nimi zarządzać. Im więcej sprzętu podczas wycinki drzew lub pielęgnacji, tym większa siła napędowa. Ostatnimi czasy prowadzimy dużo zleceń dotyczących przygotowania terenów pod inwestycje. Na takich zleceniach czuję się jak „drwal na drzewie”. Duże traktory z rozdrabniaczami do gałęzi, przyczepy do załadunku drewna oraz inne bardzo ciekawe maszyny powodują, że mogę osiągać skalę działania, przez co spoczywa na mnie duża odpowiedzialność, która sprawia ogromną satysfakcję po zakończeniu zlecenia.

Wiemy, że nie zawsze młody człowiek dysponuje wystarczającym kapitałem, by założyć własne przedsiębiorstwo. Jak było w Twoim przypadku?

17 Listopada 2014 roku pozyskałem dotację ze środków UE na rozpoczęcie działalności. Było to 20 tys. zł. Nie była to zawrotna kwota, biorąc pod uwagę specyfikę sprzętu branżowego, ale od tego zaczynałem. Z roku na rok chciałem więcej. Dlatego wakacje i inne przyjemności zostały odłożone w czasie. Każde zarobione środki przeznaczałem na narzędzia do pracy, ponieważ wiedziałem, że dzięki temu będę mógł zyskać znacznie więcej.

Domyślam się, że arborystyka to nie jest łatwy zawód. Trzeba mieć kondycję, potrafić się wspinać, wykazywać się odpowiedzialnością, ale i wyobraźnią. Co Twoim zdaniem jest najtrudniejsze w tej profesji?

Owszem, kondycja fizyczna jest bardzo ważna, i dodałbym do tego jeszcze najważniejszą z najważniejszych cech, czyli pokorę. Rutyna często gubi w tym zawodzie. Im dłużej to robię, tym częściej zastanawiam się, zanim podejmę decyzję. Wisząc na 30 m na linie, mając w rękach pilarkę, trzeba naprawdę być opanowanym i wiedzieć, co się robi. Wystarczy jeden zły ruch i konsekwencje mogą być tragiczne…

To, co robisz, dostarcza Ci z pewnością sporo adrenaliny i niezwykłych wrażeń na wysokościach. Zamieniłbyś to na inny zawód? Widziałbyś siebie w pracy za biurkiem?

Wiele razy zadawałem sobie to pytanie. Za każdym razem odpowiedź brzmiała „nie”. Nie lubię pracy przy biurku, choć bez tego ciężko prowadzić przedsiębiorstwo. Znalazłem na to złoty środek, po prostu deleguję prace administracyjne. Natomiast nie zamykam się na inne formy biznesu. Obecnie jestem na etapie budowania całkowicie odrębnej gałęzi biznesu. Od dawna współpracuję z amerykańską korporacją branży produktów zdrowotnych. Budowanie struktury, leadership, wystąpienia publiczne – to jest podstawa każdego biznesu. Zrozumiałem to po ukończeniu studiów MBA jako wolny słuchacz u dr. Mateusza Grzesiaka. Odnalazłem się w tym bardzo dobrze. Mogę śmiało powiedzieć, że to daje mi taką samą adrenalinę jak praca na drzewach.

Jak wygląda Twój dzień pracy jako przedsiębiorcy?

Mój tydzień jest bardzo powtarzalny. Wstaję prawie codziennie o 5:30. Idę rano na basen, 7:30 śniadanie. A o 8:00 jadę już na zlecenie – czasem z całą ekipą, aby im pomóc, a czasem tylko po to, aby dopełnić formalności podczas rozpoczęcia prac. W międzyczasie spotykam się z klientami w terenie i przygotowuję oferty.

Jaka współpraca lub sytuacja związana z Twoją pracą zapadła Ci najbardziej w pamięć?

Było wiele sytuacji, które pamiętam. Natomiast jest jedna, którą będę pamiętał do końca życia. Pewnego dnia wykonywaliśmy usługę pielęgnacji drzew blisko nieizolowanych linii elektrycznych. Wszystko szło zgodnie z planem, aż w pewnym momencie jeden z moich podwykonawców źle obliczył odległość i gałąź wpadła na kable. Można sobie łatwo wyobrazić, co się dzieje podczas zwarcia linii. Błyski, strzały, iskry, wszystko naraz. W ciągu jednej chwili urwane przewody leżały na drodze. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Wezwaliśmy pogotowie techniczne, aby usunęli awarię. Cała historia skończyła się niemałą kwotą za spowodowanie szkód, ale wszyscy wyciągnęliśmy z tego lekcję życia.

Co uważasz na swój największy sukces?

Moim największym sukcesem jest nauczenie się życia ze strachem i umiejętności zarządzania nim. Myślę, że dzięki tym zdolnościom potrafię osiągać swoje cele. Prawie codziennie się z nim mierzę i za każdym razem pojawia się jedno pytanie: co może się wydarzyć najgorszego? Po szybkiej analizie w głowie patrzę na realne zagrożenia i podejmuję działanie, mając strach jako sojusznika, a nie jako wroga.

Plany na rozwój firmy…

Plan jest konkretny. Stać się najsłynniejszym drwalem w Polsce, skonsolidować rynek i zostać pionierem. Będąc na samej „górze”, to ja mogę ustalać reguły gry.

 

Dziękuję za rozmowę.

Justyna Nakonieczna

 

 

Zdjęcia: Anna Majewska La Volpe fotografia 

 

 

 

Show Buttons
Hide Buttons