Kobieta biznesu musi być silna, to zdecydowanie must have

 

„Kiedy wiele lat temu zakładałam szkołę językową, nie miałam konkretnego biznesplanu. Nie miałam dokładnej wizji tego, co wydarzy się za pięć, osiem czy dziesięć lat. Nie wiedziałam, czy ten biznes przetrwa. Miałam tylko głowę pełną pomysłów, zapał do pracy, którą szczerze kocham i nadzieję, że wszystko jakoś się ułoży”

 

Teraz stoi na czele zespołu 25 osób, z którymi szkoli pracowników firm i uczy klientów indywidualnych języka angielskiego. Współpracuje z klientami z wielu branż z międzynarodowych środowisk, z właścicielami przedsiębiorstw, prawnikami, agencjami reklamowymi, firmami farmaceutycznymi, ubezpieczeniowymi, IT i wieloma innymi.

Rozmowa z Agnieszką Kostrzewą-Nowak, założycielką Szkoły Języka Angielskiego AKN.

Zanim założyłaś firmę, dużo podróżowałaś i pracowałaś za granicą. Czy czujesz, że te doświadczenia wpłynęły na Twoje podejście do prowadzenia firmy?

Zdecydowanie. Moim pierwszym dużym wyjazdem był roczny pobyt w Nowym Jorku, gdzie przez ponad rok pracowałam jako Au Pair. Wiedziałam, że chcę studiować język angielski, ale czułam, że mam dość słaby poziom. Ten wyjazd był dla mnie takim dream come true. Nie było dnia, który by mi się nie podobał. Wróciłam z USA w dniu, który był ostatnim terminem złożenia aplikacji na uczelnię. W tamtym czasie trzeba było to zrobić osobiście. Gdyby nie to, zostałabym tam dłużej. Poznałam wspaniałych ludzi z całego świata, dużo zwiedzałam i poprawiłam angielski, łącznie z akcentem, którego wcześniej się wstydziłam. Wiem jedno, wróciłam jako zmieniona osoba, otwarta i optymistycznie patrząca na świat. Poczułam, że mogę wszystko, jeśli tylko będę chciała i jeśli włożę w to wystarczająco dużo pracy.

Jak wyglądał czas studiów?

Studiowałam języki specjalistyczne, najpierw filologię angielską, a później lingwistykę stosowaną na Uniwersytecie Warszawskim łącznie przez osiem lat. Po każdym roku studiów wyjeżdżałam na kilka miesięcy za granicę, jeszcze dwa razy do USA w ramach work and travel, do Wielkiej Brytanii oraz do Niemiec. Te wyjazdy były genialne do pracy nad językiem, ale również do nauki pokory. Pracowałam po szesnaście godzin dziennie, ale do pracy chodziłam z uśmiechem na twarzy. Ludzie dawali mi mnóstwo pozytywnej energii, a docenianie przez szefów dawało kolejną dawkę motywacji do dalszej pracy. Myślę, że to właśnie to doświadczenie pokazało mi jaką szefową chcę być dla innych.

Swoją szkołę na ulicy Ogrodowej założyłaś tuż po studiach?

Nie. Firmę założyłam na piątym roku studiów, ale szkoła została otwarta kilka lat później. Tuż po studiach wyjechałam z mężem do Londynu, gdzie mieszkaliśmy przez dwa lata. Tam najpierw zrobiłam miesięczny intensywny kurs TEFL, potem rozpoczęłam pracę w tamtejszej szkole językowej. Nie było tam uczniów z Polski, uczyłam ludzi z całego świata. Jednocześnie firma działała. Pierwszego lektora zatrudniłam w roku 2011, we wrześniu. Niestety podczas pobytu w Londynie okazało się, że biznes jest niedopilnowany.

Niedopilnowany?

Na przykład jedna z lektorek zbyt często odwoływała lekcje, które wtedy prowadziliśmy w różnych firmach. Przyjeżdżałam sprawdzać, jak wszystko działa raz na trzy miesiące, ale nie było to wystarczające. W końcu prezes firmy, gdzie dużo uczyliśmy, otwarcie powiedział, że jeśli nie wrócę, to oni rozwiązują umowę. Jeśli wrócę, to pracy będzie dużo. W trzy tygodnie po tej rozmowie byłam z powrotem w Warszawie.

Czy to była dobra decyzja?

Szkoła działa bardzo dobrze, rodzina jest blisko, mam przyjaciół i jestem bardzo zadowolona z życia, więc na pewno nie mam na co narzekać. W Londynie dopiero co zaczęłam odnosić pierwsze sukcesy. Prowadziłam w końcu klasę na wysokim poziomie i dostałam ofertę szkolenia lektorów, co dla osoby niebędącej native speaker było wielkim wyróżnieniem. Zresztą, sama praca jako nauczycielki języka angielskiego nie była łatwa. Szkoły z zasady takich osób nie zatrudniają, bo ludzie przyjeżdżający z całego świata do Londynu chcą się uczyć z nativami. Jeszcze przez dwa lata na wakacje jeździłam do tej samej szkoły uczyć na wakacje w Londynie, ponieważ mój mąż wciąż tam był. W Polsce pracy w okresie wakacyjnym jest mało, tam, wręcz odwrotnie. Dostałam rolę koordynatora Summer School dla nastolatków z Włoch i uczyłam na kampusie Imperial College. To było świetne doświadczenie, a dyrektor szkoły wciąż próbował mnie namówić na powrót na stałe.

Mimo to postanowiłaś zostać w Warszawie.

Tak. Wkrótce powstała szkoła na ulicy Ogrodowej, gdzie powoli zaczynałam budować zespół ludzi i powiększać sieć klientów. Z roku na rok powstawało coraz więcej pomysłów, zespół stawał się silniejszy, a większość naszych kursantów to były osoby, którym inni polecili naukę u nas. Stworzyliśmy własne metody nauczania, własną kulturę prowadzenia biznesu i zbudowaliśmy miejsce ze świetną atmosferą, gdzie ludzie chcą przychodzić i po prostu spędzać czas.

Co jest kluczem do sukcesu? Siła? Wytrwałość?

Kobieta biznesu musi być silna, to zdecydowanie must have. Nie wolno się poddawać, a w biznesie o pułapki i upadki nietrudno. Trzeba mieć bardzo dużo wewnętrznej motywacji, ponieważ trudno czerpać ją z zewnątrz. Chociaż muszę przyznać, że ja mam dużo zarówno tej wewnętrznej, jak i zewnętrznej. Być może dlatego, że staram się celebrować każdy, choćby najmniejszy, sukces.

Czego kompletnie nie wyobrażasz sobie w prowadzeniu biznesu, a jest jednocześnie czymś, co obserwujesz w podejściu wielu innych firm?

Nie wyobrażam sobie nie mieć umiejętności miękkich lub uważać je za nieważne. Relacje są na czele charakterystyki naszej szkoły i bez nich nie mogłabym porozumiewać się dobrze ani z lektorami, ani z kursantami. Z tym, w moim przekonaniu, mocno wiąże się obsługa klienta. Staramy się zawsze mieć „ludzką twarz” i do każdego klienta podchodzimy indywidualnie. Nie dajemy mu gotowych rozwiązań, tylko robimy dokładną analizę jego potrzeb i ustalamy plan, który będzie działał właśnie w jego przypadku. Dobra, w mojej definicji, obsługa klienta nie jest na porządku dziennym w innych firmach, które obserwuję. Tego nauczyłam się w Stanach. W miejscu, w którym tam pracowałam były dwie zasady, które szefowa kazała nam zapamiętać. Po pierwsze-klient ma zawsze rację. Po drugie, jeśli klient nie ma racji, nadal ma rację.

Wspomniałaś o tym, że budowanie relacji z ludźmi jest podstawą biznesu. Kiedy zapytałam Twoich pracowników o to, jak opisaliby pracę w szkole, otrzymałam w wiadomościach prywatnych wręcz eseje, w których zasypywali Cię komplementami. Mogę przeczytać Ci kilka z nich?

Jasne! Jestem strasznie podekscytowana!

Jedna z Twoich lektorek napisała: „Jestem pełna ogromnego podziwu i szacunku do tego, kim Agnieszka jest jako osoba i jak prowadzi swój biznes. W miarę możliwości dba o to, aby moje potrzeby były zaspokajane, bierze pod uwagę moje uwagi, a moje dobro jest dla niej sprawą nadrzędną. Wszystko to przy jednoczesnym upewnieniu się, że nasi klienci są zadowoleni. To jest supermoc!”. Czy to prawda? Masz supermoce?

Nie zastanawiałam się nad supermocą w sobie, ale na pewno to, co widzę u siebie, to więcej energii niż u większości ludzi, jakich znam. I staram się tę energię spożytkować jak najlepiej.

Kolejny cytat: „Wiem, że mogę do niej przyjść zawsze, gdy mam pytanie, problem, a nawet krytykę lub kiedy popełnię błąd. Jest to dla mnie jedna z oznak dobrego lidera, można zwrócić się do niego z dowolnym tematem lub prośbą o pomoc bez obaw, że zostanie się zlekceważonym”.

Jest mi niezmiernie miło, odczuwam aż gęsią skórkę:) Ja z reguły staram się zawsze mieć na uwadze czyjś punkt widzenia. Bycie pozostawionym samemu sobie jest bardzo krzywdzące i jeśli tylko mogę komuś pomóc, robię to z przyjemnością:) Zawsze mówię każdej nowo zatrudnionej osobie, żeby nie obawiała się do mnie przychodzić z każdym tematem. Po to jestem. Nawet jeśli wyglądam na bardzo zajętą, nie powinni na to zważać. Znalezienie czasu zawsze jest możliwe, to kwestia priorytetów.

Inna osoba powiedziała mi: „Agnieszka jest doświadczoną lektorką z masą kreatywnych pomysłów i porad co robić w trudnych sytuacjach. Nie boi się testowania nowych i mniej konwencjonalnych rozwiązań. Pamiętam, że kiedyś już traciłam nadzieję na zajęcia z pewnym kursantem. Był to młody prawnik, który pracował po piętnaście godzin dziennie i przyjeżdżał prosto z pracy wieczorem na lekcje angielskiego. Bardzo ciężko było mu się skupić po całym dniu pracy. Skonsultowałam to z Agnieszką, która pomogła nam znaleźć skuteczne rozwiązanie problemu z koncentracją”. Pamiętasz może, co to było za rozwiązanie?

Nie pamiętam … jak dla mnie niezależenie od wieku takie kłopoty oznaczają potrzebę ruchu fizycznego na zajęciach. Kiedyś ucząc w Londynie, miałam taką zasadę, że jak ktoś miał olbrzymią potrzebę wiercenia się albo pogadania sobie z kolegą siedzącym obok z tego samego kraju w ich języku natywnym, męczyłam go, prosząc o zrobienie kilku przysiadów, żeby się zmęczył i potem siedział spokojnie. Działało.  Najlepiej w tych wypadkach sprawdzają się lekcje z need analysis, ustalenie nowych kontraktów z jak najmniejszymi celami, raz seria lekcji dotycząca motywacji, niekoniecznie do nauki języka. Po takich zajęciach kursant zaczyna z nową energią i … są kolosalne. Jest też bardziej świadomy tego, czego unikać, żeby osiągnąć swój cel.

Jesteś lektorem, uczysz ludzi języka angielskiego, pomagasz im wyznaczać cele i konsekwentnie do nich dążyć. Dlatego chciałabym na koniec zapytać Cię dość przewrotnie, czego ludzie Ciebie nauczyli?

Bardzo dużo! Przede wszystkim, współpracuję z osobami z różnych branż, co pozwala mi poznawać ludzi w różnym wieku, z różnych środowisk, o różnym charakterze i perspektywach. Z wiekiem wyostrza mi się wzrok, zwracam uwagę i zauważam rzeczy, których wcześniej nie widziałam. Nie ma dnia, w którym nie byłabym zaskoczona. Ludzie nauczyli mnie, że głowa musi być otwarta, no bo jak wspierać człowieka w jego drodze do celu, nie będąc na niego otwartym? Podobnie jest z osobami, które pracują w mojej szkole, ich uwagi, pomysły, rozwiązania i propozycje są dla mnie dużo warte. Nauczyłam się, że nie mogę forsować tylko swoich pomysłów. Zdarza się, że czasami rozmawiając z kimś, wypowiedziane przez tę osobę zdania jest przełomowe, bo to brakujący element rozwiązania jakiegoś problemu. Dlatego praktykuję wdzięczność. Jestem wdzięczna za to, że mam wokół siebie tak wspaniałych, pełnych pasji lektorów i kursantów, którzy codziennie pracują razem ramię w ramię, pokonując wiele trudności i wspólnie się rozwijają.

Dziękujemy za rozmowę

Joanna Skruszewicz

 

Często myślę o tym, jak to się stało, że spotkałem i rozpocząłem współpracę z Agnieszką i jakie to szczęście, że spotkałem tak szczerą i ambitną osobę. Jej entuzjazm jest zaraźliwy, a jej pragnienie doskonalenia się jako istoty ludzkiej jest niezrównane”. – Damon

 

Agnieszka jest wyjątkową osobą. Potrafi prowadzić dobrze prosperujący biznes i sprawić, że wszyscy, zarówno pracownicy, jak i klienci, poczują się częścią społeczności. Uwielbiam pracę w AKN, gdzie atmosfera jest wyraźnym odzwierciedleniem poświęcenia, pasji i ciężkiej pracy Agnieszki”. – Mariana

 

Jej cierpliwość jest bez dna. Agnieszka to źródło inspiracji i motywacji do doskonalenia umiejętności pedagogicznych. Jej etyka pracy przypomina mi o mojej własnej”. – Aldona

 

 

 

Zdjęcia: Anna Ejsmont

Show Buttons
Hide Buttons