Kocham tę „robotę”
Michał Lubomski – dyplomowany, niezależny coach, specjalizujący się w Leadership i Executive Coachingu dla najwyższej kadry menedżerskiej. Wspiera rozwojowo top management w obszarach przywództwa, kompetencji menedżerskich oraz podnoszeniu skuteczności i efektywności liderów wyższego szczebla w ich rzeczywistości biznesowej. Prowadzi nowatorskie wyprawy coachingowe w góry Coaching Camp, podczas których pracuje z ludźmi nad rozwiązywaniem najważniejszych dylematów ich życia zawodowego i osobistego. Prywatnie jest pasjonatem życia, zafascynowanym światem drugiego człowieka.
Kiedy i w jaki sposób odkrył Pan swoją pasję „bycia coachem”? Skąd wiedział Pan, że to jest właśnie ta dziedzina, która pozwoli Panu rozwinąć Panu wiedzę i inne kompetencje zawodowe?
Dzień dobry, Pani Justyno, witam serdecznie również wszystkich czytelników. Bardzo dziękuję za zaproszenie do rozmowy. W tym uświadomił mnie pewien młody człowiek – to było w 2014 roku, wtedy byłem jeszcze managerem zarządzającym w jednej z firm, w której byłem zatrudniony. Była to osoba, którą wziąłem pod swoje skrzydła, by pomóc jej się rozwinąć w firmie. Z racji pełnionej funkcji ów człowiek miał bardzo dużo wyzwań m.in. na polu współpracy i relacji wewnątrz firmy. Pewnego dnia przyszedł do mnie z takim dużym wewnętrznym poruszeniem w sobie, prosząc o rozmowę. Padło wtedy jedno zdanie, które wiele zmieniło w moim świecie: „Ty się pomyliłeś, bo robisz nie to, do czego zostałeś stworzony”. Ja wówczas zarządzałem operacyjnie wieloma procesami w firmie, prowadziłem negocjacje z kluczowymi partnerami biznesowymi, wspierałem zarząd w podejmowaniu strategicznych decyzji w prowadzeniu firmy i zarządzaniu zespołem ludzi. Bardzo to lubiłem. Jednak gdy dopytałem tego pracownika, co ma konkretnie na myśli, odpowiedział, że przez ostatni rok bardzo pomogłem mu się rozwinąć w wielu obszarach. Zarówno zawodowych, jak i na polu życia osobistego. To, co najmocniej mnie uderzyło w tej rozmowie, to silne wskazanie na to, że ani razu mu nie doradziłem, tylko pomagałem znaleźć rozwiązania, które zadziałały właśnie u niego. W efekcie poczuł dużo większą moc sprawczą i siłę swojego wpływu, a także dużo skuteczniej radził sobie w wielu obszarach swojego życia. Dostrzegł, że zapewne podobnie pracuję z zarządem. Dało mi to dużo do myślenia. Zacząłem się zastanawiać, co ja tak naprawdę zrobiłem. I wtedy, podczas moich poszukiwań, trafiłem na coaching.
I zaczął Pan poszukiwać szerszej wiedzy na temat coachingu?
Tak. Zacząłem drążyć temat, zagłębiać się w wiedzę na temat tej profesji. Wtedy dotarło do mnie, że to właśnie droga, którą chcę podążyć. Tu już nie było pytania, czy to robić, tylko jak się do tego przygotować i jak zacząć. Kluczowe dla mnie było zdobycie wiedzy w zakresie pracy tą metodą, ugruntowanie sobie jej fundamentów z zakresu psychologii i wielu innych dziedzin nauki. Istotne było dla mnie podjęcie nauki tam, gdzie z jednej strony dostanę solidną i profesjonalną wiedzę, również naukową, i jednocześnie będę miał do czynienia z praktykami najlepszymi w tej profesji. Dlatego zdecydowałem się na studia na Akademii Leona Koźmińskiego. A to i tak był dopiero początek. Dostrzegłem, że bardzo ważna jest umiejętność interdyscyplinarnego podejścia w pracy z drugim człowiekiem, by móc go jak najefektywniej wesprzeć w rozwoju. Tym bardziej takiego, który swoim funkcjonowaniem i podejmowanymi decyzjami ma ogromny wpływ na ludzi i na rozwój organizacji, którą zarządza. Wiedziałem, że aby móc realizować się w roli osoby wspierającej top management w obszarach przywództwa, poza doświadczeniem w tym obszarze, potrzebne jest zbudowanie solidnych podstaw do pracy i stały rozwój siebie jako coacha. A że zawsze było mi bardzo blisko do tematów związanych z realizowaniem się w roli lidera, naturalnym kierunkiem dla mnie było profesjonalne wsparcie liderów w rozwoju.
Executive & Leadership Coaching jest metodą wspierania rozwoju menedżerów, właścicieli firm, osób decyzyjnych w strukturach firmy czy organizacji, czyli jednym słowem, najważniejszych osób w firmach. Domyślam się, że nie jest to łatwa grupa klientów?
Rzeczywiście, jest to grupa, która charakteryzuje się pewną specyfiką. Bardzo często są to ludzie o dużej pewności siebie, czasem wyuczonej, silnie osadzeni w swojej roli. Przez to często oczekują od partnera do rozmowy, którym jest coach, równie silnych cech. Ich otoczenie biznesowe powoduje, że nauczyli się pewnych filtrów i nakładania masek. Z dużą sprawnością poruszają się w kontakcie z drugim człowiekiem, ukrywając jednocześnie wszystko to, co w ich ocenie mogłoby być postrzegane jako słabość cech czy kompetencji. A to praca nad tymi obszarami jest kluczowa w ich rozwoju. Dużo trudniej jest im pokonać opór przed otwarciem się. To sprawia, że jeśli coach nie ma doświadczenia pracy z taką grupą ludzi i nie ma sprawności w kontakcie i budowaniu relacji z nimi, może stanowić to wyzwanie, by zbudować solidny grunt do współpracy. Niemniej jednak ja zawsze jako człowiek spotykam drugiego człowieka, bo w mojej ocenie w tym tkwi klucz. Często te osoby są osamotnione w mierzeniu się ze swoimi wyzwaniami, jakie stawia przed nimi rola bycia liderem w organizacji. To jest bardzo obciążające. Ja staję się dla nich często jedyną osobą, z którą są w stanie porozmawiać o tym, co jest dla nich trudne. Tak naprawdę nie mają komu powierzyć tej wiedzy i pochylić się nad nią w refleksji, by zobaczyć, co mogą w tym danym obszarze zrobić.
Osoby z tzw. top managementu trzeba przekonywać do coachingu czy same bez problemu decydują się na tego typu działania?
To zależy. Jest grupa klientów, która ma dużą świadomość konieczności pracy rozwojowej nad ludźmi na najwyższych szczeblach zarządczych. To z reguły są klienci korporacyjni. Ten typ bardzo dobrze rozumie skuteczność i rolę coachingu w rozwijaniu struktur zarządczych w organizacji. Tutaj jest tylko kwestia planowania budżetu, programów rozwojowych i doboru kadry do skorzystania z tej formy wsparcia. Druga grupa klientów to firmy z sektora MŚP, które bardzo często albo w ogóle nie zetknęły się z tą formą pracy, albo gdzieś coś obiło im się o uszy. Jednak z racji różnych skrzywień rynkowych żyją w przekonaniu, że to coś naciąganego. A coaching to konkretna, bardzo konstruktywna i mierzalna w efekty metoda pracy z drugim człowiekiem, w której podchodzi się bardzo indywidualnie do jego potrzeb, zasobów, umiejętności, kompetencji, biorąc pod uwagę całą jego rzeczywistość – zarówno w otoczeniu biznesowym, jak i jego osobistego, wewnętrznego świata. Jednak coraz częściej spotykam się w tej grupie klientów z refleksją, że może jednak coś jest na rzeczy, że coaching rzeczywiście jako narzędzie, proces jest w stanie pomóc w wielu obszarach i może warto spróbować. Widzę też różnicę w rozmowach z osobami będącymi w wieku 50+, 60+, które rozpoczynały swoje doświadczenia biznesowe w latach 80. i 90., a tymi, którzy jako sukcesorzy wkraczają w role liderów w firmach. Ta druga grupa, z racji doświadczania działań tej pierwszej, jest dużo bardziej otwarta i świadoma wyzwań, potrzeb i konieczności pracy nad sobą, przy wsparciu specjalisty.
Co jest najtrudniejsze w Pana profesji, a co sprawia Panu największą satysfakcję?
Na pewno jednym z wyzwań jest niska świadomość coachingu w małych firmach, gdzie jest dużo pracy w obszarach przywództwa. Często niska świadomość potrzeby nie pozwala wyjść poza dotychczasowe paradygmaty myślenia i funkcjonowania szefów i tym samym podjąć decyzję do wdrożenia tak skutecznego programu developmentowego, jakim jest proces coachingowy kadry zarządzającej. To bardzo blokuje rozwój firmy. Trudno jest przy takim podejściu, by pracownicy dostrzegali możliwości rozwojowe dla siebie. Skutki łatwo przewidzieć. Szybko kończy się to wychodzeniem wartościowych osób ze struktur lub dużym spadkiem produktywności. Firmy, które zaczynają korzystać ze wsparcia profesjonalistów, dużo skuteczniej się rozwijają, bo każda firma ludźmi stoi. A właśnie od rozwoju kluczowych osób w tych firmach, ich świadomości roli, funkcjonowania w niej i wpływu na innych zależy to, jak ta firma funkcjonuje wewnątrz i na zewnątrz. Kolejną trudnością jest to, że często zlecenie coachingu dla menedżera zatrudnionego w firmie opiera się na potrzebie rozwoju tego menedżera w jakimś problematycznym obszarze, którego niestety często praprzyczyną jest osoba, której on podlega. I tu pojawia się konieczność umiejętnego wciągnięcia w ten proces takiej osoby, by ta również wykazała zaangażowanie w pracę nad potrzebną zmianą u człowieka, który ma być klientem procesu. To wymaga sporego wyczucia i odwagi, bo niesie za sobą ryzyko odmowy zaangażowania w proces szefa firmy, który najczęściej tego problemu nie potrafi dostrzec u siebie. W trakcie takiego procesu, gdzie klientem jest zatrudniony menedżer, a płatnikiem firma/szef, pojawia się też zagrożenie w postaci pytań o przebieg procesu, postępy, problemy, jakie się pojawiają, etc. A ja jako coach, zgodnie z etyką mojej profesji, jestem zobowiązany do poufności wobec klienta, którym jest osoba w procesie. Te pytania często są podyktowane dobrą intencją, chęcią dostrzeżenia potrzeb człowieka w procesie, by jakoś dodatkowo mu pomóc lub zrozumieć, co się dzieje. Dla mnie to zawsze dobra okazja, by zaprosić do bezpośredniej rozmowy pomiędzy np. szefem a tym człowiekiem, szczególnie jeśli dotyczy to jakiegoś aspektu, który wymaga sporo odwagi w bezpośredniej komunikacji. To zawsze przynosi dobry efekt dla obu stron, bo buduje więź, uczy świadomej kompetencji komunikacji i budowania długofalowej relacji. Kolejnym wyzwaniem jest zlecenie coachingu dla menedżera, który nie czuje potrzeby pracy nad sobą, a firma dostrzega konieczność tej pracy nad tym człowiekiem. To powoduje, że wzbudzenie zaangażowania do pracy nad sobą i celami stawianymi na proces wymaga dużego wyczucia ze strony coacha. Bo z czegoś wynika opór człowieka, tak jak i potrzeba popracowania nad nim z perspektywy organizacji. A co sprawia mi największą satysfakcję? To naprawdę dla mnie niesamowicie przyjemna „robota”. Jest moją pasją. Tak jest od samego początku. Dla mnie osobiście bardzo dużym atraktorem jest praca z top managementem. Tu pracują ludzie nietuzinkowi, z zestawem bardzo silnych cech, dzięki którym dotarli do tak wysokiego szczebla, mają bardzo ciekawy świat i wiele do opowiedzenia o nim. Jednak to, co przynosi mi największą satysfakcję, to efekty pracy klienta. Nie zawsze chodzi o spektakularne osiągnięcia, ale zawsze o ważną zmianę dla niego. To później wpływa na zmiany we wszystkich obszarach firmy zależnych od tej osoby. Oczywiście bywa trudno, bo choć coaching to relatywnie przyjemna praca z perspektywy klienta, to jednak jest ona ciężka, bo bywa, że mierzy się z najtrudniejszym przeciwnikiem, którym jest on sam. I wspaniałe jest to, gdy klient zaczyna lepiej układać się ze sobą, swoją rzeczywistością, która go otacza i którą tworzy. Zaczyna więcej widzieć i rozumieć. Staje się bardziej świadomy wielu aspektów nie tylko w obszarach przywództwa. To przynosi efekty zarówno w kontekście wyników biznesowych, jak i zarządzania całym zasobem ludzkim. Tu nie da się inaczej jak przy autentycznym zaangażowaniu obu stron. Dlatego kocham tę „robotę”.
W czym tak naprawdę coaching pomaga?
Executive Coaching czy też Leadership Coaching przede wszystkim pomagają stać się bardziej świadomym, lepszym i skuteczniejszym liderem w firmie. Praca tego typu uwzględnia w bardzo zindywidualizowany sposób cały ekosystem klienta. Tu konieczne jest wzięcie pod uwagę nie tylko indywidualnych potrzeb, świadomych i nieświadomych kompetencji, jak i niekompetencji, ale całą rzeczywistość biznesową tego człowieka, specyfikę jego roli, oczekiwania i potrzeby zarówno samego klienta, jak i organizacji. A niejednokrotnie bardzo istotne jest wzięcie pod uwagę również aspektów ze sfery życia osobistego. Bo człowiek to całość i życie osobiste ma ogromny wpływ na to zawodowe i odwrotnie. Dlatego praca nad konkretnym case’em powoduje wpływ i zmianę w całym systemie człowieka. Krótko mówiąc, coaching w obszarach przywództwa pomaga szefom, dyrektorom, członkom zarządów, prezesom skuteczniej i efektywniej zarządzać sobą, całym zasobem ludzkim w organizacji, bardziej świadomie budować struktury, komunikację w firmie, budować skuteczne, stabilne i zaangażowane zespoły, lepiej zarządzać sytuacjami kryzysowymi, podejmować lepsze decyzje i tym samym skuteczniej rozwijać strategię rozwoju firmy. Proces coachingowy to zdecydowanie zaproszenie człowieka i całej firmy na wyższy level przywództwa i zarządzania.
Kim są najczęściej Pana klienci i czy jest jakaś grupa, z którą lubi Pan pracować najbardziej?
W zasadzie pracuję tylko z jedną grupą klientów. To zawsze są albo szefowie, prezesi firm, albo członkowie zarządów czy też top managerowie w strukturach firmy. Wielkość firm i rodzaje branż są bardzo różne. Moi najwięksi klienci to firmy zatrudniające kilka, a nawet kilkadziesiąt tysięcy osób. Są też firmy zaliczające się do grupy mikroprzedsiębiorstw. Tutaj nie ma reguły. Niemniej jednak to, z jakiej branży jest klient, nie ma znaczenia, bo niezależnie od tego, w jakim sektorze gospodarki funkcjonuje firma, procesy i wyzwania w tematyce przywództwa są dokładnie takie same. Sposób pracy z ludźmi, zależności, wpływ i efekty pracy zawsze zależą od tych samych czynników w tym obszarze. Bycie liderem to zawsze praca z drugim człowiekiem i od jej jakości zależą efekty. Jednak najbardziej lubię pracować z prezesami i szefami firm. To tu jest największy wpływ na efekty. Wszystko, co w firmie się dzieje, zawsze ma swoje źródło w osobie na samym szczycie. Przyłożenie lewara w tym punkcie jest w stanie podnieść całą firmę o jeden lub kilka leveli. A to w rękach szefa leży największa odpowiedzialność za to, co się dzieje w firmie. I tu lubię najbardziej pomagać, bo „ogarnięcie” się w tak ważnej roli sprawia, że efekty pojawiają się na dużo większą skalę, niż pierwotnie można było założyć. Efekty pracy top managementu zależą od tego, jak pracują ludzie im podlegli. Kluczowa jest tutaj umiejętność pracy z nimi. To ogromna odpowiedzialność i obciążenie jednocześnie. I żeby tutaj się rozwinąć, konieczne jest podjęcie współpracy z coachem specjalizującym się w coachingu kadry zarządzającej.
Na co zwrócić uwagę przy wyborze coacha? Jak powinnam sprawdzić, czy trafiłam na właściwą osobę?
W mojej ocenie najważniejszą rzeczą przed decyzją o wyborze coacha jest spotkanie się z nim i przeprowadzenie rozmowy. To zawsze najlepsza przestrzeń do sprawdzenia z pozycji klienta, czy dana osoba w ogóle mi pasuje. Poczucie, czy nadajemy na tej samej fali, daje sporą szansę na wybranie tego właściwego coacha. To ważny aspekt. Gdy już na wstępie, jako klient, czuję się dobrze z danym coachem, daje to duże prawdopodobieństwo zbudowania zaufania i bardzo dobrej relacji na tym fundamencie. To jest kluczowe do dalszej pracy. Drugą moim zdaniem bardzo ważną rzeczą jest to, czy dany coach pracuje nad doskonaleniem swojego warsztatu pracy. I nie chodzi mi tylko o warsztaty i kursy podnoszące umiejętności i kompetencje, ale przede wszystkim o poddawanie się regularnie superwizji, poprzez którą coach przygląda się swojej pracy pod okiem bardzo doświadczonych osób, które są w stanie mu pomóc zobaczyć zarówno to, co mocne w jego warsztacie, jak i to, nad czym warto popracować. To najważniejsza przestrzeń do rozwoju kompetencyjnego coacha. Oczywiście zawsze pozostaje pytanie, jak sprawdzić taką informację. Myślę, że pierwsza reakcja intuicyjnie pozwala odczuć, jak jest. Z drugiej strony zawsze można coacha zapytać, czy ma jakieś referencje lub inne dokumenty udowadniające, że poddaje się takiej pracy. Niemniej jednak sam Executive Coaching ma swoją specyfikę i tutaj daje się rozpoznać, na ile ktoś ma doświadczenie i swobodę poruszania się w procesie. Jeśli coach już na samym początku zaprasza do spotkania i tzw. trójstronnej rozmowy, w której poza ustalaniem celów na proces pyta o potrzeby każdej ze stron we wzajemnej relacji (klienta, płatnika, bo klientem jest osoba w procesie, a płatnikiem często jego przełożony, szef, organizacja), to świadczy o dużej jego dojrzałości i świadomości procesu, jaki ma się rozpocząć pod jego skrzydłami. To bardzo ważne, by już na pierwszym spotkaniu zostały wyartykułowane wszystkie wzajemne oczekiwania, nawet jeśli to trudne. Takie podejście coacha jest wynikiem doświadczenia pracy w tych obszarach. Dodatkowo da się dostrzec, na ile ma on wyczucie i dużą uwagę na wszystkie potrzeby i ewentualne wyzwania w procesie. Taka rozmowa wymaga niejednokrotnie dużej odwagi od każdej ze stron, ale takie podejście pokazuje, że dany coach ma świadomość, gdzie i w jakim zakresie odpowiedzialność leży po jego stronie, a gdzie leży po stronie klienta. Często taka rozmowa trójstronna jest czymś zupełnie nowym dla klienta i zlecającego i nieraz otwiera oczy na ważne aspekty, których żadna ze stron nie była świadoma. I to doświadczenie jest jednym z pierwszych etapów procesu, mimo że jest to spotkanie jeszcze przed całym cyklem sesji coachingowych. To pierwsze spotkanie jest najważniejsze z punktu podjęcia decyzji przez klienta.
Zdarzyło się Panu komuś odmówić? I jaki był powód?
Tak. W całej karierze miałem cztery takie sytuacje. Oczywiście nie mogę powiedzieć szczegółów, odpowiem więc bardzo ogólnie. W dwóch przypadkach klientem miał być jeden z top managerów, gdzie w mojej ocenie niezbędne było zaangażowanie szefa firmy, by proces mógł być skuteczny, a nie było takiej woli. Wówczas, gdy wskazałem wszystkie konsekwencje takiej sytuacji, postawiłem sprawę jasno, że jeśli ten warunek nie będzie spełniony, nie podejmę się procesu. W pozostałych dwóch przypadkach założenia klienta zupełnie rozmijały się z moimi wartościami i etyką postępowania.
To oczywiście zawsze są niełatwe decyzje do podjęcia, bo widzę, że praca mogłaby przynieść dużo dobrego konkretnej osobie, a nie ma dobrej woli, np. szefa, do szerszego zaangażowania się. Ostatecznie może się to skończyć wyjściem człowieka z organizacji. Jednak to, co z mojej pozycji jest bardzo ważne, to spójność i autentyczność oraz trzymanie się zasad i swojego osobistego kompasu, którym jest świadomość własnego kręgosłupa moralnego i systemu wartości. Ostatecznie jest się odbieranym jako człowiek zasad, który jest bardzo transparentny w podejściu i zawsze to robi z ogromnym szacunkiem do każdej ze stron. A ja taki jestem. To pokazuje, jak wiele trzeba mieć w sobie pokory i świadomości siebie.
A czy gdyby w takiej sytuacji taka osoba zdecydowała się na proces we własnym zakresie, podjąłby się Pan pracy z nią?
Tak. Widząc autentyczną potrzebę pracy nad sobą i swoimi celami, zdecydowałbym się na wsparcie kogoś takiego w osiągnięciu swoich celów.
Istnieją sposoby mierzenia efektów coachingu?
Tak. Przede wszystkim na samym początku, jeszcze przed rozpoczęciem procesu, podczas wyznaczania celów, należy określić konkretne mierniki, na podstawie których będzie się w stanie ocenić efekty. Coaching w głównej mierze dotyka miękkich obszarów. Z racji tego, że proces odbywa się w oparciu o wewnętrzną pracę człowieka, to najpierw muszą zajść zmiany na poziomie jego psychiki, przekonań, postrzegania rzeczywistości, sposobu myślenia, świadomości. Potem na poziomie zachowań, a dopiero w ślad za tym efekty są widziane zarówno indywidualnie przez osobę w procesie, jak i przez środowisko zewnętrzne w postaci np. zmiany postaw, podejścia, relacji, komunikacji i finalnie efektów biznesowych. To wszystko da się określić na początku, a na końcu zmierzyć w oparciu o twarde wskaźniki. Określenie tych mierników to jeden z ważniejszych aspektów do ustalenia jeszcze przed procesem, by zarówno menedżer, jak i organizacja wiedziały, dokąd zmierzają.
Prowadzi Pan również nowatorskie wyprawy coachingowe w góry Coaching Camp. Może Pan coś więcej powiedzieć o tym projekcie?
Z wielką chęcią 😊 To również moja wielka pasja. Ten projekt prowadzę razem z moim wspólnikiem i przyjacielem jednocześnie, Wojtkiem Wiśniewskim. Zaczęliśmy dwa lata temu, jednak już widać, z jakim zainteresowaniem mamy do czynienia. To dzięki wartości naszej pracy, jaką otrzymują od nas uczestnicy. Często, jak to sami określają, wykracza poza ich oczekiwania. To oczywiście nie są żadne wycieczki w góry. Tak naprawdę chodzi tutaj o pracę psychologiczną z drugim człowiekiem w oparciu o metodę coachingową. I wszystko to odbywa się podczas górskiej wędrówki. Skąd taki pomysł? Góry bardzo sprzyjają pokorze, a to w pokorze jest prawda o sobie samym. Dzieje się to chociażby przez to, że gdy człowiek jest zmęczony wspinaczką, przestaje udawać i ukrywać za maskami swoją prawdziwą twarz. W zmęczeniu nie ma na to ani sił, ani chęci. I to jest bardzo blisko tego, co dziać się może w procesie coachingowym, który jest poniekąd taką podróżą po wewnętrznym świecie, gdzie wcale nie musi być łatwo. Tak więc Coaching Camp to podróż w dwóch wymiarach. Jeden to ten, który dotyczy prawdziwej wędrówki i mierzenia się z fizycznym wyzwaniem zdobywania górskich szlaków i szczytów. Drugi wymiar to ten psychologiczny i duchowy – podróż poprzez te obszary osobistego i zawodowego świata, które są dziś dla tego człowieka najważniejsze. Wybranie się z nami to zawsze jedyna w swoim rodzaju okazja do tego, by przy naszym wsparciu dokładniej i głębiej przyjrzeć się sobie, swoim potrzebom i lepiej zrozumieć zarówno siebie, jak i własną rzeczywistość. Często ludzie chcą coś zmienić w swoim życiu, bo czują, że nadszedł już moment, by postawić krok naprzód, i chcą to zrobić jak najlepiej dla siebie. Niestety nie potrafią lub boją się. My im pomagamy odnaleźć tę drogę. To zawsze jest bardzo zindywidualizowane, dlatego też nasza praca skupia się przede wszystkim na spersonalizowanej pracy z drugim człowiekiem. To z kolei pociąga za sobą fakt, że zabieramy zawsze małą grupę ludzi – obecnie jest to od pięciu do dziewięciu osób. Docelowo będziemy zabierać maksymalnie dwanaście osób. To graniczna liczba, przy której jesteśmy w stanie zapewnić każdemu maksymalną opiekę i pracę. A wartość pracy, jaką dajemy ludziom na tych wyprawach, została dostrzeżona między innymi przez taki podmiot jak PRISM Brain Mapping – brytyjską organizację, która stworzyła jedno z najskuteczniejszych i najtrafniejszych narzędzi psychometrycznych na rynku światowym. Zostaliśmy przez nich objęci patronatem, a w ślad za tym naszym drugim patronem została polska firma, która jest wyłącznym dystrybutorem tego narzędzia w naszym kraju – Clever Brains. Nasi uczestnicy przechodzą przez takie badanie w ramach wyprawy, co jest dla nich bardzo cenne. Na koniec tylko dopowiem, że Coaching Camp również organizujemy w formule zamkniętej, dla firm, dokładnie określając, nad czym mamy pracować z grupą ludzi, która ma z nami jechać. Zawsze jest to uszyte na miarę potrzeb firmy. I to również spotyka się z coraz szerszym zainteresowaniem, bo skuteczność naszej pracy jest.
A w jakie miejsca organizujecie Wasze wyprawy Coaching Camp?
Oczywiście, jak sama nazwa wskazuje, nasze górskie wyprawy coachingowe Coaching Camp odbywają się wyłącznie w górach. Organizujemy je zarówno w polskich górach, jak np. Tatrach, Bieszczadach, Karkonoszach, Górach Stołowych, ale też w górach całego świata. W tym roku byliśmy chociażby w Tatrach, Karkonoszach czy też w Alpach w Szwajcarii. W przyszłym roku już mamy zaplanowane trzy takie wyprawy: w Tatry słowackie, w Alpy do Włoch oraz w Bieszczady. A przed nami tak naprawdę wyprawy nawet w takie miejsca jak Andy, Patagonia, Alaska czy Himalaje. Projekt cały czas rozwijamy. Wszystko po to, by w najpiękniejszych miejscach świata doświadczyć tej autentycznej, głębokiej pracy nad sobą. I my właśnie do tej pracy przede wszystkim zapraszamy.
Widać w rozmowie, że to, co Pan robi, rzeczywiście jest wielką pasją w Pana życiu. Jakie wyzwania czekają na Pana w najbliższej przyszłości?
Jeśli chodzi o Coaching Camp, jednym z takich wyzwań jest trudność w przewidzeniu, z jaką sytuacją na świecie będziemy mieli do czynienia podczas realizacji danej wyprawy za granicą. A planowanie całej logistyki, podejmowanie współpracy z odpowiednimi ludźmi, bazami noclegowymi, liniami lotniczymi i pozostałym transportem oraz wszystkimi osobami, które są nam niezbędne do tego, by zabezpieczyć wszystkie aspekty wyjazdu, wymaga działań z bardzo dużym wyprzedzeniem czasowym. Niemniej jednak zawsze znajdujemy rozwiązania, dzięki którym wszystko mamy dopięte na ostatni guzik. Nasi podopieczni nie muszą się martwić o żaden aspekt takiego wyjazdu. Z kolei w przypadku procesów coachingowych Executive i Leadership Coachingu sporym wyzwaniem jest uświadomienie firmom i osobom zarządzającym w sektorze MŚP, jak bardzo skutecznym narzędziem rozwoju dla nich jest właśnie taki proces developmentowy. Te firmy, które podjęły decyzję rozwijania swoich najważniejszych osób poprzez coaching, znacznie szybciej się rozwijają i funkcjonują dużo stabilniej na każdym polu. Szczególnie to widać w dzisiejszych czasach. Liderzy obecnie przechodzą przez ogromny kryzys kompetencji przywódczych, co obserwuje się na całym świecie. I jest tu bardzo dużo pracy do zrobienia. Dlatego też warto, by zacząć o tym myśleć jak o najważniejszej inwestycji w filary, na których stoi firma. Bo stoi na ludziach, a to od tych, którzy mają wpływ na kształt biznesu, wyniki, ludzi wewnątrz zależy każdy aspekt funkcjonowania ich biznesu i ich samych. Dlatego też gorąco zapraszam do bezpośredniego kontaktu i rozmowy ze mną. Chętnie porozmawiam o rozwiązaniach pod kątem konkretnych potrzeb. Skontaktować się ze mną można poprzez moją stronę www.michallubomski.com bądź LinkedIn, FB. Nikogo nie zostawiam bez odpowiedzi. Dziękuję za rozmowę i wszystkim czytelnikom życzę sukcesów, szczególnie w zakresie rozwijania się jako lider nie tylko w biznesie, ale w ogóle.
Dziękuję za rozmowę.
Justyna Nakonieczna