Królowa rynku nieruchomości

 

Beata Namiotko – trener i mówca motywacyjny, ekspert inwestowania w nieruchomości i house flipping

 

Jak znalazłaś się w męskim świecie nieruchomości?

Nikt mnie do tego świata nie zapraszał… Postanowiłam sama do niego wejść i znalazłam tam swoje miejsce. Jestem inwestorką, jestem fliperką, jestem wolna finansowo dzięki inwestowaniu w nieruchomości na wynajem. Znalazłam w tym męskim świecie swoje miejsce i czuję się w nim jak ryba w wodzie. Zawsze będę to powtarzać. Świat nie dzieli się na męski i na damski. Trzeba współpracować. To jest najbardziej efektywne i opłacalne. Trzeba lubić to, co się robi. Należy też być dobrym w tym, co się robi, a nie jest to kwestia płci. Dla mnie praca z nieruchomościami przynosi ogromną satysfakcję. I muszę powiedzieć, że w długim okresie jest ona równie ważna jak pieniądze. W kierunku nieruchomości pchnęła mnie tak naprawdę pasja. Jestem w tym świecie z miłości do nieruchomości. One są plastyczne i mają wiele do zaoferowania. Nieruchomości to ludzie i relacje. W tym męskim świecie to, że jestem kobietą, daje mi wielki atut. Na tę pozycję jednak zapracowałam. To nie wydarzyło się przez przypadek.

 

Czym jest flipowanie?

Dzisiaj to słowo jest bardzo modne i popularne. Jak ja zaczynałam flipować, to nikt tak o tym nie mówił. To było niedawno, ale ten rynek szybko się zmienia. Flipowanie to nic innego jak kupowanie mieszkań poniżej wartości rynkowej – tak zwanych „okazji”, remontowanie i sprzedawanie ich jako gotowego produktu. To jest podnoszenie wartości poprzez remont, home staging, zmiany funkcjonalne mieszkań. To jest też przygotowywanie i wyprowadzanie trudnych spraw – czasami zadłużeń, konfliktów rodzinnych i rozwodowych. Ja kocham urządzać wnętrza! Czasami lubię mówić nawet, że urządzam ludziom życie. Wszyscy są zabiegani, mają swoje obowiązki, zadania, zarabiają zupełnie gdzie indziej, są z innych miast, a nawet często państw. A ja jestem dla nich rozwiązaniem! Flipowanie to usługa, to generowanie nowego produktu, to szereg czynności, za które pobieramy wynagrodzenie.

 
Czy czujesz się wolna finansowo?

Tak, czuję się wolna finansowo. Wolność finansowa nie ma nic wspólnego z bogactwem. To jest stan, kiedy pasywny przychód jest w stanie pokryć nasze koszty utrzymania. Nie osiągną go nigdy osoby, które nie wyznaczyły sobie standardu życia, który ich satysfakcjonuje. Jeżeli nieustannie podnosimy swoje potrzeby, to żadne pieniądze z pasywnych źródeł tego nie pokryją. To też jest stan umysłu. Nie można być zazdrosnym i porównywać się do innych. Ludzie czasami mają ogromne posiadłości, majątki, szereg aktywów, które raczej ich ograniczają, niż uwalniają. Ja czuję się wolna finansowo, bo nie mam marzeń, których nie da się zrealizować. Chcę żyć prosto, normalnie pracuję, podróżuję, spędzam czas z rodziną i cieszą mnie małe rzeczy. Nie podnoszę ciągle swojego standardu życia, bo nie marzę o dużych willach i coraz nowszych samochodach, coraz to droższych rzeczach. Nie robią na mnie wrażenia markowe produkty. Dla mnie ważna jest jakość i wygoda. Jestem po prostu sobą. Żyję na określonym poziomie od wielu lat. Żeby czuć się szczęśliwym i spełnionym człowiekiem, nie muszę wydawać ogromnych sum – i wszystkich do tego zachęcam.

Jak widzisz rynek nieruchomości w Polsce za 5–10 lat?

Za 10 lat będzie dwa razy drożej. Rynek nieruchomości kieruje się swoimi prawami. Ziemi nie przybywa, ludzie się bogacą, wymagania rosną, jest coraz więcej pojedynczych gospodarstw domowych, duża migracja, a co za tym idzie, zapotrzebowanie na mieszkania na wynajem. Rosną też ceny robocizny – już nic nie wybudujemy w kosztach sprzed 5 lat. Jest wiele aspektów, które kształtują ten rynek, natomiast jego stabilność polega na tym, że nieruchomości są po prostu nieruchome, mało płynne, nie można szybko podejmować decyzji o sprzedaży czy zakupie, bo to zawsze wiąże się z dużą organizacją i kosztami. Poza tym nieruchomości są wielozadaniowe – w nich się mieszka, pracuje, w nich się robi zakupy, wypoczywa.

 

Wszyscy obecnie mówią o tym, że mieszkania są tak strasznie drogie, że za chwilę bańka pęknie. Jak Ty to widzisz?

Wszyscy mówią o tym, że mieszkania są bardzo drogie, że to bańka, która za chwilę pęknie. Słyszę to nieustannie od 10 lat. Przez wiele lat na rynku była stabilizacja, teraz tak naprawdę ceny idą w górę, bo byliśmy niedoszacowani w stosunku do Europy. Nieruchomości same sobie poradzą, najgorsze są czynniki zewnętrze, jak np. covid, który spowodował gigantyczny popyt na rynku nieruchomości, bo ludzie uciekają od gotówki, bo jest inflacja, bo właściwie sprzedaje się wszystko. Rynek nieruchomości jest z jednej strony bardzo prosty, a z drugiej skomplikowany. Jego prostota polega na tym, że inwestujemy w długim terminie, że w tych nieruchomościach mieszkamy, bo nie mamy innego wyjścia, że je wynajmujemy, bo taki mamy plan. Natomiast jeżeli przyjdzie głęboki kryzys, brak pracy bądź inne czynniki, jeżeli ludzie i całe społeczeństwo nie będą zmuszeni do tego, żeby pozbywać się nieruchomości, schodzić ze standardu życia, do którego przywykli – to ceny się utrzymają. Jeśli jakiś czynnik zewnętrzny gwałtownie sprawi, że znajdziemy się w trudnej sytuacji albo zostaniemy pozbawieni możliwości zarobku w innych dziedzinach, to wtedy zacznie się wyprzedaż, która może spowodować obniżkę cen. Natomiast żeby to się zdarzyło, musi być skala tego zjawiska. Moim zdaniem nieruchomości jeszcze pójdą odrobinę w górę, potem ceny powinny się stabilizować i zatrzymać na jednym poziomie, bo tak działa rynek, bo takie są prawa ekonomii. To by było zdrowe i bezpieczne ochłodzenie koniunktury. Jak słyszę o bańce, to się nie martwię, bo słyszę o tym już od wielu lat. Boję się tylko niepokoju na świecie, dziwnych decyzji politycznych, pandemii – to one mają wpływ i nie są mierzalne ani wyliczalne.

 

Jaki wpływ na rynek może mieć wprowadzenie podatku katastralnego?

Podatki zawsze biją w ostatecznego konsumenta, chociaż nikt tak nie myśli, a powszechna wiedza jest taka, że uderzają w tych najbogatszych. Wszystko w gospodarce i ekonomii, w prowadzeniu biznesu musi się opłacać, więc podatek katastralny będzie uderzał w konsumenta, w tego, który wynajmuje, bo przecież ludzie muszą gdzieś mieszkać. Podróże i migracja wymagają od rynku produktów na wynajem. Nie wszyscy też chcą kupować mieszkanie i wiązać się z kredytem na wiele lat. Jeżeli wprowadzimy zwolnienie z podatku katastralnego do jednej nieruchomości, to posiadanie drugiej, tej, którą wynajmujemy, obciąży najemcę.  

 

Rynek jest pełen modeli biznesowych, jak i doradców inwestycyjnych na rynku nieruchomości. Czego i kogo należy się wystrzegać?

Powiem wprost, należy się wystrzegać głupoty, doradców, którzy sami nic nie zrobili, a doradzają innym, modeli, które dla nas są nieodpowiednie, modeli, które zabierają nam spokój oraz mają negatywny wpływ na nasze życie rodzinne i ogólnie są trudne albo wręcz niemożliwe do zrealizowania. Inwestowanie w nieruchomości to raczej maraton, a nie sprint, to jest długi dystans, to konsekwencja, wiedza, zbieranie doświadczenia. Należy zdobyć odpowiednią wiedzę i dopiero później w oparciu o swoją sytuację stworzyć własny model i konsekwentnie go realizować. Czasy się zmieniają, otoczenie się zmienia i długoterminowe cele muszą podlegać korekcie. Zawsze w modelu patrzymy na to, kto go tworzy, ile osób dzięki temu modelowi zrealizowało cele w nim zawarte – to jest najważniejsze. Żeby to było możliwe do zrealizowania w czasie, który nam odpowiada, i z finansami, którymi dysponujemy lub możemy dysponować. Nie wszystko jest dobre dla wszystkich. Z poświęcenia, z przepracowania nic nie wynika – przed tym przestrzegam najbardziej.

Czy wsparcie rodziny jest istotnym elementem odniesienia sukcesu w biznesie?

Dla mnie rodzina to fundament, podstawa do odnoszenia sukcesów i do wspaniałego życia. Ja mam rodzinę i w niej się realizuję. Mój mąż i syn są dla mnie wsparciem, są zawsze pierwsi, jak jest radość i sukces, ale też jak są trudne dni, a takich w biznesie jest naprawdę dużo.

 

Jaką masz radę dla innych kobiet, które chcą zająć się inwestycją w nieruchomości?

Kobiet inwestujących w nieruchomości jest mało – za mało. To jest męski świat, więc pierwszą radę, którą dam, to – bądźcie trochę jak mężczyźni! Ja taka jestem, męska i decyzyjna, tylko że w damskim opakowaniu. Widzę, jak myślą kobiety, są trochę takie, jakby cały świat miały na głowie, a trzeba działać. Zbyt wolno podejmują decyzje, szukają często problemów i za dużo rozmawiają. Bo z działania wynika doświadczenie, a z doświadczenia rozwój. Wielu kobietom brakuje odwagi, wiele nie ma wsparcia w domu, boją się rzucić etat. Doradzam kobietom, żeby się uczyły, otaczały mądrymi ludźmi, rozwijały. Dziś widzę, że jest wiele inicjatyw i środowisk, w których kobiety się wspierają, i to mi się bardzo podoba. Sama działam w tym kierunku, dzielę się swoim doświadczeniem, pokazuję swoją drogę. Nie można zazdrościć, porównywać się, trzeba czerpać doświadczenie, zmieniać się każdego dnia. Kobiety są zdolne, inteligentne, wykształcone niejednokrotnie lepiej od mężczyzn, natomiast często zablokowane i mają bałagan w głowie. Jest też wiele przykładów wspaniałych, odważnych kobiet, które, jeżeli już robią biznes i odnajdą się w tym, co robią, to są niejednokrotnie lepsze niż mężczyźni. Nie chodzi o to, żeby był świat męski i damski, ja tego podziału kompletnie nie akceptuję, ja kocham pracować z mężczyznami i kocham pracować z kobietami – w pracy najważniejsze dla mnie są mądrość i zadaniowość. Nie lubię tych wszystkich podziałów, nie lubię tych ograniczeń, które kobiety same sobie wkładają do głowy. Mam wiele empatii oraz intuicji, rozumiem świat i męski, i damski, i to jest chyba sukces. Nie dzielmy tego świata, tylko bierzmy z niego to, co najlepsze, wspierajmy siebie nawzajem.

 

Dziękuję za rozmowę.

Marcin Andrzejewski

 

 

Zdjęcia: Magda Moniczewska

Show Buttons
Hide Buttons