Liczy się wynik, bez „pitu-pitu”
Polscy siatkarze, w tym Twoi klienci, zdobyli na IO w Paryżu srebrny medal. Czego mogą się nauczyć ludzie biznesu od tej drużyny?
Na pewno determinacji. Zwróćmy uwagę, że zespół awansował do finału olimpijskiego z licznymi kontuzjami po drodze. Tomek Fornal skręcił kostkę na początku imprezy, a potem urazów doznali Mateusz Bieniek, Paweł Zatorski i Marcin Janusz. Pamiętam drużyny, w których takie sytuacje były powodem do wymówek, i pamiętam trenerów, którzy poddawali się po drodze, bo było pod górkę. Ale nie ta ekipa i nie Nikola Grbić. Nasza drużyna walczyła do samego końca i tego życzę wszystkim naszym czytelnikom i ludziom biznesu.
W pewnym sensie biznesy też ulegają kontuzjom. Tyle tylko, że ekonomicznym.
To prawda. Po ostatniej podwyżce cen prądu wiele biznesów traci rentowność. Znacznie szybciej Polska drożeje, niż nadążają za tym wynagrodzenia Polaków. A to wywiera presję na przedsiębiorców, by dawali podwyżki. I to jeszcze w czasie, gdzie za te same usługi czy produkty płacą dziś znacznie więcej niż rok czy pięć lat temu. Nie jest to łatwy czas na biznes, ale z drugiej strony kiedy był łatwy?
Jakie strategie może wykorzystać sektor MŚP, żeby sobie poradzić ze spadkami w marżach i z coraz trudniejszym osiągnięciem zadowalającej rentowności?
Nic oryginalnego tu nie powiem, bo strategie są od lat dwie i wydają się proste. Zwiększać przychód i zmniejszać koszty. Sam jednak wiem, że to nie takie proste i że trzeba sporo zachodu, żeby jedno i drugie miało miejsce. Zacznijmy od przychodów. Na tym polu warto rozważyć podwyżki swoich usług lub podniesienie celu – działoby się to równolegle do tego, do czego Polacy się już chyba przyzwyczaili, czyli do podwyżek w większości segmentów rynku. Można też sprzedawać więcej usług lub produktów za pomocą rozszerzenia działań marketingowych. W przypadku MŚP one wcale nie muszą być drogie. Wiele firm z tego sektora prowadzi skuteczny marketing w social mediach i marketing szeptany, a tutaj koszty są dość niskie. No i na koniec – zwiększenie koszyka zakupowego. Czyli jeśli już klient u nas kupuje, bo nasz marketing zadziała, doskonale, gdyby zostawił w firmie więcej pieniędzy. Warto więc sprawdzić, czy mamy pod ten cel dobrze zbudowaną stronę internetową i czy jakość naszego produktu jest na tyle wysoka, że klient chętnie do nas wróci ponownie.
A co z drugą strategią, z obniżaniem kosztów?
Tu sytuacja może się okazać trudniejsza. Nie chodzi przecież o to, żeby zwalniać ludzi czy kupować beznadziejnej jakości półprodukty. To prędzej czy później się zemści. Ale przypuszczam, że gdyby rozłożyć grupy kosztowe każdej z firm na kilka obszarów, znajdzie się choć jeden taki, gdzie koszty można obniżyć. Choćby poprzez negocjacje czy optymalizację danego obszaru.
Jakiś przykład?
Proszę bardzo – koszty biura. Wiele firm za punkt honoru obrało sobie posiadanie prestiżowego biura. Mają piękne recepcje, dwie osoby zatrudnione do witania gości na zmianę, piękny zestaw kawowy i… rosnące ceny prądu i utrzymania tego biura. A przecież świat po COVID-19 diametralnie się zmienił. Okazuje się, że coraz większa grupa klientów nie oczekuje wcale, że będą mogli odwiedzić firmę. Kupują wszak przez internet, a ewentualne „spotkania” wolę odbywać na wideokomunikatorze.
Czy dobrym rozwiązaniem jest zlikwidowanie biura firmy?
Niezupełnie. Warto jednak postawić na biuro wirtualne. Zaskakuje mnie, jak wielu przedsiębiorców nawet nie zna tej opcji, a przecież jest to usługa doskonale znana na świecie. Chodzi o to, żeby przenieść swój adres do profesjonalnej firmy, która pod prestiżowym adresem (np. Aleje Jerozolimskie w Warszawie) będzie stanowić miejsce odbioru naszej poczty. Abonamenty w takim wirtualnym biurze są zazwyczaj śmiesznie małe, w granicach 99 zł miesięcznie. A w cenie mamy odbieranie naszej poczty, skanowanie jej, przesyłanie na maila nawet tego samego dnia i wiele usług dodatkowych, zależnych od tego, czy wybierzemy wirtualne biuro z ambicjami.
I mamy też adres, który sprzyja budowaniu profesjonalnego wizerunku.
Oczywiście. Nie chcę tu nikogo urazić, ale znacznie lepsze wrażenie robi siedziba firmy w centrum stolicy niż jakiś adres pod Raszynem. A biura wirtualne często mają w cenie także dodatkowe usługi mentoringowe czy prawno-księgowe i można w nich korzystać, na określonych warunkach, z sali konferencyjnej, gdyby jednak przyszło nam się spotkać na żywo z naszym klientem. Uważam, że to jest doskonałe rozwiązanie nie tylko dla sektora MŚP, ale po prostu dla każdej firmy, która chce mądrze obniżać koszty i profesjonalizować swoje działanie.
Na koniec – jakiego mentoringu potrzebują dziś przedsiębiorcy?
Na pewno praktycznego, stąpającego twardo po ziemi. Czasy kołczów, którzy nigdy nie prowadzili innego biznesu niż ten, w którym mówią, jak należy prowadzić biznes, na całe szczęście bezpowrotnie już minęły. Teraz liczy się nastawienie na wynik i szeroka wiedza u mentora. Dobrze, jeśli człowiek ten działa na wielu polach i w różnych branżach ma swoje doświadczenia. Nie bez znaczenia jest też baza kontaktów mentora. Nie od dziś wiadomo, że szerokie kontakty w biznesie ułatwiają życie przedsiębiorcy. I może zwróciłbym jeszcze uwagę na nastawienie na wynik. Nauczyłem się tego w sporcie. Tutaj wymaga się ode mnie, żebym pomógł sportowcowi zdobyć medal, a nie tylko, żeby on „czuł się fajnie”. Sport jest bardzo konkretny i ekstremalnie nastawiony na wynik. Albo wygrywasz, albo przegrywasz. Liczą się czasem sekundy, czasem milimetry, czasem 2 punkty przewagi. Biznes może się tym inspirować. I sięgać po wiedzę tych, którzy chcą pomóc wygrywać i zarabiać konkretne pieniądze na rynku. Bez zbędnego „pitu-pitu”.
Jakub B. Bączek
Multiprzedsiębiorca z sukcesami w turystyce, psychologii sportu, branży nieruchomości, odzieży męskiej czy obsługi B2B. Regularnie występujący ze swoimi power speechami w takich firmach jak PZU, Polpharma, Alior Bank, KGHM, Toyota czy Bank Millennium. Razem z kadrą narodową siatkarzy Stephana Antigi zdobył złoty medal Mistrzostw Świata, pełniąc funkcję trenera przygotowania mentalnego. Pasjonat podróży, golfa i czytania książek.
Zdjęcia: Tomasz Moźdżeń