Mystic Yellow – gdy natura spotyka kobiecą siłę. O rytuałach, adaptogenach i odwadze, by zwolnić

Nie jest tylko marką, jest manifestem. Mystic Yellow to coś więcej niż adaptogeny – to ciepło słońca zamknięte w roślinach, intuicja zaklęta w księżycowym blasku i codzienna praktyka powrotu do siebie. Katarzyna Szczotka – fitoterapeutka, dietetyczka, biohackerka, a przede wszystkim kobieta, która odważyła się słuchać ciała i stworzyć markę, która regenerację stawia na piedestale – opowiada o sile ziół, rytuałach, które zmieniają codzienność, i misji, która zaczyna się od… oddechu. Rozmawiamy o Mystic Yellow, nowoczesnym podejściu do zdrowia i o tym, dlaczego prawdziwa siła tkwi nie w działaniu, lecz w umiejętności zatrzymania się.
Mystic Yellow – sama nazwa budzi skojarzenia z czymś tajemniczym i pełnym energii. Skąd pomysł na taką nazwę i jaka historia się za nią kryje?
Mystic Yellow to nie była tylko decyzja brandingowa – to była decyzja energetyczna. Nazwa pojawiła się wtedy, kiedy byłam gotowa stworzyć coś więcej niż markę. „Mystic” symbolizuje dla mnie – intuicję, księżycową energię i duchowy powrót do siebie. „Yellow” to światło, witalność, zioła rozgrzane słońcem, ale też energia ziemi i mądrości, która płynie z natury. W moim świecie to połączenie tworzy przestrzeń do regeneracji i odkrywania swojej pełni. To moja druga marka adaptogenna – ale pierwsza tak osobista.
Pani marka to coś więcej niż suplementy, to filozofia życia. Jaką zmianę chciałaby Pani wprowadzić w podejściu ludzi do zdrowia i regeneracji?
Chciałabym, abyśmy przestali traktować zdrowie jak coś, co trzeba naprawiać, dopiero gdy się popsuje. Mystic Yellow to powrót do codziennych rytuałów, które odżywiają nasze ciało, ale i układ nerwowy. Chcę przywrócić ludziom kontakt z naturą, ale też z własnym ciałem – nauczyć ich słuchać, kiedy ciało mówi: „zwolnij”, „oddychaj”, „odpocznij”. Adaptogeny są odpowiedzią na tempo współczesnego świata – wspierają nas wtedy, gdy świat pędzi, a my potrzebujemy wrócić do równowagi. To filozofia, w której regeneracja nie jest luksusem – jest podstawą wszystkiego.
Czym Mystic Yellow wyróżnia się na tle innych marek adaptogennych dostępnych na rynku?
Po pierwsze – jakością. Wszystkie nasze składniki pochodzą z certyfikowanych, organicznych upraw i są w 100% naturalne. Surowce, z których korzystamy, są badane w niezależnym, akredytowanym laboratorium, m.in. pod kątem zawartości metali ciężkich, pestycydów i ochratoksyn. To fundament naszego podejścia – tworzyć coś, co sama chciałabym podać swojej rodzinie. Z dumą mogę też powiedzieć, że Mystic Yellow została wyróżniona tytułem „Zdrowa Marka Roku 2025”, co jest dla mnie potwierdzeniem zaufania klientów i jakości, której tak bardzo strzegę. Nasze adaptogeny występują w formie sproszkowanej, płynnej, a w planach mamy także formuły w kapsułkach i kosmetyki z ich udziałem – wszystko po to, by można było wprowadzić je do codziennego życia jako rytuał, a nie obowiązek. Formuły Mystic Yellow są tworzone tak, by adaptogeny działały synergicznie – odpowiednio dobrane połączenia roślin wzmacniają swoje działanie, tworząc naturalne wsparcie, które harmonizuje ciało i umysł. Można je dodawać do porannej kawy, smoothie, herbaty lub wieczornego rytuału – po to, by wynosić codzienne funkcjonowanie na wyższy poziom.
Adaptogeny są znane od tysięcy lat, ale wciąż nie wszyscy je rozumieją. Jaka jest największa obiegowa bzdura na ich temat, którą chciałaby Pani raz na zawsze rozwiać?
Myślę, że kwestia postrzegania adaptogenów jako placebo. Nic bardziej mylnego. Za ich działaniem stoją dziesiątki lat badań – potwierdzających ich wpływ na regulację osi HPA, poziom kortyzolu, odporność czy neuroprzekaźniki. Ale problem polega na tym, że adaptogeny działają subtelnie. Nie otumaniają, nie dają efektu „wow” po jednej kapsułce – tylko wspierają nas w codziennej regulacji, w powrocie do homeostazy. I właśnie dlatego są tak niezwykłe. Nie maskują, tylko wspierają organizm w samoregulacji. A to prawdziwa siła natury.

Mystic Yellow to nie tylko wsparcie dla ciała, ale i dla umysłu. Jak adaptogeny wpływają na naszą odporność psychiczną w świecie, który nie zwalnia?
Adaptogeny to tarcza dla naszej psychiki. Gdy świat nie daje nam oddechu, one pomagają go odzyskać. Ashwagandha wycisza nadreaktywny układ nerwowy, Różeniec górski dodaje siły w sytuacjach stresowych, a Tulsi wprowadza wewnętrzny spokój i harmonię. W Mystic Yellow wierzymy, że zdrowie psychiczne zaczyna się od umiejętności zatrzymania się – i to właśnie oferują adaptogeny. To nie magiczna tabletka, ale naturalna inteligencja roślin, która działa z naszym ciałem, nie przeciwko niemu.
Jak życie między Polską a Stanami wpłynęło na Pani podejście do biznesu i zdrowia? Czy widzi Pani różnice w tym, jak ludzie w różnych kulturach podchodzą do adaptogenów?
Życie między Polską a Stanami jest dla mnie lekcją otwartości oraz kopalnią inspiracji. W USA świadomość adaptogenów jest znacznie wyższa – są obecne w menu kawiarni, smoothie barach, kosmetykach, a nawet produktach dla dzieci. Często ludzie nie wiedzą nawet, że stosują adaptogeny – ale wiedzą, że czują się po nich lepiej.
W Polsce widzę piękny powrót do ziół, ale też ogromną potrzebę edukacji. Mamy potężne zielarskie dziedzictwo, które przez lata zostało zapomniane, a teraz mamy szansę je odzyskać i połączyć z najnowszą wiedzą oraz zachodnią otwartością.
Jako fitoterapeutka i dietetyczka staram się budować most między naturą a nauką – między tym, co intuicyjne, a tym, co potwierdzone badaniami. Dlatego regularnie uczestniczę w wydarzeniach branżowych z zakresu biohackingu i zdrowia funkcjonalnego – takich jak Biohacking World Conference, Eudemonia czy specjalistyczne panele organizowane w Miami. To przestrzenie, które inspirują mnie do wdrażania innowacyjnych rozwiązań opartych na naturze i nauce. To właśnie dlatego stworzyłam przestrzeń @my_holistic_space – miejsce, w którym uczę, jak zarządzać stresem, jak wspierać ciało i umysł adaptogenami, jak budować holistyczne zdrowie krok po kroku, z czułością i świadomością.
To dla mnie prawdziwy sens tego, co robię – łączyć tradycję z nowoczesnością, intuicję z rzetelną wiedzą i inspirować kobiety, by sięgały po swoją pełnię w zgodzie z naturą.

Jakie rytuały towarzyszą Pani na co dzień? Czy ma Pani swoje sprawdzone sposoby na regenerację i balans?
Dbam o to, aby moje dni były jak dobrze nastrojona melodia – zaczynają się i kończą rytuałami, które przywracają mi spokój i moc. Rano unikam telefonu przez pierwszą godzinę, wystawiam się na światło dzienne, piję ciepłą wodę z cytryną, robię lekki rozruch i krótki oddech lub medytację, a na koniec biorę zimny prysznic – to jak energetyczny start dla mojej głowy i ciała. Wieczorem odcinam się od elektroniki minimum dwie godziny przed snem, zakładam okulary blokujące światło niebieskie, robię kąpiel z solą Epsom i sięgam po moje wieczorne wsparcie – adaptogeny i magnez. To nie są obowiązki – to rytuały, które mnie ugruntowują i przywracają mi dostęp do siebie, nawet gdy wokół panuje chaos.
Jaki mit dotyczący naturalnych suplementów najbardziej Panią irytuje?
Myślę, że fakt postrzegania ziół jako placebo. Ziołolecznictwo to jedna z najstarszych form wspierania zdrowia – i wcale nie mniej skuteczna niż farmaceutyki. Różnica polega na tym, że zioła działają głęboko i systemowo, nie maskując objawów, ale wspierając ciało w samoregulacji. Szczególnie adaptogeny, które od tysiącleci pomagają organizmom radzić sobie ze stresem. To nie „suplementy” z drogerii – to rośliny, które wracają do nas z nową siłą. I my wracamy do nich.
Gdyby mogła Pani stworzyć idealny „holistyczny dzień” dla swoich klientów, jak by wyglądał?
Zaczęłabym od intencji – żeby każdy dzień był troską, a nie wyścigiem. Idealny dzień? Rano bez telefonu – zamiast tego kilka minut na światło dzienne, ciepła woda z cytryną, lekki ruch i chwila ciszy z oddechem. Potem adaptogen w porannej kawie lub smoothie – jako wsparcie, nie obowiązek. W ciągu dnia – regularne posiłki, dużo nawodnienia, uważność na ciało i sygnały zmęczenia. A wieczorem – spokojne wyciszenie, bez ekranów, kąpiel z solą, adaptogeny, magnez i sen przed 23:00, żeby ciało miało szansę naprawdę się zregenerować. To dzień nieidealny, ale prawdziwie wspierający – bo dopasowany do rytmu natury i naszych potrzeb.
Jest Pani mamą, przedsiębiorczynią, biohackerką. Co według Pani jest największym wyzwaniem współczesnych kobiet, jeśli chodzi o dbanie o siebie?
Największym wyzwaniem jest po prostu… pozwolić sobie odpocząć. Kobiety dziś chcą być idealnymi mamami, partnerkami, liderkami – a świat oczekuje, że będą funkcjonować, jakby miały osobnego asystenta do każdej roli. Często rezygnują z siebie, z pasji, z rozwoju, żeby „ogarniać”. Sama byłam w tym miejscu. Pod presją, w ciągłym napięciu, z poczuciem, że nie mogę się zatrzymać. Po latach starań o dziecko, po stracie i przemęczeniu organizmu – zrozumiałam, że tak dalej się nie da. To był moment, w którym zaczęła się moja prawdziwa droga do siebie. Dziś robię więcej niż kiedykolwiek wcześniej, ale z lekkością, intuicją i umiejętnym zarządzaniem stresem. Bez dolewania kolejnej kawy (nie piję kofeiny), za to z adaptogenami, porannym światłem, ruchem i ogromnym szacunkiem do własnej energii. W Mystic Yellow pokazuję kobietom, że dbanie o siebie nie jest egoizmem – to akt odwagi i miłości do życia. A powrót do siebie zaczyna się właśnie wtedy, gdy mamy odwagę przestać biec.
Rozmawiała Justyna Nakonieczna
Zdjęcia: Alicja Korcz, @atelierkorcz


