Na ścieżce rozwoju zbyt często pomijamy siebie i swój komfort
W pewnym momencie zrozumiałam, że to ja jestem najważniejszą dla siebie osobą i zarówno w życiu prywatnym, jak i w biznesie mogę liczyć przede wszystkim na siebie. To zrewolucjonizowało moją ścieżkę rozwoju, relację z mężem i samą sobą – mówi Magdalena Dylik, artystka, edukatorka, stylistka i właścicielka Akademii Dylik Hair Design, która szkoli fryzjerów z 7 krajów Europy.
Magda, w Twoim kalendarzu szkoleń pojawił się nowy program Kobieta (bez)konkurencyjna. Czy Ty czujesz się właśnie taką kobietą, dla której konkurencja nie jest żadnym zagrożeniem?
Tak, jak najbardziej! Ale od razu zaznaczę, że to nie jest efekt wybujałego ego. Doskonale wiem, jak działa biznes i czym rządzą się zasady wolnego rynku. Świadomość swojej konkurencji jest niezwykle ważna. Nie lekceważę jej, wręcz przeciwnie – każdego, kto działa w branży beauty, darzę ogromnym szacunkiem. To nie zmienia jednak faktu, że konkurencja nie ma dziś wpływu na moje działania, podejmowane decyzje i ścieżkę, którą kroczę. A już z pewnością konkurencja nie hamuje moich działań i nie podkopuje mojej pewności siebie. A tak bywało w przeszłości. Musiałam pokonać długą drogę rozwoju, aby z jednej strony nauczyć się świadomie analizować rynek, a z drugiej podążać za własnymi wartościami, unikalnością i tym, co dobre dla mnie.
Co zatem doprowadziło Cię do tego miejsca, w którym zmieniłaś swoje spojrzenie i stałaś się silną, twardo stąpającą kobietą w biznesie? Czy pamiętasz przełomowy moment, może jakieś szkolenie, które zmieniło Twoje podejście?
To był i nadal jest długi proces rozwoju osobistego – jako człowieka i kobiety, ale też jako przedsiębiorczyni. Pewnie mogłabym wskazać kilka kamieni milowych na mojej ścieżce, jednak najbardziej przełomowym momentem była chwila, w której zrozumiałam, że sam rozwój umiejętności rzemieślniczych to jedynie wierzchołek góry lodowej. Miałam na koncie TYSIĄCE przeprowadzonych szkoleń w branży fryzjerskiej. Każdego dnia dzieliłam się wiedzą z innymi. Nieustannie pracowałam też nad podnoszeniem własnych kwalifikacji. Żyłam w pędzie, pracowałam od rana do nocy i kochałam to, zresztą nadal kocham. Jednak w tym wszystkim zupełnie zapominałam o sobie – o odpoczynku, pasji, regularnej aktywności fizycznej, którą lubię, beztroskim śmiechu, zdrowym odżywianiu, czasie spędzanym z mężem poza pracą, czasie z przyjaciółmi, którzy nie są z mojej branży, życiu poza firmą. Rozwój osobisty, liczne szkolenia i współpraca z najlepszymi ekspertami w tej dziedzinie sprawiły, że zaczęłam widzieć pewne braki – nie byłam dla siebie ważna. Dziś jest zupełnie inaczej. To ja jestem na pierwszym miejscu. I to jest właśnie rewolucja, którą przeszłam.
Czy da się to pogodzić z życiem przedsiębiorcy i prowadzeniem biznesu? Jak Twój rozwój wpłynął na działania w firmie, którą współprowadzisz z mężem?
Pytasz, czy da się to pogodzić, a ja odpowiem – bez tego trudno byłoby mi działać tak efektywnie i świadomie. Nie wyobrażam sobie dziś prowadzenia biznesu bez rozwoju osobistego, który ma wpływ na wszystkie obszary mojego działania. Od procesu decyzyjnego, który opieram na własnych, jasno określonych wartościach, przez budowanie rozpoznawalności na rynku, która bazuje na moich unikalnych cechach i wyróżnikach, aż po wzrost pewności siebie i zmniejszenie poziomu stresu. Powiem wprost – pokochałam siebie i to pomaga mi każdego dnia podczas zarządzania firmą. Wiem, że to ja i moje potrzeby są priorytetem. Mam czas na życie prywatne i potrafię oddzielać je grubą kreską od życia zawodowego, mimo że te obszary ciągle się ze sobą przeplatają, bo przecież prowadzę firmę razem z mężem.
No właśnie, a jak Twój mąż – Łukasz Dylik, który wielokrotnie także pojawiał się na łamach naszego magazynu, zapatruje się na Twoją ścieżkę rozwoju? Czy to, że stawiasz SIEBIE na pierwszym miejscu, ma wpływ na Waszą relację?
Wyłącznie w pozytywnym wymiarze. Łukasz także ogromny nacisk kładzie na rozwój osobisty, zresztą to on zaraził mnie tym tematem i otworzył wiele nowych drzwi, przez które powinnam przejść, aby zyskać większą świadomość biznesową. On również ma silnie zbudowane podstawy, jasno nakreślone wartości i jest dla siebie najważniejszą osobą. Dobrze zna i rozumie swoje kapitały, mocne strony i habitus, w którym się kształtował. Właśnie dlatego szanujemy nawzajem własne potrzeby i decyzje biznesowe. Nie uzależniamy swoich działań od siebie, jednak mocno sobie kibicujemy, obdarzając się zrozumieniem i wsparciem w granicach własnego komfortu.
Szkolenie, o którym wspomnieliśmy na początku – Kobieta (bez)konkurencyjna – jest skierowane wyłącznie do kobiet. Dlaczego? Czy nie uważasz, że otwarcie się na szerszą grupę docelową byłoby lepszym rozwiązaniem? Skąd taka decyzja?
Razem z dr hab. Katarzyną Bilińską, z którą współtworzyłam program, zależało nam, aby to szkolenie faktycznie było wsparciem dla kobiet w biznesie. Dlaczego? Kobiety są niezwykle ambitne, mają w sobie ogromne pokłady pracowitości, potrafią realizować się w kilku rolach życiowych jednocześnie. To już stało się wręcz naturalne, że łączą życie prywatne, wychowywanie dzieci i prowadzenie domu z życiem zawodowym, gdzie także osiągają sukcesy. W każdym tym obszarze oczekują od siebie bardzo dużo, więc ciągle poszukują wiedzy, jak usprawnić swoje działania. Przy całym natłoku spraw są w stanie wyłuskać przestrzeń na rozwój! To naprawdę zasługuje na podziw, a niestety otoczenie bardzo często temu nie sprzyja, a już z pewnością nie docenia tych wysiłków. Co więcej, wszelkie badania wskazują, że nadal wiele kobiet nie wierzy w siebie. Jesteśmy wobec siebie bardziej krytyczne. I nawet jeśli z sukcesem prowadzimy własną firmę – dokucza nam syndrom oszusta. W trakcie mentoringu z jedną z właścicielek świetnie prosperującej sieci salonów fryzjerskich usłyszałam kiedyś, że podczas śniadania biznesowego w jednym z wojewódzkich miast czuła się jak intruz, bo salę wypełniało grono mężczyzn. Nie ma co ukrywać – nadal świat biznesu jest niezwykle zmaskulinizowany. Być może w branży beauty nie jest to aż tak odczuwalne, jednak w szerszej perspektywie wpływa na wiele istotnych aspektów, choćby styl zarządzania, proces decyzyjny, dobór szkoleń rozwojowych czy zwykły networking. Jako kobieta chcę wspierać inne kobiety. Wiem, jaką sama przeszłam drogę i ile mi to dało – także pod kątem akceptacji własnej kobiecości w świecie biznesu, ale też w życiu prywatnym. Takie szkolenie to pierwszy krok do zadbania o swoje potrzeby.
To naprawdę fantastyczna misja i życzymy Ci powodzenia w jej realizacji. Czy możesz zdradzić naszym czytelnikom i czytelniczkom, jak obecnie dbasz o swoje potrzeby? Co zmieniłaś w swoich działaniach i co przynosi Ci poczucie spełnienia?
Przede wszystkim w moim kalendarzu na stałe zagościła przestrzeń na to, co mnie cieszy i pasjonuje. Chodzę na zajęcia zumby, które ładują mnie pozytywną energią. Dodatkowo gram w siatkówkę i uczę się angielskiego. Przynajmniej kilka wyjazdów w roku poświęcam tylko sobie, odcinając się od pracy. Kiedyś zawsze zabierałam ją ze sobą, dziś już staram się tego nie robić. Czas na odpoczynek stał się moją świętością. Tak samo jest z czasem dla mojej rodziny. Robię sobie też prezenty. Nie odkładam swoich potrzeb i marzeń na półkę „może kiedyś” albo „będzie na to lepszy moment”. I przede wszystkim dobrze o siebie myślę. Nauczyłam się prosić o pomoc. Darzę się akceptacją i miłością. Mam dla siebie ogrom zrozumienia, co ma wpływ na wszystkie obszary życia. Myślę, że tutaj wykonałam najwięcej pracy. I wraca to do mnie, choćby w postaci fantastycznych współprac i projektów edukacyjnych, na które być może kiedyś bym się nie odważyła.
Jakie to są współprace? Możesz zdradzić szczegóły?
Nie mogę jeszcze mówić o wszystkich, ale między innymi współpracuję z MUP Oświęcim, czyli Małopolską Uczelnią Państwową oraz Uniwersytetem Ekonomicznym w Katowicach.
Co chciałabyś przekazać kobietom, które są w biznesie, prowadzą ważne projekty, ale chwilami czują presję, wypalenie lub przemęczanie natłokiem obowiązków?
Każda historia jest inna i niestety nie ma jednej prostej recepty na wszystkie biznesowe i życiowe bolączki. Może jest to truizm, ale prawda jest taka, że często szukamy złotych rad, które będą naszym drogowskazem. Poszukujemy łatwych do wdrożenia wskazówek, które od razu przyniosą efekty. Niestety nie jest to takie proste. Jedyne, czego jestem pewna, to fakt, że warto inwestować w szeroko pojmowany ROZWÓJ OSOBISTY – poznanie własnego habitusu, kapitałów, budowanie wiary we własne możliwości, rozwój kompetencji miękkich i asertywność. Przede wszystkim musimy dobrze poznać własne deficyty, ale też unikalne cechy, które są naszymi wyróżnikami. To one są podstawą do zbudowania i określania własnych wartości, których poznanie ułatwia podejmowanie decyzji na wielu szczeblach, np. czy wejść w dany projekt, czy współpracować z daną osobą, na co poświęcić sobotnie popołudnie lub w co zainwestować zarobione pieniądze. Rozwój osobisty uwalnia od tego pędu i stresu, które potrafią być naprawdę wyniszczające. Pozwala nam osadzić się w sobie i własnych potrzebach. Uczy, jak budować trwałe relacje i jak chronić się przed tymi, które nie są dla nas dobre. Ułatwia też słuchanie intuicji, którą przecież każdy z nas ma. A to z kolei pozwala nam uniknąć wielu złych decyzji, które mogą wpływać nie tylko na nasz biznes, ale też zdrowie lub życie prywatne. Mogę więc powiedzieć, że moją receptą będzie szeroko rozumiany rozwój, czyli swoisty proces, w którym zostajemy przez całe życie. I z taką myślą chcę zostawić czytelników dzisiejszej rozmowy.
Jeśli chcesz zostać kobietą (bez)konkurencyjną – serdecznie zapraszam Cię na szkolenie, które stworzyłam i poprowadzę wraz z dr hab. Katarzyną Bilińską. Odbędzie się w sierpniu w Akademii Dylik w Bielsku-Białej. Szczegóły znajdziesz na stronie dylik.edu.pl
red. Kasia Grzech
zdjęcia: Danuta Bocheńska i Marek Raczyński