PRZEBODŹCOWANIE I CO DALEJ?

 

Żyjemy w czasach, w których ilość bodźców przekracza już zdolności percepcyjne człowieka. Powołując się na informacje przekazane przez focus.pl, dziennie wchłaniamy ponad 34 gigabajty danych. Jest to odpowiednik aż 100 tys. słów, a wartość ta stale rośnie. Według prognoz firmy Cisco przez internet będzie przesyłanych miesięcznie ponad 61,5 mld gigabajtów danych. To odpowiednik 30 mln filmów Avatar 3D wyświetlanych na okrągło przez całą dobę. Mnóstwo z tych informacji podnosi nam ciśnienie i poziom cukru we krwi. Kondycja psychiczna ludzkości jest więc już dziś mocno nadwyrężona. Pojawia się coraz więcej bodźców i związanego z nimi niepokoju, a tym samym więcej stresu i napięć w życiu człowieka.

Dlaczego Zebry nie mają wrzodów?

Robert M. Sapolsky w swojej książce Dlaczego zebry nie mają wrzodów? opisuje różnicę pomiędzy człowiekiem a zwierzętami w zakresie reagowania na zagrożenie. U ludzi stres wywołać może nie tylko sytuacja realnego zagrożenia, ale już samo wyobrażenie o niej. Stanowi to zasadniczą różnicę w stosunku do zwierząt, które nie posiadają tej zdolności. Stąd oglądając sceny przemocy w telewizji lub grze komputerowej, wywołujemy reakcję organizmu, która jest niemal taka sama jak w wypadku realnego zagrożenia życia. Wzrasta ciśnienie i stężenie cukru we krwi, spowalniają procesy trawienne, spada odporność.

Co zatem sprawia, że układ nerwowy nie reaguje tak, jakbyśmy chcieli, i w wyniku tego jesteśmy stale spięci i zestresowani?

Przyczyną takiego stanu rzeczy jest nadmiar bodźców – tłumaczy dr Jakub Spyra – to on prowadzi do permanentnego uruchomienia układu współczulnego, którego funkcja właściwa to odpowiedź na zagrożenie życia. Współczesny człowiek żyjący w dużym mieście ma stan świadomości zbliżony do tego, jaki przeżywa żołnierz na polu walki. Nadmierne napięcie, nadmiernie uwalniany kortyzol, nadekspresja dopaminy, adrenaliny i nadmierna odpowiedź neuromięśniowa. Ten stan organizmu utrwala sam siebie, czyli pozostawia napięcie i co gorsza, wywołuje głód odczuwania tego napięcia. 

Gonię, więc jestem

Poza ilością docierających do na informacji nie bez znaczenia pozostaje fakt, że żyjemy dziś w kulturze ciągłej gonitwy za czymś, w kulturze, gdzie bycie zajętym to już nie tylko sposób bycia, ale także wyznacznik statusu społecznego. Pracujemy więcej, by więcej zarabiać i móc dzięki temu korzystać z wielu dostępnych dziś rozrywek, które jak na ironię sprawiają, że jesteśmy jeszcze bardziej zajęci. Mając coraz mniej czasu, konsumujemy owoce naszej pracy niemal jednocześnie, by móc w ogóle z nich skorzystać. Przecież doba ma wciąż tylko 24h. Po drugiej stronie tego szaleństwa jest bezczynność, która często kojarzona jest z nieporadnością, lenistwem i ubóstwem.

Mózg człowieka zmienia się bardzo szybko. Jak się okazuje, proces ewolucji przygotował go jednak przede wszystkim do zbierania, a nie usuwania zgromadzonych informacji. Jest przystosowany także do uruchamiania gwałtownych reakcji w wyniku doświadczania przez nas silnych bodźców. Fakt ten sprawia, że dziś nasz mózg często jest przeciążony, a nasz organizm w wyniku zbyt wielu wrażeń reaguje tak, jak gdyby groziło mu stałe realne zagrożenie. Myślę, że właśnie dlatego wielu osobom, których spotykam w swojej pracy, doskwiera permanentny brak wewnętrznego spokoju. Dzisiejszy świat, jak mówią, sprzyja pośpiechowi, napięciu, zbyt wielu obowiązkom i brakuje w nim poczucia harmonii, relaksu i odprężenia. Zasadnym wydaje się więc pytanie: jak wydostać się z tej pułapki?

Mniej znaczy więcej

A gdyby tak przyjąć postawę: mniej znaczy więcej? Zaprasza nas do tego autor książki o takim właśnie tytule, Brian Draper. Twierdzi on między innymi, że czas zainwestowany na przyswojenie sobie jednego wiersza, jednego dzieła sztuki czy piosenki dostarczy duszy więcej pokarmu niż przejrzenie bezmyślnie tysiąca stron internetowych lub nieuważne oglądanie telewizji. Namawia, by zadać sobie pytanie, czym tak naprawdę jesteśmy stale zajęci, po co coś robimy i dla czyjej korzyści. Zamiast stale gonić, zaprasza do pewnego eksperymentu i pisze: zatrzymaj się na minutę i zamknij oczy. Wsłuchaj się, poczuj zapach, dotknij, wciągnij powietrze – zauważysz więcej, niż gdybyś tylko stał i podziwiał widok. Zamykając oczy, stajemy się bardziej świadomi tego, co czujemy. Ograniczamy ilość bodźców, przez co łatwiej jest nam nawiązać komunikację z emocjami. Autor zaprasza również czytelnika, aby zadbał o swoje naturalne oczyszczenie z „toksyn”, które zbiera całymi miesiącami i latami. Podobnie jak drzewa na jesień przenoszą toksyny do liści, które przyjmują wiele kolorów i ostatecznie są zrzucane. Odrzucone zostaje to, co zbędne, a powstaje dzięki temu przestrzeń na nowe, lepsze, często długo wyczekiwane.

A może medytacja?

Jednym ze skutecznych sposobów na radzenie sobie z tym całym zbędnym i przytłaczającym nas szumem są techniki medytacyjne. Natknąłem się jakiś czas temu na pewną ciekawą informację dotyczącą medytacji. Naukowcy z Uniwersytetu w Los Angeles za pomocą rezonansu magnetycznego porównali dwie grupy ludzi: praktykujących medytację i tych, co nie mieli z nią styczności. Wysnuli wniosek, że w mózgach tych pierwszych nastąpiło powiększenie obszarów odpowiadających za regulowanie emocji, m.in. hipokampa. „Wiemy już, że osoby, które stale medytują, mają ponadprzeciętne zdolności przywoływania pozytywnych uczuć, zachowywania równowagi emocjonalnej i angażowania się w przemyślane działania” – skomentowała kierująca badaniem Eileen Luders. Okazuje się zatem, że zbawienne dla nas są zarówno bezczynność, jak i wyciszenie, a więc działania zupełnie odwrotne od tego, co podpowiada nam wszechobecny w mediach marketing.

Wyciszyć zgiełk, pokonać stres

Wspominałem na początku artykułu, że jednym z najbardziej odczuwalnych efektów ubocznych przebodźcowania jest narastający w nas stres. Sygnalizuje nam on, że coś jest nie tak i należy podjąć działanie, do wyboru: walczyć lub uciekać. Jak więc zachować się w sytuacji stresowej, by wyjść z błędnego koła negatywnych myśli i emocji? Jeżeli masz do czynienia ze stresem krótkotrwałym (wywołanym w konkretnej sytuacji), to zacznij od uświadomienia sobie, co tak naprawdę Cię stresuje w tym momencie (jakie dokładnie myśli Ci towarzyszą?). Następnie przyjmij postawę prowadzącą do zmierzenia się z daną sytuacją i zacznij od bardzo prostego, ale równie skutecznego narzędzia, które zawsze masz pod ręką – świadomego oddychania. Wykonaj kilka powolnych, głębokich wdechów przez nos i skup się na świadomym wydechu. Jak pisze w swojej książce Życie piękna katastrofa Jon Kabat-Zinn, „oddech jest jak stary przyjaciel, daje oparcie, podtrzymuje nas, jest jak filar mostu wbity w skałę, niepoddający się nurtowi rzeki”. Oddychając, skup się na najbardziej napiętych częściach ciała, tak by to właśnie je w pierwszej kolejności rozluźnić. Następnie, gdy poczujesz więcej spokoju, zadaj sobie pytanie, czy masz wpływ na daną sytuację, a jeżeli masz, to co możesz konkretnego zrobić. Od czego zaczniesz?

Jeżeli doświadczasz stresu chronicznego (długotrwałego), czyli czujesz ciągłe zmęczenie, zamartwianie się, brak nastroju, nadpobudliwość lub problemy z zasypianiem, to zastanów się najpierw, jakie jest tego źródło. Może stawiasz zbyt wysokie wymagania wobec siebie, innych lub świata, który Cię otacza?

Kluczowe w procesie radzenia sobie ze stresem długotrwałym będzie rozpoznanie przekonań, jakie Tobą kierują, oraz udzielenie sobie odpowiedzi, czy masz wpływ na daną sytuację. Z pewnością poczujesz się lepiej, gdy przyjmiesz proaktywną postawę wobec wyzwań, które są bezpośrednim źródłem Twojego stresu. Być może okaże się, że wobec niektórych spraw konieczne będzie przyjęcie postawy pełnej akceptacji (ich przebieg nie jest zależny od nas).

Nikt i nic nas nie powstrzymuje

W celu podnoszenia jakości swojego odpoczynku i zmniejszania ilości oddziałujących na nas bodźców należy poznać własne limity np. ilości światła czy dźwięków, przy których nadal czujemy się komfortowo. Warto mieć na uwadze, że to, jak zareagujemy na konkretny bodziec, zależeć będzie w dużej mierze od cech indywidualnych każdego z nas. Bardzo istotne jest zatem, aby poznać lepiej siebie i warunki środowiskowe, które sprzyjają osiągnięciu przez nas wewnętrznego spokoju i relaksu.

Skutków ubocznych przebodźcowania doświadcza lub doświadczała większość z nas. A już na pewno wszyscy ci, którzy postanowili postawić w życiu na coś więcej niż przeciętność i zwykłą egzystencję. Dobra wiadomość jest taka, że nie jesteśmy skazani na utonięcie w morzu informacji ani na zagubienie w gąszczu zewsząd atakujących nas bodźców. Mamy wiele narzędzi, by skutecznie radzić sobie z tym wszystkim i żyć w wewnętrznej równowadze. Na koniec, by jeszcze mocniej podkreślić mój przekaz, posłużę się fragmentem książki Briana Drapera:

„Nikt i nic nie powstrzymuje nas, abyśmy żyli lżej, radośniej i w większej wolności z wyjątkiem nas samych i naszych własnych wyborów. Na tych z nas, którzy żyją w wolnym świecie, ciąży dodatkowa odpowiedzialność, abyśmy korzystali z tej wolności, którą się cieszymy. Ci, którzy żyją we wszelkiego rodzaju niewoli, nadal mają przed sobą wolność – może najszlachetniejszą wolność z możliwych – aby postępować przyzwoicie i z miłością, bez względu na okoliczności”.

 

 

Grzegorz Iwańczyk

Life i leadership coach, doradca rozwoju osobistego, trener.

 

 

Show Buttons
Hide Buttons