Przez pasję do sukcesu

 

Marzena Kulesza, właścicielka Kliniki Stomatologicznej Qul-Dent, podzieliła się swoją inspirującą drogą, która zaprowadziła ją do związania się z branżą stomatologii, a także sekretem osiągnięcia sukcesu w biznesie. Wspomina trudne momenty, z jakimi musiała się zmierzyć oraz wartości i zasady, którymi kieruje się jako przedsiębiorczyni. Dowiedzmy się, jak budowanie marki osobistej i indywidualny kontakt z pacjentami wpłynęły na rozwój jej kliniki oraz jakie są plany na przyszłość.

Jest Pani właścicielką Kliniki Stomatologicznej Qul-DentKiedy poczuła Pani, że to właśnie z tą branżą chce związać Pani swoje życie?

 Jak większość pomysłów biznesowych w życiu wszystko zazwyczaj zaczyna się od przypadku. W pewnym momencie na mojej dorosłej drodze życiowej pojawiły się sytuacje, które spowodowały, że zainteresowałam się tą branżą. Po czasie zdobyłam odpowiednie wykształcenie, rozpoczęłam własną praktykę i zaraz po tym powstał pomysł stworzenia własnej kliniki. Historia, jakich wiele. Na moje szczęście ta branża stała się szybko moją pasją. Czasami słyszę żartobliwe uwagi, że w kółko mogę rozmawiać o zębach, ale to właśnie wyraz mojej pasji. Ta praca sprawia mi ogromną przyjemność. Ciągle poszukuję nowej wiedzy i doświadczeń. Wszystkie te elementy ruszyły efektem śnieżnej kuli, która toczy się do dziś i chyba nie ma zamiaru się zatrzymać. Nie wyobrażam sobie robić nic innego w swoim życiu, mimo że realizuję się też na innych płaszczyznach biznesowych.

W czym, Pani zdaniem, tkwi sekret osiągnięcia sukcesu w biznesie? 

Skoro mówimy o sekrecie, to nie mogę go zdradzić (śmiech). Oczywiście żartuję, ale chyba każdy ma swój osobisty sekret i przepis na to. W moim przypadku tym sekretem są ludzie, którzy mnie otaczają w pracy. Pełni zapału i pasji. Fachowcy w swojej dziedzinie, nastawieni na potrzeby pacjenta. Nie bez znaczenia jest też dla mnie wsparcie rodziny. Na przestrzeni lat okazało się ono kluczowe w kilku trudnych momentach. Na końcu mogę wspomnieć o moim nastawieniu do tego, co robię. Od początku konsekwentnie budowałam swoją markę – rozpoznawalną przez moją osobę. Nie markę znaną tylko przez szyld kliniki, ale głównie przez moje nazwisko, którym gwarantuję pacjentom, że nie pożałują wizyty u nas w klinice. Moim zdaniem to bardzo ważne. Kiedyś nazwisko znaczyło o wiele więcej w biznesie niż obecnie. Byłoby dobrze, gdyby te zdrowe zasady wróciły do społeczeństwa w każdej sferze życia. Ja twardo trzymam się tej zasady i na niej buduję swój sukces.  

 Jakie umiejętności i doświadczenie pomogły Pani w budowaniu i rozwoju kliniki?

Wcześniej, od dość młodego wieku, zajmowałam się kilkoma branżami, zupełnie odległymi od tego, co robię teraz. Każde z tych doświadczeń zawodowych wniosło coś do mojego życia i dostarczyło cennych wskazówek, a także konkretnych doświadczeń. Najważniejszym, moim zdaniem, jest wytrwałość i konsekwencja w budowaniu czegoś, co się zaplanowało i wymarzyło. Jeśli to coś jest też pasją, a tak jest w moim przypadku, to ta konsekwencja w działaniu jest jeszcze większa. Nie bez znaczenia jest też przygotowanie zawodowe, które mam i które ułatwia mi funkcjonowanie w tej branży. Znajomość tematu to klucz do właściwych decyzji i wybierania kierunków działania. 

Z jakimi aktualnie największymi trudnościami zmaga się branża stomatologiczna i jak Pani sobie z nimi radzi? 

Dzisiejsze czasy są trudne dla prawie każdej branży. Każdy ma inny pakiet tych problemów i na inny sposób się z nimi zmaga. W mojej branży istotnym problemem jest ciągły brak specjalistów. Ta sytuacja trwa od lat i nie zanosi się na jej poprawę. Brak wysoko wyspecjalizowanych lekarzy znacznie mnie ogranicza i nie mogę w pełni wykorzystać potencjału, jakim dysponuję. Mam tu na myśli poziom wyposażenia. Przekłada się to również na dalszy rozwój i wiele innych elementów mojej działalności. Ostatnie podwyżki cen energii czy stale rosnące i niezrozumiałe koszty prowadzenia działalności są na pewno problemem większości firm. Wszystko to spowalnia gospodarkę, zamiast ją rozwijać. Niestety nie mam recepty na te wszystkie niekorzystne okoliczności. Co gorsza, to nie przedsiębiorcy są sprawcą tych zawirowań, a oni w głównej mierze ponoszą ciężar decyzji rządzących. 

Czy były takie momenty, w których zastanawiała się Pani nad rezygnacją z biznesu? Jakie czynniki przekonały Panią, aby to dalej kontynuować?

Prowadzenie biznesu w obecnych czasach jest bardzo trudne. Ilość przeszkód formalnych, wymogów, obostrzeń i zakazów skutecznie zniechęca wielu rozpoczynających swoją przygodę w biznesie. Konieczność śledzenia zmian w przepisach dostosowywania się do kolejnych wymogów dezorganizuje życie i zabiera czas, który można by było przeznaczyć na budowanie swojej firmy. Każdy, kto z się z tym zmaga, doskonale rozumie, co mam na myśli. Nie można zapominać o tym, że nie tak dawno spotkał nas też olbrzymi cios w związku z czasem pandemii. Poza ograniczeniami w swobodnym przemieszczaniu się to ten okres zburzył budowane przez lata relacje z pacjentami. Wytrącił wszystkich z poczucia stałości i pewności. Dużo tych przeszkód w prowadzeniu biznesu i co gorsza, mam wrażenie, że nie idzie to w dobrym kierunku. Można by powiedzieć, że cena za posiadanie własnej firmy jest coraz większa i dokuczliwsza. Mimo to nigdy nie planowałam zamknięcia kliniki. Przecież zaufało mi tak wiele osób. Pracownicy, współpracownicy, kontrahenci. Lista takich osób jest długa. Oczywiście na tej liście są również pacjenci. Nie wyobrażam sobie, aby doszło do sytuacji, gdy naruszam ich zaufanie do mnie i pozostawiam ich samych sobie. Pewnie świat by się nie skończył, ale mój na pewno. Tak zostałam wychowana i takie mam zasady w życiu. Czuję się odpowiedzialna za wszystko, co stworzyłam, i bezpieczeństwo osób, które mi zaufały.

Budowanie marki osobistej jest kluczowe w rozwoju kariery. Co, Pani zdaniem, należy robić, aby właściwie kreować swój wizerunek?

Trudno mi się wypowiadać, co powinni robić inni. W moim przypadku na pewno było to oparte na mojej osobowości. Z natury jestem osoba uśmiechniętą i życzliwą. Od pierwszego dnia mojej kariery biznesowej budowałam indywidualne relacje z każdym pacjentem, współpracownikiem czy kontrahentem. Nie potrafię inaczej funkcjonować, a już na pewno nie wyobrażam sobie, aby traktować pacjentów jako statystycznego klienta. Nierzadko ci pacjenci powierzają mi swoje historie, opowiadają o rodzinie albo o tym, gdzie byli na wczasach. To pokazuje, jak wygląda wizyta w mojej klinice i jak dobrze czują się pacjenci w relacjach z nami. To bardzo przyjemne, że tak nam ufają i traktują nas jak swoich przyjaciół. My odwzajemniamy się takim samym szacunkiem. Często się zdarza, że naszymi pacjentami są całe rodziny. W niektórych przypadkach mieliśmy sposobność obserwować, jak w tych rodzinach pojawiali się kolejni członkowie, którzy później, z czasem, pojawiali się pierwszy raz u nas. Uważam, że w pewnych branżach tak należy budować swoją markę osobistą. Być życzliwym, pomocnym i dbać o swoich klientów, a w moim przypadku pacjentów. 

 Jakie wartości i zasady kierują Panią jako przedsiębiorczynią?

Budując moją firmę, kierowałam się dwiema zasadami. Pierwsza z nich to mieć przy sobie ludzi, którzy podzielają moją pasję, a druga zasada to dbać o pacjentów, którzy mi zawierzyli swoje zdrowie. Nigdy tych zasad nie zmieniłam i nie zmienię. Mam to wielkie szczęście, że na przestrzeni lat udało mi się zbudować całkiem spory zespół, który podziela moje poglądy i stosuje je w praktyce. Oczywiście niektórzy odchodzili, ale w ich miejsce przychodziły nowe osoby i zawsze byli to ludzie takiej idei. Tworzymy bardzo zgrany zespół, w którym panuje rodzinna atmosfera. Nie jest to tylko moje zdanie. Czasami słyszę opinie osób spoza naszego teamu, które są pod wrażeniem atmosfery, jaka planuje w mojej klinice. Poza pracą staramy się dbać o siebie na wszystkie sposoby. Pamiętamy o swoich świętach, rozmawiamy o swoich planach, rodzinach i zwyczajnie martwimy się o siebie. Podstawą naszej działalności są pacjenci. Przychodząc do mojej kliniki, w moim odczuciu powierzają nam swoje zdrowie i obdarzają nas zaufaniem. Nie wyobrażam sobie, żeby zawieść ich oczekiwania. Miło mi, gdy słyszę komentarze pacjentów, którzy poza oceną jakości usług mówią, że czują się u nas jak w domu. Zaopiekowani i bezpieczni. Niczym nadzwyczajnym dla mnie nie jest telefon od pacjenta, który po kilku dniach od wizyty dzwoni, żeby podzielić się ze mną zadowoleniem z zabiegu czy wysłać mi zdjęcie z nowym uśmiechem, który dostał u nas. Takie relacje mnie dopingują i dają energię na każdy kolejny dzień. 

Nad czym obecnie pracuje Pani z zespołem Qul-Dent? Jakie są plany na najbliższą przyszłość?

Cały czas się rozwijamy. W ciągu roku uczestniczę w co najmniej kilku szkoleniach, które pomagają nam wdrażać nowe techniki leczenia i diagnostyki. Jest to niezbędne, aby utrzymać wysoki poziom świadczonych usług i nadążać za osiągnięciami medycyny. Podobnie czynią osoby ze mną współpracujące. Doskonalą swoją wiedzę medyczną i korzystają z doświadczeń najlepszych specjalistów tej branży. Niezależnie od indywidualnego rozwoju wprowadzamy do leczenia nowe specjalistyczne urządzenia i narzędzia, które pomagają nam w dokładniejszej diagnostyce. Zakupione w ostatnim czasie urządzenie do skanowania uzębienia pozwala nam na diagnozowaniu pacjentów przed zabiegami protetycznymi. Taka technologia wypiera tradycyjne metody pobierania wycisków uzębienia, pozwala na dużą precyzję wykonania prac protetycznych i dostosowanie ich w pełni do indywidualnych cech i potrzeb pacjenta. Każdy następny dzień przynosi nowe potrzeby i wyzwania, a zatem jest to proces rozwoju i postępu.

Dziękuję za rozmowę.

Justyna Nakonieczna

 

 

 

Zdjęcia: Izabela Binkowska

 

Show Buttons
Hide Buttons