Sweet Heaven – cukiernictwo, które smakuje sukcesem

Zaczęło się od domowej wuzetki i kuchni przypominającej po niej pole bitwy. Dziś to cukiernicze imperium, w którym rządzi precyzja, smak i niekończąca się kreatywność. Sweet Heaven to nie tylko cukiernia – to miejsce, gdzie słodycz ma swoją historię, a każdy deser opowiada o pasji i determinacji właścicielki.
Z Ewą Wójcik, właścicielką Sweet Heaven, rozmawiamy o drodze od pierwszych wypieków po tytuł Mistrza Cukiernictwa, o tym, dlaczego w deserach liczy się nie tylko smak, ale też emocje, oraz o prowadzeniu biznesu, który łączy rzemiosło z nowoczesnym podejściem do klienta.
Sweet Heaven to połączenie doświadczenia, pasji i miłości do słodkości. Jak wyglądały początki Pani przygody z cukiernictwem?
Moja przygoda z tym słodkim światem rozpoczęła się w dość spektakularny sposób już w dzieciństwie! Moim pierwszym poważnym wypiekiem była kultowa wuzetka. Przyznam szczerze, że kuchnia po tej kulinarnej batalii przypominała małe tornado, ale co najważniejsze, rodzina była zachwycona efektem mojej pasji. Później, jako uczeń, byłam postrzegana jako osoba z nieustannie rosnącym apetytem na wiedzę cukierniczą. Z biegiem lat ta dziecięca fascynacja przerodziła się w nieodłączną część mojego życia, a ja, krok po kroku, zdobywałam coraz więcej doświadczenia poprzez liczne kursy, lektury branżowych książek i publikacji, a także dzięki cennym kontaktom z technologami. Można powiedzieć, że od tamtej pory moja pasja do cukiernictwa nieustannie kwitnie, czego ukoronowaniem jest ostatnio zdobyty tytuł Mistrza Cukiernictwa.
Cukiernictwo to nie tylko zawód, ale także sztuka. Jakie są Pani największe inspiracje przy tworzeniu nowych receptur i deserów?
Moja pracownia cukiernicza to prawdziwe laboratorium smaku! Codziennie z ciekawością odkrywam nowe, zaskakujące połączenia składników, które na pierwszy rzut oka mogłyby wydawać się nieoczywiste. To właśnie ta nieustanna eksploracja przekłada się na nowe, unikalne receptury moich słodkości. Największą motywacją do tego ciągłego rozwoju i eksperymentowania są dla mnie ludzie – moi klienci. Często słyszę, że moje wyroby dosłownie „pieszczą ich podniebienia”, a w każdym kęsie wyczuwają ogrom serca i miłości, jaką w nie wkładam. Mogę godzinami z pasją opowiadać o smakach, dekoracjach i o tym, jak staram się spełniać ich oczekiwania. Goście, którzy odwiedzają moje słodkie królestwo, z czasem stają się niemal przyjaciółmi, wpadając nie tylko po pyszności, ale także na kilka miłych słów. Zdarza się, że przytulają mnie z wdzięcznością, bo moje słodkości poprawiły im dzień – to dla mnie największa nagroda i nieustanne paliwo do dalszego działania. To właśnie wspaniali ludzie, których los stawia na mojej drodze, pomagają mi rozwiewać ciemne chmury, które potrafią się w życiu pojawić.
Po ponad 30 latach w branży cukierniczej podjęła Pani decyzję o dużym przekształceniu swojej firmy. Skąd pomysł na połączenie cukierni, kawiarni i lodziarni w jednym miejscu?
Te trzy dziedziny to obszary, w których czuję się naprawdę pewnie i komfortowo. Decyzja o połączeniu ich w jedno miejsce była podyktowana przede wszystkim chęcią zaspokojenia różnorodnych potrzeb moich klientów. W okresie po pandemii zauważyłam, jak bardzo ludzie potrzebują wyjść z domu i spędzać czas w przyjemnej atmosferze poza swoimi czterema ścianami. Zainspirowana moimi podróżami do urokliwej Francji i słonecznej Italii, zapragnęłam stworzyć przytulne miejsce, wypełnione zapachem francuskich wypieków i aromatycznego włoskiego espresso, w którym każdy z naszych gości mógłby poczuć się jak w domu. To właśnie ludzie i ta domowa atmosfera, którą udało nam się stworzyć, są naszym największym atutem. A pamiętajmy, że firma to przede wszystkim ludzie.
W Sweet Heaven stawiacie na jakość i tradycyjne receptury w połączeniu z nowoczesnym spojrzeniem. Czy jest jakiś składnik, bez którego nie wyobraża sobie Pani swoich wypieków?
Jeśli mówimy o samych produktach, to w naszej pracy bazujemy wyłącznie na naturalnych składnikach najwyższej jakości: świeże jaja, prawdziwe masło o bogatym smaku, naturalna śmietana, mąka bez ulepszaczy i żadnych proszków jajecznych – to dla mnie absolutna podstawa. Do dekoracji najbardziej cenię sobie świeże, sezonowe owoce i żywe kwiaty, które w elegancki sposób podkreślają piękno naszych naturalnych wyrobów. Natomiast cukiernictwa jako takiego nie wyobrażam sobie przede wszystkim bez najwyższej jakości we wszystkim, co robię. Dotyczy to każdego aspektu mojej pracy. Choć bazuję na tradycyjnych, sprawdzonych recepturach, to, podążając z duchem czasu i najnowszymi trendami, bardzo często komponuję nowe, ekscytujące słodkości, zawsze jednak z szacunkiem dla tradycji i prostoty smaku. Dla przykładu, starannie przygotowywane ciasto drożdżowe tradycyjną metodą dwufazową zawsze obroni się swoją niezrównaną jakością i domowym smakiem. Prawda jest taka, że ludzie najbardziej cenią to, co jest autentyczne i prawdziwe w smaku, a my staramy się im to dostarczać.
Lody rzemieślnicze z czystą etykietą to jeden z flagowych produktów Sweet Heaven. Jak wygląda proces ich tworzenia i czym różnią się od lodów dostępnych w sieciówkach?
Lody rzemieślnicze to moja szczególna słodka obsesja! Tworzę je w oparciu o w pełni naturalne składniki i proste, przejrzyste receptury. Dla przykładu, skład mojego sorbetu truskawkowego to tylko: świeże, dojrzałe truskawki, woda, odrobina cukru, dekstroza – naturalna glukoza, która pełni rolę stabilizatora temperatury – oraz inulina z cykorii, będąca naturalnym błonnikiem i probiotykiem. Dzięki takiemu podejściu i świadomości naturalnych produktów jesteśmy w stanie podać naszym klientom dokładne wartości kaloryczne każdej porcji i z dumą pochwalić się „czystą etykietą”, bez żadnych ukrytych dodatków. To właśnie ta transparentność i jakość składników odróżniają nasze lody od tych dostępnych w masowej produkcji. Tworzę i dostarczam klientom to, co sama dałabym moim dzieciom.
Akademia Małego Cukiernika to wspaniała inicjatywa! Co skłoniło Panią do dzielenia się swoją wiedzą z najmłodszymi?
Akademia Małego Cukiernika to projekt, który ma dla mnie ogromne znaczenie. Po ponad 30 latach w tym cudownym, słodkim zawodzie z radością obserwuję, jak torty, które tworzę, rosną razem z dziećmi moich klientów. Często zdarza się, że najpierw przygotowuję tort na baby shower, a zanim się obejrzę, dostaję zamówienie na tort osiemnastkowy dla tego „malucha”! Sama jako dziecko zafascynowane cukiernictwem marzyłam o uczestniczeniu w takich warsztatach. Zależało mi na stworzeniu przestrzeni, która pozwoli rozwijać tę słodką pasję u najmłodszych. Podczas warsztatów zapraszam dzieci do mojej pracowni, gdzie na co dzień powstają słodkości dla naszych klientów. Dzieci mają niepowtarzalną okazję, by podejrzeć, jak wygląda nasza praca od kuchni, nauczyć się cennych trików cukierniczych i samodzielnie przygotować coś wyjątkowego. To projekt, który pozwolił mi spełnić moje własne dziecięce marzenia i połączyć zabawę z nauką dla małych wielbicieli słodkości.
Współpraca z Sarą Palką w zakresie grafiki i mediów społecznościowych to kluczowy element budowania wizerunku firmy. Jak wygląda Wasza codzienna praca nad promocją marki?
Sara pojawiła się w naszej cukierni trochę przypadkowo, ale jak wiemy, nic w życiu nie dzieje się bez przyczyny. Od samego początku bardzo dobrze się rozumiemy, a Sara ma niesamowitą umiejętność przekształcania ciągle rodzących się w mojej głowie pomysłów w piękną wizualną rzeczywistość. Firma to ludzie, a bez tak wspaniałych osób jak Sara nie wyobrażam sobie mojego biznesu. Ma niesamowitą inicjatywę rozwoju, którą z radością dzielimy. To pozwala nam nieustannie planować nowe projekty i tworzyć ambitne plany na przyszłość.
Czy pamięta Pani moment, w którym zdała sobie sprawę, że Sara to właściwa osoba na właściwym miejscu?
Pamiętam doskonale moment, w którym zdałam sobie sprawę, że Sara to strzał w dziesiątkę. To było podczas jednej z naszych pierwszych burz mózgów nad przekształceniem naszej firmy w cukiernio-kawiarnio-lodziarnię. Jej świeże spojrzenie, kreatywność i intuicja w zakresie estetyki były po prostu niezastąpione. Sara przede wszystkim potrafi słuchać, a uważam, że to kluczowy element efektywnej komunikacji. Dzięki temu nasza relacja wykracza daleko poza standardowe ramy szef–pracownik.
Jakie są Pani plany na przyszłość? Czy myśli Pani o rozbudowie Sweet Heaven lub otwarciu kolejnych lokali?
W moim cukierniczym „ADHD” ogranicza mnie chyba tylko doba, która niestety trwa zaledwie 24 godziny! Mój rozwój i rozwój Sweet Heaven to ciągły proces, nie zatrzymujemy się w miejscu nawet na chwilę. Otwarcie nowych punktów to na pewno etap, na który przyjdzie odpowiedni czas. Na ten moment koncentrujemy się na solidnym wzmocnieniu fundamentów naszej obecnej działalności, nieustannym poszerzaniu naszych kompetencji oraz na podnoszeniu świadomości naszych klientów w kwestii tego, co jedzą, aby mogli świadomie wybierać miejsca, które nie tylko cieszą oczy, ale również podniebienia.
Gdyby mogła Pani spełnić jedno marzenie związane z cukiernictwem, co by to było?
Każdy zrealizowany projekt, każda nowa receptura, każde perfekcyjnie udekorowane ciastko czy nowo zaprojektowane lody to spełnienie kolejnych, małych marzeń. Uwielbiam karmić ludzi i spełniam swoje marzenia, obserwując uśmiech na twarzach moich gości po każdym kęsie, nawet tego najmniejszego ciasteczka. Mogę śmiało powiedzieć, że moje marzenia spełniają się codziennie.
Dziękuję za rozmowę
Justyna Nakonieczna
Zdjęcia: Bartosz Jaworski