Trzeba być sobą,robić swoje według swoich przekonań.

 

Jest najlepszym przykładem na to, że płeć nie ma znaczenia w biznesie. Wejście w męski świat dla kobiety nie jest prosty. Wymaga wytrwałości i ogromnej determinacji, bo na drodze do spełniania własnych marzeń można pokonać wszystkie przeszkody i osiągnąć sukces.

Poznajcie Krystynę Helińską, prezes zarządu Okin Facility specjalizującej się w usługach facility management.

Pani Krystyna opowiedziała o swoich początkach w biznesie, sile kobiet w męskiej branży, osiągnięciu sukcesu w męskim świecie oraz trudnych wyborach i o tym, że jeśli chcemy możemy osiągnąć wszystko.

Chciałam porozmawiać z Panią o sukcesie zawodowym. Nie boję się użyć tego słowa, bo znaleźć się w tym miejscu, w którym obecnie Pani jest to ogromny sukces. Jak zaczęła się Pani kariera w branży facility management?

Och, miło usłyszeć, takie miłe dla ucha i tak bardzo łechtające duszę i głowę, słowa! Bardzo za to Pani dziękuję! Jednakże przyznać muszę, że po takim uniesieniu, na ziemię od razu sprowadza mnie coś, co nazywa się Pokorą. To właśnie Pokora jest idealnym remedium na wszelkie zachowania, które powodują, że włącza nam się moduł próżności. Pokora ma to do siebie, że wprowadza delikwentkę w stan wstrząsu anafilaktycznego, którego pamięć stymuluje do szybkiego powrotu na ziemię. Dziś biznesowo jestem tu, gdzie jestem, ale nic nie jest nam dane raz na zawsze. Pamiętam o tym, że to co mam jest tu i teraz, a na wszystko co przychodzi, trzeba sobie zapracować. Niestety, w tym także czego nie lubimy lub nie chcemy, żeby przyszło. Takie nasze życie już jest i kropka!

Gdy zaczynałam pracę w branży facility management, moja wiedza o niej i jej funkcjonowaniu, o panujących w niej zasadach była praktycznie żadna. Przeszłam przyspieszony kurs wiedzy o tym, co oficjalne w branży, ale więcej o tym co nieoficjalne. Wiedza od tzw. kuchni podała mi bardzo wiele na tacy i nakarmiła najczarniejsze zakamarki mojego mózgu, ale i serca. Wtedy to był dla mnie kompletnie nieznany obszar. Dziś, po wielu latach praktyki, czuję się jak przysłowiowa ryba w wodzie, nomen omen, bo to przecież mój znak zodiaku.

Nie miała Pani obaw podejmując pracę w branży, która stereotypowo przypisana jest mężczyznom?

 Stereotypy są po to, aby je obalać! A już na pewno wszystkie te, które dotyczą bezpośrednio naszej kobiecości, wiedzy i doświadczenia. A tak zupełnie na poważnie, to należę do kobiet, które bardzo cenią sobie pracę w męskim środowisku. Od zawsze najlepiej dogadywałam się z kolegami, szefami i mężczyznami. Oczywiście, nie dezawuuję tutaj moich kontaktów czy relacji z kobietami, bo te także są po coś, ale zdecydowanie bardziej uśmiecham się na myśl o współpracy z mężczyznami. Branża facility management z jakiegoś, nie do końca oczywistego, powodu postrzegana jest jako branża „męska”, ale przyjdzie czas, aby i ten stereotyp obalić! Tutaj istotna jest rola kobiet, które tą branżę reprezentują.

Czyli kobiety nie muszą się martwić, że idą do męskiego środowiska, bo to absolutnie nie jest żaden problem w pracy z mężczyznami?

Najkrócej jak można odpowiedzieć to jest tak, jak w życiu codziennym. Albo się czymś martwisz, albo nie. Albo umiesz się zdystansować i wziąć na klatę wyzwanie, które podaje ci życie, albo wybierać tryb zamartwiania się i dajesz się temu stanowi niechybnie ponieść. Tak nie można, to jest zła droga, to nie tak! My, silne kobiety, ceniące sobie wyzwania, nawet te zgoła wyglądające, jak z półki o ciężkim kalibrze, zawsze znajdziemy stosowny sposób działania, aby zaradzić temu, co wydaje się na pierwszy rzut oka niemożliwe, nieprzyjemne i nieosiągalne. Czas szklanych sufitów mamy już dawno za sobą Drogie Panie! Panowie już to wiedzą, choć niejednokrotnie nie mają wystarczająco dużo odwagi, aby temu przytaknąć. To co kiedyś nie mieściło się w żadnym męskich kanonach działania, dziś tak się spopularyzowało, że męski świat biznesowy zaczął doceniać obecność silnych, inteligentnych, wykształconych i mądrych kobiet na biznesowych salonach, nawet w pokojach cygar, do których do niedawna nawet nie miałyśmy wstępu. Bardzo cieszy mnie to, że potrafimy pokazać, że naszą siłą biznesową jest nasza zdolność do wielozadaniowego działania i realizacji obranej strategii oraz naszą zdolność do szybkiej, czasami bezkompromisowej potrzeby, zmiany kierunku i podejmowania decyzji. Wielu panów w takich okolicznościach dokonuje analizy i syntezy, dyskutuje, myśli i waha się. Tak to już jest.

Takiego pierwiastka damskiego potrzebuje biznes, potrzebuje także branża facility management!

Jak udało się Pani odnaleźć w męskim świecie? Mam na myśli zarówno współpracę z mężczyznami, jak i zarządzanie nimi?

Odkąd pamiętam zawsze miałam wokół siebie więcej kolegów niż koleżanek. Nie umiem ocenić, czy to z okresu dzieciństwa i nastolatki, a później przełożyło się na życie zawodowe, ale faktem jest, że zawsze wyraźniej uśmiechałam się i nadal uśmiecham na myśl o współpracy z mężczyznami. Nie oznacza to oczywiście, że nie doceniam współpracy z kobietami. Jest coś takiego w relacjach biznesowych, że kiedy się krzyżują, są korzystniejsze, być może z większym beaglem czasami.

Trochę inaczej jest, gdy mówimy o zarządzaniu. Tutaj w mojej ocenie nie ma znaczenia, czy w zespole są kobiety, czy mężczyźni. Znaczenie ogromne ma fakt, że zespół czuje chemię, jest zmotywowany i doceniany. Mój zespól jest najlepszym zespołem na świecie, daje mi siłę, z której czerpię, gdy dochodzę do ściany. Daje mi ogromny impuls do działania, daje mi także mnóstwo dumy, radości i uśmiechu! A wtedy, gdy zespół potrzebuje „kopa energetycznego”, żyje siłą, którą ja mam. Tak na zasadzie cudownej synergii pchamy ten biznesowy wózek!

Jakim jest Pani przełożonym? I jak udało się zbudować swój autorytet?

A możemy zapytać o to moich współpracowników? No dobrze, już nie żartuję! Jestem bardzo wymagająca, ale przede wszystkim najpierw wymagam od siebie a dopiero później od moich współpracowników. Stawiam poprzeczkę zawsze bardzo wysoko. Trzeba sięgać tego, co z pozoru nieosiągalne, a sukces przyjdzie na pewno. Lata, które składają się na moje doświadczenie są także wynikową tego, co nazwałaś zbudowaniem autorytetu. To są lata pracy z osobowościami i współpracownikami. Każdy z osobna był / jest niezależną, kreatywną jednostką, dlatego właśnie w takim środowisku miał miejsce ten proces. Autorytetu nie buduje się na pustkowiu, autorytet buduje się na żywym organizmie. Dzięki niemu żyje i się umacnia.

Jak postrzega Pani polski rynek usług facility management w Polsce, a jak za granicą? Jakie są różnice?

Dziś, po latach obecności naszej branży w polskich realiach, mogę z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że jesteśmy rynkiem wschodzącym. To, co kiedyś niejasne i niezrozumiałe dla klientów, dziś jest już poznane, zgłębione i szanowane. Aczkolwiek do dojrzałego rynku facility management, jaki funkcjonuje w Europie Zachodniej, czy w Stanach Zjednoczonych, mamy jeszcze około 15 lat doświadczeń. To co u nas jest dziś postrzegane jako działania mające na celu udoskonalanie naszych serwisów, to pierwsza generacja działań, podczas gdy w Europie Zachodniej, to zostało już przekute w trzecią lub czwartą generację rozwiązań. Tyle i aż tyle. Takie są realia. Ale na podkreślenie zasługuje fakt, iż naprawdę branża facility management na dobre zakorzeniła się już w Polsce, rozwija się a jej zalety są już zauważane i doceniane przez klientów. Nie tak dawno branżowo, w ramach Polskiej Rady Facility Management, gdzie mam zaszczyt pełnić rolę przewodniczącej komisji rewizyjnej, podjęliśmy próbę policzenia, jak wielu pracowników zatrudnia nasza branża. Wyszło, że ponad 700 tysięcy pracowników. Co by nie powiedzieć, to już całkiem duża grupa zawodowa i będzie nas jeszcze więcej.

Co Pani zdaniem wyróżnia firmę OKIN na tle konkurencji?

Jesteśmy firmą, która swoim klientom dostarcza rozwiązania w ramach świadczonych usług, które od początku do końca szyte są na miarę. Oznacza to, że klient dostaje naprawdę taką usługę lub pakiet usług, które w danym momencie są mu potrzebne. Czasami zaczynamy od jednorazowego, małego zlecenia, które później owocuje bardzo znaczącym zakresem serwisowym. Tak rozumiemy rolę naszej branży, naszej firmy. Jesteśmy po to, aby wspierać klienta, wprowadzić optymalizację jego kosztów, scentralizować przepływ dokumentów, wdrożyć rozwiązania, które staną się pomocne, dać najlepsze doświadczenia i najbardziej doświadczonych pracowników. Na tym polega nasza rola. Pracujemy w ciszy, w pokorze, niezauważalnie, tak, aby w tym czasie nasz klient skupił się na prowadzeniu swojego biznesu.

Czy w obliczu pandemii koronawirusa zmieniły się priorytety firmy?

Nie mogę powiedzieć, że zmieniły się priorytety, bo zawsze dbaliśmy o naszych pracowników i o naszych klientów. Na pewno zmieniła się optyka patrzenia na pewne obszary naszej działalności i współpracy z naszymi klientami. Dziś jesteśmy nastawieni na bezwzględne respektowanie zasad reżimu sanitarnego w odniesieniu do pracowników, ale także do narzędzi, którymi się posługujemy oraz do wszystkiego co wiąże się z naszą pracą. Dziś bardziej niż kiedykolwiek martwimy się o zdrowie naszych pracowników i o zachowanie miejsc pracy. Do teraz udało się nam zachować wszystkich naszych pracowników oraz ich pełne wynagrodzenia. Niestety, jak wiemy nie wszyscy w branży wyszli również z tarczą. Musimy być wszyscy czujni i szanujący się nawzajem. To teraz główny nasz cel. A gdy będziemy traktowali to zadanie poważnie, wyjdziemy z impasu obronną ręką. Tego jestem pewna ponad wszelkie wątpliwości.

Jak widzi Pani przyszłość OKIN Facility?

Patrzę w przyszłość na tzw. wyostrzonych zmysłach. Czasy są raczej niepewne, choć nie może mi to z łatwością przejść przez gardło, spowolnienie gospodarki przed nami. Niestety covidowe zwolnienia pokażą wysoki wskaźnik bezrobocia dopiero w czwartym kwartale. To z pewnością wpłynie na morale gospodarki i całego społeczeństwa. Z drugiej strony jako urodzona optymistka, zawsze zakładam bardziej konserwatywny scenariusz, aby następnie liberalnie go realizować. Na pytanie o przyszłość mówię, że będzie dobrze, ale nie mówię, że nie będzie ciężko. Wspólnie, razem z zespołem damy radę i pokonamy to, co nam los przyszykował. Trzeba brać, co życie przynosi, godnie to znosić i walczyć z przeciwnościami. A przyjemne odczucia przyjdą i wynagrodzą wcześniejsze trudy. Tak jest i w życiu biznesowym, i także w życiu prywatnym. Tego się trzymam i to daje mi siłę do działania!

Co było dla Pani najtrudniejsze w dotychczasowej drodze zawodowej?

Zakręty. Ich najbardziej nie lubię, bo natrafiam na nie niespodziewanie. Wtedy otrzepuję skrzydełka, zużywam pudełko chusteczek i rozmawiam sama ze sobą, z moimi powiernikami i ruszam do przodu. Wiesz, bez osób mnie wspierających, bez moich współpracowników, bez wsparcia siostry i mamy, nic nie byłoby takie samo. To bardzo ważne mieć kogoś takiego, na kim można się bezwarunkowo oprzeć, gdy przychodzą słabsze chwile.

Pani recepta na sukces zawodowy i finansowy?

Ciężka praca, zaangażowanie, biznesowa uczciwość i bardzo duża pokora do życia, w każdym tego słowa znaczeniu. To oczywiście nie wszystko, ale to 50% sukcesu. Poza tym łut szczęścia, no i taka nadprzyrodzona zdolność do bycia w odpowiednim czasie w odpowiednim miejscu, wśród życzliwych ludzi. Jest jeszcze coś takiego, co nazywam satysfakcją z życia prywatnego, a tu zbiór cech jest szeroki.

W naszym plebiscycie zdobyła Pani tytuł Businesswoman Roku. Jak to przyjęli rodzina, znajomi, pracownicy?

To są takie chwile, dla których wszystko zyskuje przynajmniej podwójną wartość. W takich oto chwilach zapomina się o tych wspomnianych wyżej zakrętach, o przepłakanych godzinach i zmartwieniach. To są takie momenty w życiu, które pragniesz, aby trwały wiecznie a przynajmniej dwie chwile. Właśnie w takich chwilach dostajesz skrzydeł, buzia śmieje się od ucha do ucha i masz ochotę rzucać się wszystkim napotkanym ludziom na szyję oraz głośno obwieszczać światu, że jesteś tak bardzo szczęśliwa. Każdemu życzę, aby takie uniesienia go spotkały.

Z pewnością jest Pani dla niejednej kobiety ogromną inspiracją. Co poradziłaby Pani kobietom, które chcą osiągnąć sukces?

Recepta jest nad wyraz oczywista i prosta. Ale proste oczywistości są najtrudniejsze do zrozumienia i realizacji. Coś o tym wiem z autopsji. Trzeba być sobą, robić swoje według swoich przekonań, czasami z nuta ryzyka, które też jest czynnikiem wspomagającym. Trzeba otaczać się prawdziwie życzliwymi duszami. Ponad to miłością od rodziny, przyjaciół i bliskich, bo tylko taka ubogaca i daje siłę na te najtrudniejsze momenty. Do tego szczypta szczęścia i sukces czeka za drzwiami. Tylko od nas zależy, czy te drzwi są lekkiej konstrukcji i łatwe do sforsowania, czy są przeciwpancerne i trzeba więcej czasu na ich otwarcie. Życzę wszystkim czytelnikom i czytelniczkom oraz sobie samej także, abyśmy trafiali tylko na te „łatwe” drzwi…  Pozdrawiam serdecznie i przesyłam moc ciepłej energii, której tak bardzo wszyscy potrzebujemy!

Dziękuję za rozmowę

Justyna Nakonieczna

 

Fot. Kasia Saks

Show Buttons
Hide Buttons