Własność intelektualna to mój ocean
Anna Cybulka, prawniczka specjalizująca się w prawie własności intelektualnej, opowiada o swojej drodze zawodowej, wyzwaniach związanych z ochroną dóbr niematerialnych oraz przyszłych kierunkach rozwoju tej dziedziny. W rozmowie zdradza, jak edukacja międzykulturowa wpływa na jej pracę i jak łączy życie zawodowe z osobistym.
Może Pani opowiedzieć o swojej ścieżce kariery i co skłoniło Panią do specjalizacji w prawie własności intelektualnej?
Dlaczego zajmuję się własnością intelektualną? 😊 Wierzę w potencjał człowieka. To myśli konkretnych ludzi tworzą rozwiązania techniczne, marki, projekty, naszą rzeczywistość. Wszystko, co nas otacza, miało swój namacalny początek w myślach autora, człowieka. To fascynujące, czyż nie?! Ten nieograniczony potencjał tkwiący w ludziach i wielowymiarowość tej dziedziny, łączącej w sobie między innymi technikę, sztukę, ekonomię i prawo, przesądziły, że tak wybrałam. Ale ociągałam się z ostateczną decyzją. Zawód rzecznika patentowego był dość mało znany. Miałam to ogromne szczęście, że towarzyszył mi on od dzieciństwa, dlatego że mój ojciec Jerzy Chrzanowski był jednym z najlepszych rzeczników patentowych w Polsce. Przysłuchiwałam się rozważaniom, dyskusjom, obserwowałam przychodzących przedsiębiorców, którzy wymyślali swoje rozwiązania. Mój ojciec, kiedy było to tylko możliwe pod względem prawnym, założył w 1991 roku swoją kancelarię, której nazwę zaczerpnął od herbu rodzinnego Poraj. Nazwa ta ma jednak jeszcze inne znaczenie i oznacza w języku starosłowiańskim „dojdź do ładu, uporaj się”. To naprawdę pasuje 🙂 Nie od początku jednak zdecydowałam się prowadzić z ojcem, a potem z mężem naszą kancelarię. Co prawda skończyłam prawo na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu, potem studia podyplomowe własności intelektualnej na Uniwersytecie Jagiellońskim, 3-letnią aplikację na rzecznika patentowego, ale wątpliwości dotyczyły stylu pracy. Miałam ogromne pokłady energii, nie mogłam usiedzieć w biurze – szczególnie przez 8 godzin, a wtedy trochę taki był model pracy. Marzyłam o pracy zdalnej, choć nie za bardzo w Polsce ktoś rozumiał, o czym mówię, i nie było narzędzi jak teraz, typu Zoom, Tmviewer etc. Miałam ogromne szczęście. bo mój ojciec był wizjonerem i niesamowitym człowiekiem. Było widać, że uwielbiam własność intelektualną i żadna inna dziedzina prawa nie jest w stanie mnie skusić. Dlatego był otwarty, a ja dzięki temu przez lata realizowałam dwie ścieżki – prowadziłam szkolenia, projekty międzykulturowe, międzynarodowe, byłam trenerem. Jeździłam z grupami po Polsce, Niemczech, na Wschód. Jednocześnie prowadziłam sprawy i rozwiązywałam moje zagadki z zakresu własności intelektualnej. Nie musiałam jednak prowadzić „życia biurowego” i to mnie uratowało. Wybrałam własność intelektualną świadomie jako coś „out of box” i dobrze wybrałam. Dla mnie to jak mikrokosmos, w którym widzę, a właściwie widzę, czuję i słyszę wzajemne współzależności. To mój „ocean”.
Jakie są największe wyzwania związane z ochroną dóbr niematerialnych w dzisiejszym świecie?
Pierwsze zagrożenie to AI, sztuczna inteligencja i brak uporządkowania systemu. Wszystkiego można używać w pozytywny lub negatywny sposób. Okresy skokowego rozwoju często nie są wspierane przez regulacje prawne, które za nimi nie nadążają. Dlatego to spore wyzwanie. Na to nakładają się dwa inne aspekty – mała uważność ludzi, także tych podejmujących decyzje w urzędach, sądach, ich pogubienie się, nieumiejętność rozumienia systemu i przez to duża nieprzewidywalność np. wyrokowania. Drugi aspekt to techniczna łatwość kopiowania cudzych rozwiązań, również na ogromną skalę.
W jaki sposób zmieniają się strategie ochrony znaków towarowych i wzorów przemysłowych w odpowiedzi na rozwój technologii?
Mamy polaryzację – firmy, przedsiębiorców, którzy ignorują ten obszar i nie mają wiedzy, umiejętności lub chęci dostrzeżenia ogromnego potencjału, wartości tej dziedziny – to nadal spora grupa, choć wydawałoby się to całkowicie nierozsądne. Na przeciwległym biegunie są „wyjadacze”, stratedzy zarabiający stokroć większe pieniądze tylko dzięki prawom IP. To, co w sposób widoczny zmienia branżę, to cyfrowe narzędzia monitorowania, analizy, oczywiście AI. Brak dobrej strategii i narzędzi ją realizujących spowalnia rozwój firmy albo powoduje minimalizację jej szans na rozwój. Naruszenia w świecie cyfrowym, transgraniczność sporów, duże tempo zmian i ogromna skala naruszeń to nasze realia.
Czy może Pani podzielić się doświadczeniami z pracy jako delegat CNIPA i członkini Prezydium Polskiej Izby Rzeczników Patentowych?
To była niesamowita przygoda. Zmiana prawa samorządowego, prace legislacyjne i doświadczenie pracy w Sejmie i Senacie, szkolenia i realizacje dotyczące dokształcania rzeczników patentowych, prace konsultacyjne nad nowymi projektami, bazami we współpracy EUIPO – Urzędem ds. Własności Intelektualnej Unii Europejskiej. To były prace społeczne, a ja na początku tej przygody miałam dość małe dzieci. Sporo energii kosztowało mnie łączenie tego ze sobą. Spędziłam wiele godzin w pociągu, ale dzięki temu przetestowałam wszelkie możliwe formy zamawiania różnych zakupów online. To mnie niejeden raz uratowało. Te 8 lat pracy w Prezydium, reprezentowania Polski na spotkaniach rzeczników europejskich stworzyło mi nową szansę na połączenie umiłowania pracy dla społeczności, podróży i zarazem pracy zawodowej. Realizowałam się także jako osoba myśląca systemowo, opiniująca różne projekty. Wtedy osoby z nowych państw członkowskich w zasadzie nie pojawiały się zbyt często w gremiach opiniotwórczych, było to dla mnie bardzo ciekawe, choć trudne. Kiedyś z EUIPO, dyskutując na grupie „usersów”, próbowałam wytłumaczyć włoskiemu koledze, że w naszej części Europy trochę inaczej odbierane są zestawienia intensywnych kolorów. Takie wielobarwne samochody, buty, torebki, przedmioty codziennego użytku dopiero przedzierają się od może maksymalnie 20 lat, po latach królowania szarych, bardziej stonowanych wersji. Historia, klimat, tradycje, język także wywierają wpływ na nasz sposób postrzegania. Z tego okresu, choć ludzie, z którymi pracowałam, byli tak różni i nie zawsze się zgadzaliśmy, pozostała mi ogromna wdzięczność za tę wspólną przygodę i ich pracowitość. To był bardzo intensywny czas 🙂
Jakie są najczęstsze błędy popełniane przez firmy w zakresie ochrony własności intelektualnej?
Po pierwsze, BRAK świadomych decyzji dotyczących praw własności intelektualnej. W sytuacji, gdy wszystko dzieje się albo przez przypadek, albo przy okazji (np. funduszy), ale co do zasady – nikt się tym naprawdę nie zajmuje, nie ma więc ustalonego standardu dotyczącego projektowania, oznaczania swoich produktów, materiałów, wdrażania projektów do produkcji oraz ich ochrony instrumentami własności intelektualnej, można narazić się na wiele problemów. Prawa do projektu muszą być na firmę prawidłowo przeniesione, bez odpowiednich umów nie ma opcji, aby producent prawa te posiadał czy mógł egzekwować w przypadku np. kopiowania produktu przez konkurencję. Projektant powinien zadbać o tworzenie projektów, które nie naruszają praw osób trzecich, firma – o ich poprawne nabycie. Nawet użytkując np. program canva do tworzenia materiałów dla firmy, powinno się zadbać o odpowiednią licencję. Po drugie, BRAK praw do projektu. Prawo jest tak skonstruowane, że pierwotnym twórcą projektów może być zawsze tylko osoba lub osoby fizyczne. A zatem gdy brakuje odpowiednich regulacji, czyli na przykład zapisów w umowie o pracę, umowy z twórcą o przeniesienie praw do projektów logo, grafik, produktów/praw autorskich, majątkowych, ewentualnie alternatywnie odpowiednich licencji, firma produkująca takie produkty narusza cudze prawa. Umowy przenoszące odpowiednie prawa prawidłowo i zgodnie z życzeniem obydwu stron – tego, co zamawia, płaci, chce korzystać, i tego, co zaprojektował – są rzadkością. Powoduje to często także toksyczną rynkowo sytuację stawiania firm w niekorzystnej sytuacji, w przypadku, gdy zapłaciły one w ich mniemaniu za projekty na wyłączność, jednak umowy tego nie potwierdzają. Z drugiej strony trudno oczekiwać przeniesienia prawa niemalże nieograniczonego bez ekwiwalentu dla projektanta. Dlatego też należy zadbać, aby projektować swoje, nienaruszające cudzych praw projekty, uzgadniać zakres przeniesienia i precyzyjnie to określać w umowach. I zachować przy tym BALANS! Po trzecie, nietrafiona ochrona lub źle zidentyfikowane dobro. W tym przypadku firma/projektant pomyśleli o zadbaniu o swoje prawa, jednak instrumenty są źle dobrane. Nietrafionych działań jest parę, np. postanowiono zaoszczędzić i nie opłacić rejestracji lub oszczędzić na poszerzaniu terytorialnym. Kolejny błąd to decyzja o rejestracji tylko w jednym kraju, chociaż większość produkcji idzie na eksport i ochrona powinna obejmować także te eksportowe terytoria. Często zdarza się też, że firma dokonuje rejestracji, ale nieprawidłowej, np. błędnie dobrano instrument – coś powinno być chronione jako wzór przemysłowy, a zgłoszono jako znak towarowy 3D, błędnie zostały sformułowane zastrzeżenia patentowe, błędne są opisy, ilustracje lub wadliwa strategia w określeniu tego, co powinno być chronione.
Jakie są Pani zdaniem przyszłe kierunki rozwoju prawa własności intelektualnej?
Nie da się krótko opowiedzieć o wszystkim, ale może choć zasygnalizuję parę obszarów. To, co się pojawia i będzie rozwijało, to rozwiązania dotyczące recyklingu – odzyskiwania śmieci, odpadów, innego rodzaju produkcje zgodne ze zrównoważonym rozwojem. Już obserwujemy trendy otwierania sklepów np. z używaną odzieżą przez H&M, konieczność zmiany opakowań z plastikowych, przetwarzanie plastiku. To ogromny obszar. Kolejny to oczywiście prawa własności intelektualnej w kontekście sztucznej inteligencji i wynagradzania twórców, tj. ludzi, za uczenie maszyn, problemy dotyczące uprawnień z projektów, utworów, rozwiązań stworzonych przez AI. Gwałtownie rośnie udział AI w tworzeniu treści na podstawie cudzych zasobów – utworów. Pojawiają się coraz liczniejsze procesy sądowe i pytania odnoszące się do wykorzystania praw autorskich do dzieł stworzonych przez algorytmy. Konieczne będzie wypracowanie nowych przepisów regulujących te kwestie. To, co jest także zauważalne, to trend chronienia tradycyjnej wiedzy i dorobku tzw. dziedzictwa. Sama jestem zwolenniczką balansu pomiędzy ochroną innowacji i uczciwym dostępem do technologii, wiedzy, rozwiązań open source. Tutaj moim zdaniem również wiele się będzie działo.
W jaki sposób edukacja międzykulturowa wpływa na Pani pracę i jak pomaga w prowadzeniu międzynarodowych projektów?
To ciekawe, kiedyś myślałam, że te dwa moje ulubione obszary są raczej odrębne. Okazuje się, że jest odwrotnie. Po pierwsze, wszędzie są ludzie, a ludzie są różni. Edukacja międzykulturowa nastawiona jest na rozumienie tych różnic i dzięki temu na wyciąganie wniosków, szukanie alternatywnych rozwiązań. Przydaje mi się to doświadczenie w mediacjach czy sporach międzynarodowych lub negocjacjach. Własność intelektualna i projekty w kancelarii, które prowadzę, to w 80% projekty o aspektach międzynarodowych. Mamy też taki miniprojekt osobisty: podróżując, poznajemy lokalne urzędy patentowe czy styl pracy rzeczników patentowych w różnych państwach. Nawet różne podejście do organizacji lub struktury „urzędu patentowego” może być zaskakujące. Na przykład w Nowej Zelandii urząd nie miał swojego budynku, a był rozproszony w różnych częściach miasta, na Islandii cały urząd podczas naszej wizyty był w remoncie, w Hongkongu pomieszczenia urzędu okazały się dość małe i niezbyt nowoczesne w Chinach, duży budynek urzędu eksplodował masą młodych ekspertów i ludzi, tętnił energią. Aspekty międzykulturowe uczą także zrozumienia dla różnych stylów pracy, pisania, korespondowania czy negocjowania. Uczą pokory i pokazują ogromną paletę różnorodnych rozwiązań. Są czasem irytujące, ale to także doświadczenie.
Jakie jest Pani największe osiągnięcie, z którego jest Pani szczególnie dumna?
Jestem dumna z naszej rodziny, córek, męża i siebie. Jestem dumna z tego, że pozostałam sobie wierna, choć bywało to niepopularne lub niezrozumiałe. Nie wierzę w to, że biznes prowadzimy jako „jedna wersja siebie”, a prywatnie jesteśmy kimś innym. Pozostanie w zgodzie ze sobą jest moim największym osiągnięciem.
Dziękuję za rozmowę.
Justyna Nakonieczna
Zdjęcia: Piotr Kamiński i Katarzyna Zalewska