WŁASNY BIZNES W BRANŻY MODOWEJ I NIE TYLKO

 

WYWIAD Z MAŁGORZATĄ KOŁOSOWSKĄ właścicielka marki MILAGO

 

Małgosiu, osiągnęłaś spektakularny sukces, choć wiem, że sama, przez wrodzoną skromność, tego nie widzisz. Od czego się zaczęło?

Dziękuję bardzo, rzeczywiście swojego życia zawodowego czy osobistego nie postrzegam w kategoriach sukcesu, ale miło mi, że tak jestem odbierana. Od czego się zaczęło? Od ciężkiej pracy. Zawsze ciężko pracowałam, choć tak naprawdę nie musiałam. Pochodzę z domu, w którym moi rodzice zapewniali mi wysoki standard życia. Byłam jedynaczką, ale nie wychuchaną. Rodzice, szczególnie mama, wpajali mi szacunek do pracy, ale także do ludzi. Moja wspaniała mama przekazała mi bardzo cenne wartości, że ciężką pracą dochodzimy do sukcesu, i zawsze powtarzała: „chcieć to móc, móc to chcieć”. I tak oto zachęcała mnie do wszelkich wyzwań. Mówiła: „Jak to nie dasz rady? Upad- niesz, wstawaj, podnieś się, głowa do góry, popraw koronę i naprzód…”. Warunek: cel ma być osiągnięty, a sposób czysty i klarowny, nikomu nie robiąc krzywdy po drodze. Wiele zawdzięczam mamie. Była osobą mądrą, piękną i niezwykle wrażliwą na krzywdę drugiego człowieka. Na pewno w dużej mierze ukształtowała moją wrażli- wość czy odpowiedzialność.

Czy Twoje wykształcenie ma coś wspólnego z tym, co teraz robisz?

Rzeczywiście, moje wykształcenie: np. marketing i zarządzanie, pomaga mi w prowadzeniu firmy. Aczkolwiek studia niczego nie załatwią. Nie wszyscy po skończeniu studiów nadają się na stanowiska managerskie czy zarządzające. Zarządzanie zasobami ludzkimi to bardzo ważna składowa prowadzenia własnego biznesu, a w zasadzie każdego biznesu. Zarządzanie to jest mój maleńki sukces. Mam w swoim zespole ludzi pracujących po 16, 14 czy 10 lat. Ale warto u mnie pracować minimum 10 lat, bo z okazji dziesięciolecia pracy każdy pracownik dostaje ode mnie specjalny prezent i organizujemy dla niego imprezę niespodziankę!

Swoją pracę rozpoczęłaś tak naprawdę, podróżując po świecie. Czy podróże, poznawanie ludzi i kultur w kontraściez ówczesną polską rzeczywistością ukształtowały Twoje oczekiwania wobec życia, samej siebie?

Z całą pewnością. Moja pierwsza praca była związana z turystyką, kształciłam się w tym kierunku. Moje częste wyjazdy za granicę: Paryż, Rzym, Bruksela itp. itd., to był wtedy powiew luksusu. Polska już wychodziła z czeluści zaściankowości, ale wciąż była jeszcze szara, brzydka i smutna. Wyjeżdżając, widziałam piękny kolorowy świat i szczęśliwych ludzi. Jak bardzo wówczas pragnęłam, aby tak było w Polsce! Zawsze byłam wielką patriotką. Otrzymy- wałam propozycje pracy za granicą, ale nigdy nawet nie rozważałam jej podjęcia.

24 lata temu zdecydowałaś się na otwarcie własnego biznesu. Co Cię do tego zmotywowało?


24 lata temu piastowałam stanowisko dyrek- tora oddziału jednej z piotrkowskich firm. Byłam przez 7 lat dyrektorem z dobrą pensją i wysoko opłacanym ZUS-em. W moje życie zawodowe wkroczyła moja kuzynka, która namówiła mnie do otwarcia pierw- szego firmowego sklepu marki BIG STAR, i tak zaczęłam pracować na dwóch etatach. Już miałam rodzinę, małe dziecko i chorą mamę. Musiałam wybrać… Porzuciłam więc „ciepłą” posadę i zaczęłam rozwijać swój własny biznes.

W 2015 roku stworzyłaś własną markę modową. Czy poczułaś, że to już czas, aby zacząć promować samą siebie?

No nie, nie takie pobudki mną kierowały. W tamtym czasie byłam właścicielką salonu z polskimi projektantami. Zauważyłam, że wówczas oferta polskich projektantów była skierowana głównie do młodych, zgrabnych dziewczyn – to był ich klient docelowy. Brakowało ciekawych pro- pozycji dla kobiet w średnim wieku. I wtedy zachęciły mnie do działania moje przyjaciółki. Rzekły” „Projektuj, znasz rynek, oczekiwania klientek, masz gust i smak”. Troszkę mi zeszło, aby nabrać odwagi na nowe działania, ale oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie spróbowała. Moje MILAGO wciąż jeszcze jest niedużą, mało rozpoznawalną marką, ale mam swoje sukcesy, ponieważ posiadam klientki, które pokochały tę moją markę i są jej wierne.

Mimo, że prowadzisz dwie firmy: franczyzową oraz modową – MILAGO, dodatkowo poruszasz się w przestrzeni kobiecej, wspierając różne, ważne inicjatywy, często charytatywne…

To prawda. Przez 7 lat prowadziłam (byłam współzałożycielką i prezesem) Biznes Klub Malowany Szminką, gdzie my kobiety pomagałyśmy potrzebującym i wspierałyśmy się w biznesie. Z kolei niedawno zostałam zaproszona do wyjątkowej kobiecej społeczności – Elite BUSINESS Club. Ten cudny Club daje nam możliwość spotkań kobiet pełnych pasji, konfrontujących się na wielu płaszczyznach: biznesowych, pomocowych, osobistych i innych.

Czy kobiety w dzisiejszych czasachmają łatwiej, aniżeli Ty 24 lata temu, otwierając swój biznes?
Oj, to bardzo trudne pytanie i nie ma na nie jednoznacznej odpowiedzi. Według mnie i tak, i nie.

Zakładając wtedy biznes, trzeba było mieć dobry pomysł na niego, trochę szczęścia, i oczywiście należało ciężko pracować. Przecież w tamtych czasach powstały największe biznesy w Polsce, ale nie było internetu, social mediów i z promocją było o wiele trudniej. Teraz media społecznościowe bardzo pomagają, ale za to mamy ogromną konkurencję w każdej branży. Powiem coś kontrowersyjnego – kiedyś komunikacja była łatwiejsza, mimo braku internetu. Panowały inne wartości. Wszystko można było załatwić przez telefon i to było WIĄŻĄCE. W obecnych czasach dokonujemy pewnych ustaleń, a i tak zapisy umowy mówią inaczej. Brakuje mi odpowiedzialności za słowo! Kultura biznesu zanika.

Jakie powinno być przesłanie dla tych osób, które wegetują na stabilnej posadzce, ale mają marzenia o czymś wielkim, spektakularnym, tylko boją się odpowiedzialności, jaką niesie ze sobą prowadzenie własnej firmy?


Trzeba spróbować! Jeśli nie spróbujemy, to tak naprawdę do końca życia możemy żałować. Czy się powiedzie? Tego nikt nie przewidzi, ale tak jak mówiła moja wspaniała mama: „chcieć to móc, móc to chcieć!”. Trzeba myśleć pozytywnie, ciężko pra- cować, ale też założyć pewne ryzyko pro- wadzenia własnej działalności, czyli nie- powodzenie. Należy też wiedzieć, że niepowodzenia towarzyszą każdemu biz- nesowi. Bo prowadzenie firmy to sinusoida. Raz jesteśmy na górze, potem możemy się nieco ześlizgnąć, aby później zdobyć szczyty.

Odebrałaś w tym roku statuetkę w kategorii Osobowość Roku. Jak Twoje wyróżnienie odebrali koledzy i koleżanki z pracy oraz najbliższe Ci osoby?

Wyróżnienie było dla mnie bardzo miłą nie- spodzianką. Rodzina i przyjaciele gratulo- wali. Pochwaliłam się statuetką w mediach społecznościowych i miłym zaskoczeniem była bardzo duża ilość polubień i komentarzy z gratulacjami.

Pomówmy trochę o Twoim życiu prywatnym, bo zazwyczaj bardzo ciężko jest pogodzić karierę z wychowaniem dzieci i szczęśliwym od 30 lat małżeństwem. Jak Tobie się to udaje?


To prawda, że wszystkie te role trudno połą- czyć – bizneswoman z rolą matki i żony. Potrzeba do tego świetnej logistyki. Ja zawsze byłam profesjonalistką i wciąż się obwiniałam, że w każdej z ról jestem nie- doskonała. Z czasem wygoniłam z siebie wymagającego żołnierza i pozwoliłam sobie na odrobinę dystansu. To mi pomogło wyzbyć się wyrzutów sumienia – np. że w pracy nie wykonałam wszystkich zapla- nowanych działań albo nie sprawdziłam pracy domowej moim córkom. Chyba nie jest tak źle, skoro firma istnieje, długo- letnie małżeństwo też, a i pełnoletnie już córki mówią, że kochają. Poza tym zaczęłam cenić swój czas. Spotykam się wyłącznie z ludźmi z dobrą energią. Trochę zweryfi- kowałam znajomych.

Co jest dla Ciebie najważniejsze w życiu?

Uszczęśliwianie ludzi, rodziny, ale też obcych mi osób. Chętnie sprawiam innym niespo- dzianki i bardzo lubię, jak się uśmiechają. Chciałabym, aby w Polsce zaistniał amery- kański model wstępnego kontaktu: „Jak się masz? Bardzo dobrze”. Chciałabym, aby ludzie więcej skupiali się na rzeczach dobrych niż złych, tj. stosowali zasadę szklanki do połowy pełnej. Poza tym nie powiem nic odkryw- czego: najważniejsze jest zdrowie! Szcze- gólnie w czasie pandemii wszyscy to sobie uświadomiliśmy.

Jakie masz plany na przyszłość, czym nas jeszcze zaskoczysz?


Mam plan być szczęśliwa. A czym zaskoczę? Niech to będzie zaskoczenie właśnie!

 

Dziękuję za rozmowę.

Marcin Andrzejewski

 

 

zdjęcia: Emilia Król, Hotel Nyx

 

Show Buttons
Hide Buttons