Zachwyt publiczności napędza mnie do działania

Małgorzata Potocka – wybitna tancerka, choreograf i reżyser, laureatka Złotego Medalu Zasłużony Kulturze Gloria Artis oraz Złotego Krzyża Zasługi – prawie 25 lat temu stworzyła teatr Sabat, jedyną scenę rewiową w Polsce. Mówi, że do działania napędza ją zachwyt publiczności – poczucie, że to, co tworzy, jest potrzebne. Z Panią Małgorzatą rozmawiamy o tym, jak urzeczywistnia się swoje marzenia, jak to jest prowadzić jedyną scenę rewiową w Polsce oraz czy Polacy doceniają ten rodzaj sztuki.

CZYM JEST REWIA?

Rewia to widowisko – piękne i kolorowe, oparte na profesjonalnym balecie i znakomitych wokalistach. Rewię można określić jako mnóstwo wideoklipów połączonych w jeden spektakl. To świetna choreografia, specjalnie dobrana muzyka, wspaniali wokaliści i oszałamiające kostiumy. Celem rewii jest właśnie wprawienie widza w zachwyt – to spektakl pełen elegancji, wdzięku, dopracowany w każdym szczególe i profesjonalnie zagrany. Moją rewię stworzyłam we własnym stylu, na wzór rewii francuskiej czy rewii w Las Vegas. Jest jednak jedna różnica – w mojej rewii nie ma nagości, jest przede wszystkim elegancja i profesjonalizm.

JAK TO SIĘ STAŁO, ŻE STWORZYŁA PANI TEATR SABAT?

Za początek teatru Sabat można uznać moment, gdy w 1972 roku założyłam grupę baletową Sabat, pierwszą grupę tańca nowoczesnego w Polsce. To było pięć pięknych dziewczyn, które taniec klasyczny łączyły z nowoczesnym, modern, jazzem i afrokubańskim. Byłyśmy bardzo popularne – tańczyłyśmy we wszystkich programach Telewizji Polskiej i wyjeżdżałyśmy na kontrakty zagraniczne. Bardzo dużo występowałyśmy z gwiazdami światowego formatu, jak Donna Summers czy zespół The Platters. Podróżując po świecie i oglądając teatry rewiowe chciałam stworzyć pierwszy teatr rewiowy w Polsce. To był naturalny krok – następny etap kariery po grupie baletowej Sabat i realizacja kolejnego marzenia.

JAK DŁUGO PANI ZAJĘŁO PRZEJŚCIE OD MARZENIA O WŁASNYM TEATRZE REWIOWYM DO PIERWSZEGO SPEKTAKLU W SABACIE?

Stworzyć teatr prywatny to nie jest łatwa sprawa. Szczególnie wtedy, gdy tworzy się go od zera. My teatr Sabat zbudowaliśmy niemal od podstaw. Wnętrze zostało przebudowane ze starego, zniszczonego teatru Kameralnego, który już się nie nadawał do tego, żeby wystawiać tam przedstawienia. Ja to przejęłam – ten teatr, zmieniłam tę przestrzeń w piękne wnętrze w stylu francuskim inspirowane malarstwem Toulouse-Lautreca. Byłam odpowiedzialna za aranżację każdego pomieszczenia. Stworzyłam na nowo każdy detal, według własnych projektów. Inspirowałam się scenami paryskimi, nowojorskimi i tymi na Broadwayu, bo ja w takich teatrach występowałam i są mi bliskie. Sabat to jedyne miejsce w Polsce z takim przedwojennym klimatem – nasze secesyjne wnętrza często wykorzystywane są przez filmowców. To u nas kręcono sceny do takich filmów jak Dywizjon 303 czy Bitwa Warszawska 1920. W moim teatrze zakochał się również niemiecki zespół metalowy Rammstein. Jego członkowie najpierw zdecydowali, że wykorzystają nasze wnętrza w swoim teledysku, a później, po obejrzeniu jednego z moich spektakli, stwierdzili, że w teledysku powinny wystąpić moje tancerki, a ja powinnam opracować choreografię i kostiumy do wideoklipu.

JAK SIĘ TWORZY TAKĄ NIESAMOWITĄ ATMOSFERĘ?

Od samego początku istnienia teatru, czyli od niemal 25 lat, przykładam dużą wagę do tego, by atmosfera na scenie łączyła się z tą na widowni. Bo jak to jest połączone, jest to przyjazne i miłe, ludzie się dobrze czują, to my też świetnie gramy spektakl, odczuwamy to. Tak jak w paryskim Moulin Rouge, tak i u nas widownia jest stolikowa, a przedstawienie łączy się z kolacją i dancigiem dla gości po spektaklu – tak by móc nawiązać relację z widzem. Osobna sprawa to ludzie – dużą wagę przywiązuję do mojego zespołu. Moje tancerki po szkole baletowej wybierane są na castingu, następnie około pół roku przyswajają choreografię i wchodzą w repertuar teatru. Wokalistów na najwyższym poziomie wybieram wraz z dyrektorem muzycznym Iwo Orłowskim, są bardzo ważni w spektaklach teatru Sabat. Z szefem kuchni ustalam, jakie ma być menu kolacji, a z menedżerem restauracji – jak powinni zachowywać się kelnerzy. Mam też zaufane asystentki, które wspierają mnie przy przygotowaniu spektakli, oraz osoby z obsługi – moja generalna managerka, Beata Trochimiuk, jest ze mną od początku, a pracownicy z marketingu czy osoby w kasie biletowej pracują w Sabacie od wielu lat. Dbam o to, aby publiczność, która przychodzi do teatru, czuła się dobrze i tak, jakby przyszła na prywatne przyjęcie. Przed każdym spektaklem wychodzę na scenę i witam gości. Jako gospodyni tego miejsca, które stworzyłam i za które w 100% odpowiadam, po spektaklach najczęściej rozmawiam z publicznością i podpisuję album o teatrze i sobie, który został wydany z okazji otrzymania przeze mnie Złotego Medalu Zasłużony Kulturze Gloria Artis.

JAK POWSTAJE SPEKTAKL W SABACIE?

Każdy spektakl najpierw powstaje w mojej głowie – zwykle trwa to nawet rok. Dopiero później zaczyna się realizacja. Od momentu, gdy wpadam na pomysł, do pierwszego wystawienia mija około półtora roku, a czasem nawet dwa lata. Spektakle rewiowe tworzę sama, ale mam też asystentów przy tworzeniu choreografii, a za wokalistów odpowiada dyrektor muzyczny.

Poza scenariuszem, poza reżyserią i choreografią projektuję również kostiumy – osobiście dobieram strusie pióra, brylanty, cekiny, wszystkie ozdoby i materiały. Dopiero później moja zaufana krawcowa składa to wszystko w całość.

Niedawno powstał spektakl Rewia Moja Miłość, który jest najbardziej widowiskowy w naszym repertuarze. Składają się na niego wspaniali wokaliści, fantastyczni tancerze i niemal 300 zachwycających kostiumów. Opracowanie koncepcji tego spektaklu zajęło mi prawie rok. To wszystko są małe kroki – musi Pani znaleźć utwory, które Pani chce pokazać na scenie, zamówić ich aranżacje. Potem się pomału robi choreografię, wokaliści się uczą utworów i później dopiero to wszystko się łączy i powstaje spektakl.

CZY TO, ŻE PAŃSTWO JESTEŚCIE JEDYNI W POLSCE, ŻE NIE MACIE KONKURENCJI, TO JEST W PANI OPINII BŁOGOSŁAWIEŃSTWO CZY PRZEKLEŃSTWO?

To jest wyzwanie. Po pierwsze, Sabat to teatr prywatny, dlatego musimy być po prostu bardzo profesjonalnym zespołem i wystawiać bardzo dobre spektakle, tak by przyciągnąć publiczność. Inaczej nasz teatr nie mógłby egzystować – nie zarabiałby pieniędzy, a ja nie miałabym środków na to, by zapłacić mojemu zespołowi. Dlatego właśnie staramy się, aby wszystko, co robimy w teatrze, było na najwyższym, światowym poziomie. Żeby zarówno tancerze, jak i wokaliści wykonywali swoją pracę jak najlepiej. To, że nie mamy konkurencji, nie oznacza, że nie chcemy być najlepsi. Codziennie ścigamy się sami ze sobą – sami dla siebie musimy stworzyć takie spektakle, które lubimy i po których dostajemy owacje na stojąco. To duże wyzwanie, bo każda nasza rewia to jest po prostu nieprawdopodobna siła – szybkość, energia. To kilkadziesiąt utworów oraz kilkaset kostiumów i układów choreograficznych – wszystko dzieje się jak w kalejdoskopie. To bardzo wymagające. Każdego dnia staram się, by mój teatr był jeszcze lepszy, i ta moja chęć udziela się całemu zespo- łowi. Często moi artyści mówią: wiesz, sobie zrobię nowy numer taki czy siaki, bo chciałbym to poprawić, tamto poprawić. Tak że ja mam artystów, którzy mają wielkie ambicje i są wspaniali.

DLACZEGO PANI ZDANIEM NIE MA INNYCH TEATRÓW REWIOWYCH W POLSCE?

Rewia to jest bardzo trudna sztuka, a prowadzenie takiego teatru jest prawdziwym wyzwaniem. Jedna sprawa to znalezienie odpowiedniej sceny, druga to samo przygotowanie. Po pierwsze, musi Pani znaleźć profesjonalne tancerki. Po drugie, one muszą być zgrabne, ładne i wytrwałe. Po trzecie, muszą się nauczyć synchronicznej choreografii – nie jednej, a często nawet kilkunastu – a to wymaga bardzo długich, żmudnych prób, więc tancerki muszą być również wytrzymałe. Później musi Pani opracować repertuar. Do tego jeszcze trzeba stworzyć oszałamiające kostiumy. Dodatkowo jeszcze trzeba zaangażować odpowiednich, wspaniałych wokalistów, żeby to wszystko było piękne i wykonane na najwyższym, światowym poziomie. To bardzo wymagające, czasochłonne i trudne. Aby udźwignąć to wszystko, trzeba być pasjonatem. Ja jestem – kocham to, co robię, i mam nadzieję, że widać to w moich spektaklach.

A SKĄD CZERPIE PANI INSPIRACJĘ? CO NAPĘDZA PANIĄ DO DZIAŁANIA?

Pomysły na nowe spektakle same pojawiają się w mojej głowie i są to bardzo różne pomysły. W teatrze Sabat wystawiamy wiele przedstawień. Mamy na przykład taką rewię Lata 20., lata 30. – to są piosenki przedwojennej Warszawy. Mamy też Rewię Filmową z przebojami ze znanych filmów polskich i światowych. Mamy również spektakl, ten najnowszy, Rewia Moja Miłość, w którym gramy najpiękniejsze według mnie utwory z rewii polskiej, francuskiej i amerykańskiej. Rewią zajmuje się już 25 lat. Znam wszystkie sceny rewiowe na świecie – byłam w Lido, w Las Vegas i na Broadwayu. Jestem obeznana we wszystkich spektaklach, które podobne są do rewii czy par excellence rewiowe. Jednak zawsze podkreślam, że Sabat to mój teatr – wszystko jest według mojego gustu i według mojego smaku. W każdym ze spektakli mamy na przykład element atrakcji – coś, czego nie ma w rewii klasycznej. To był mój pomysł, by do każdej naszej rewii zaangażować dodatkowo tancerkę akrobatyczną, która wykonuje specjalne choreografie akrobatyczne do utworów, które tworzymy w teatrze. Do działania napędza mnie z kolei pełna widownia, owacje na stojąco. Wtedy mam takie poczucie, że stworzyłam coś dobrego, że to się podoba, że publiczność dostała to, po co przyszła – zabawę, radość i chwilę wytchnienia.

 

JAK PANI OCENIA, CZY W CIĄGU TYCH 25 LAT DZIAŁALNOŚCI SABATU ZMIENIŁO SIĘ PODEJŚCIE POLAKÓW DO REWII?

Tak, zmieniło się. Uważam, że Sabat przywrócił rewię do polskiej sztuki. W Polsce rewia była bardzo popularna przed wojną. To wtedy na terenie naszego kraju było najwięcej scen rewiowych – teatry jak Qui Pro Quo czy Morskie Oko, gdzie występowali Hanna Ordonówna, Loda Halama, Eugeniusz Bodo czy Jan Kiepura. Wojna to wszystko zniszczyła. Dlatego w 2001 roku, kiedy założyłam Sabat, ludzie nie wiedzieli, co to tak naprawdę jest. Póź- niej dopiero zaczęli poznawać rewię, a dziś niemal zawsze mamy komplet widowni. Przychodzą do nas wszyscy – i młodzi, i starzy. Nasze spektakle oglądają i 15-latkowie, i osoby powyżej 90 roku życia. Często jesteśmy świadkami zaręczyn czy jubileuszy. Wielu naszych gości przychodzi do nas, bo ktoś kupił im bilet w prezencie na urodziny. Każdy nasz spektakl zbiera owacje na stojąco, a ja, rozmawiając z widownią, spotykam się z życzliwością i serdecznością. To pokazuje, jak bardzo rewia jest dziś potrzebna. Bo to jest rodzaj sztuki, gdzie Pani się relaksuje – gdzie patrzy Pani na urodziwych ludzi, w cudownych strojach, przepięknie tańczących i słucha Pani wspaniałej muzyki. Rewia zawsze ma wspaniałą muzykę rozrywkową – często są to przeboje, a czasami muzyka klasyczna. W połączeniu z kieliszkiem szampana czy z kolacją to już jest niemal jak bal sylwestrowy w normalny dzień. Takie trochę przeniesienie się do innego świata. Do świata właśnie takiego relaksu i takiego zamyślenia, że życie może być kolorowe i bez problemów. Myślę, że wszystkim nam jest to dzisiaj potrzebne – taka chwila wytchnienia. A dla mnie jest to wielka satysfakcja i spełnienie marzeń.

 

 

Dziękuję za rozmowę.

Maria Strużkiewicz

 

 

Zdjęcia: Archiwum Teatru Sabat

Show Buttons
Hide Buttons