Architektka sukcesu Nakatomi

 

W świecie marketingu pełnego wyzwań i konkurencji Ewelina Kołoda, założycielka Nakatomi, globalnej agencji PR, stoi jako inspirujący przykład niezależności i przedsiębiorczości. Rozmawiamy z nią o korzeniach firmy, nieoczekiwanym rozwoju oraz filozofii, która czyni Nakatomi nie tylko agencją marketingową, ale także strategicznym partnerem, przekraczając granice tradycyjnych usług. Odkryjmy, jak Ewelina zamienia wyzwania w możliwości, kreując globalny sukces z pasją, innowacją i determinacją.

Jak doszło do założenia Nakatomi, globalnej agencji PR, i jakie były początkowe cele firmy?

Nakatomi powstało w 2014 roku w Gdańsku jako mała agencja marketingowa, która miała świadczyć usługi reklamowe dla lokalnych firm. Pomysł wziął się z obserwacji rynku oraz zapotrzebowania na tego rodzaju usługi naszych klientów. Wówczas prowadziłam biuro tłumaczeń i dochodziły do mnie jasne sygnały, że na rynku trójmiejskim nie ma agencji oferujących kompleksowe kampanie marketingowe. Cele były dość przyziemne. 10 lat temu nie marzyłam nawet o miejscu, gdzie jesteśmy teraz. Zawsze chciałam być niezależna i sięgałam po więcej w rozwijaniu własnych możliwości. Stąd wynikła moja chęć do stworzenia agencji, a marketing to branża bardzo kreatywna, co definiuje mnie samą oraz moje podejście do życia.

W jaki sposób firma ewoluowała od momentu powstania do obecnej pozycji na rynku?

Tutaj można byłoby napisać niejedną książkę. Wystarczy wspomnieć, że pierwsi nasi klienci to były szkoły muzyczne czy też sztuczny stok narciarski. Obecnie Nakatomi obsługuje globalne marki w 32 krajach. Zaczynaliśmy bardzo skromnie, od wynajmowania biurek w serwisowanych biurach. Obecnie mamy 9 biur w Polsce, UK, Francji, Monaco i USA. To właśnie Stany Zjednoczone są naszym głównym rynkiem, na którym pozyskujemy klientów. Jeśli można by było graficznie przedstawić rozwój naszej marki, to słupek wzrostu szedłby do góry minimum o 100–200% w skali roku. Oczywiście prowadzenie teraz już dużej firmy, dodam, że Nakatomi to już spółka akcyjna, nie jest usłane różami i nie jest to wieczna idylla. Są lata niesamowite w naszej firmie, ale też gorsze okresy. Jednak w 10-letnim przekroju firmy myślę, że nie wymarzyłabym sobie takiego rozwoju, jaki mamy dzisiaj, i to nie tylko na polskie warunki.

Jakie są główne obszary specjalizacji Nakatomi?

To jest właśnie filozofia całej naszej firmy, że nie ma specjalizacji, bo obecnie jesteśmy jedyną agencją w Europie, która w 100% kompleksowo zajmuje się marketingiem firm. Jeśli inne agencje wyspecjalizowały się w SEO, SEM itp., to my tworzymy pełne kampanie reklamowe, począwszy od wprowadzenia marki na rynek, przez pełny marketing online aż po kampanie sprzedażowe czy targetowane na bardzo trudne branże. Nakatomi to więcej niż agencja marketingowa, jeśli wchodzimy z klientem na nowy rynek, to możemy też założyć dla niego spółkę, zatrudnić pracowników, począwszy od USA, a kończąc na Japonii, czy szukać dla niego inwestorów. Nie jesteśmy tylko agencją, a raczej marką, która zajmuje się kompleksowo prowadzeniem firm naszych partnerów w każdym obszarze. Niestraszne nam są strategie komunikacji czy umowy oparte na KPI, dlatego że wiemy, że mamy obecnie najlepszy zespół, który budowaliśmy przez 10 lat.

Może Pani podać przykłady sukcesów związanych ze współpracą z klientami, które szczególnie zapadły w pamięć?

99% naszych klientów przedłuża z nami umowy, co właśnie uważamy za jedno z największych sukcesów naszej agencji, i nie są to tylko liczby, a raczej fakty. Drugi bardzo ważny wyróżnik to fakt, że 70% naszych klientów to klienci z polecenia, a to już świadczy o ogromnej renomie naszej marki. Jeśli mówimy o projektach, to w Polsce szczególnie jesteśmy dumni z kilku. Dla marki Dekpol przeprowadziliśmy kampanię sprzedażową na rynku norweskim pod inwestycję na Wyspie Spichrzów w Gdańsku. Całość inwestycji sprzedała się przed zakończeniem budowy. Wprowadzenie polskiej marki DAKO na rynki w USA i Kanadzie, która w ciągu paru lat stała się tam rozpoznawalna nawet wśród wielkich amerykańskich producentów. Jeśli mówimy o rynkach zagranicznych, to z pewnością Bank of Indonesia, gdzie wygraliśmy w konkursie na prowadzenie działań dla tej marki z największymi agencjami na świecie oraz UCLA i kampania targetowana na rynki azjatyckie. Przeprowadziliśmy już ponad 300 kampanii, aż ciężko wszystkie spamiętać, ale każda jest nowym wyzwaniem i to kocham w mojej pracy. Kreatywność, którą lubię się bawić i rozwijać przy każdym projekcie.

Jakie wyzwania napotykacie przy prowadzeniu kampanii PR na arenie międzynarodowej?

Tutaj musimy odpowiedzieć przewrotnie: jeśli w Polsce byłoby tak dobrze jak na rynkach zagranicznych, to bylibyśmy tylko w naszym kraju. Rynki zagraniczne nie stanowią dla nas żadnego problemu, jesteśmy bardzo konkurencyjni dla innych agencji, bardzo przykładamy się do pracy oraz mamy lepszy zespół niż większość nawet światowych marek. Problemem jest bardziej rynek polski, gdzie rozumienie marketingu i konieczności posiadania dobrze zaplanowanej kampanii prezesom nawet dużych firm wydaje się niepotrzebna. Natomiast świadomość klientów w USA, UK czy Kanadzie jest ogromna, każdy wie, że bez dobrej strategii wejścia na rynek nic nie osiągnie, a co najważniejsze, klienci na rynkach zagranicznych mają świadomość kosztów z tym związanych.

Jak firma reaguje na zmieniające się trendy w PR i marketingu? Jakie kroki podejmujecie, aby utrzymać się na bieżąco z najnowszymi trendami?

W Nakatomi zatrudniamy wybitnych specjalistów i osoby kreatywne z wieloletnim doświadczeniem. Przy markach, które obsługujemy obecnie, i zdalnej specyfikacji pracy nie możemy pozwolić sobie na staże czy praktyki. Osoby z 3-, 5- czy nawet 7-letnim doświadczeniem nie traktują pracy w marketingu jako obowiązku, tylko jako pasję. To jest dość mocno wyczerpująca branża i jeśli praca byłaby tylko odklepaniem 8 godzin, to wypalenia zawodowe byłyby na porządku dziennym. Nasz zespół to wizjonerzy, którzy kochają marketing i śledzą na bieżąco trendy rynkowe w wielu branżach. To ludzie, którym naprawdę nie trzeba kazać czytać, uczyć się czy iść w stronę takiej czy innej lektury. To zespół, który często zaskakuje mnie wiedzą i śledzeniem rynkowych trendów. Wspólnie tworzymy całość i się uzupełniamy. Możliwość pracy zdalnej daje nam też niezwykłą szansę podróżowania i pracowania z różnych miejsc na świecie. Przekazywane wartości budują większą świadomość całego zespołu, a co za tym idzie, szerszą perspektywę podejścia do projektu z różnych stron i źródeł z korzyścią dla naszych kampanii.

Jakie są Pani zdaniem największe wyzwania stojące obecnie przed branżą public relations?

Rynek ciągle się zmienia, ewoluuje, dostarcza nowych wyzwań i robi się coraz bardziej konkurencyjny. Jeśli miałabym określić największe wyzwania branży i mówimy tu o rynku polskim, to z pewnością edukacja klienta, że marketing jest czymś, bez czego jego firma się nie rozwinie, oraz nauczenie klientów, że są agencje i dobre agencje. Trafia do nas mnóstwo firm, które miały przykre doświadczenia z innymi agencjami, tym samym już mają bardzo ostrożne podejście do współpracy i nie zawsze chcą agencji zaufać, co nie dziwi, ale tu kluczowa jest świadomość. Musimy nauczyć klienta, że jak agencja proponuje mu globalną kampanię za 20 tys., to nie zrobi kompletnie nic i nie uzyska żadnego efektu. Nauczmy klienta wyboru oraz umiejętności słuchania ze zrozumieniem. To wszystko już funkcjonuje na rynkach zagranicznych, niestety u nas ta świadomość zaczyna się dopiero budzić.

Jakie momenty w karierze uznaje Pani za największe sukcesy?

A czym jest sukces? Każdy definiuje go w indywidualny sposób. I czym jest kariera? Budując Nakatomi, nie budowałam i nie buduję żadnej kariery. Ja po prostu żyję, pracuję i spełniam się kreatywnie w swojej dziedzinie. Sukcesem jest dla mnie złapanie fali po długim dniu pracy, oglądając przy tym zachód słońca i czując wdzięczność za słońce, uśmiech i ludzi. Sukcesem jest dla mnie z pewnością zespół Nakatomi, który, nie boję się użyć tego określenia, jest wybitny i mocno zaangażowany w pracę. Nie byłoby mnie dzisiaj tutaj bez Was! 

Czy istnieje dla Pani jakiś konkretny wzór sukcesu, którym kierowała się Pani w trakcie rozwoju kariery? Czy to była inspirująca postać, czy może konkretne wydarzenie?

Nie, nie uważam, że ktokolwiek może być wzorem, nie ma ludzi idealnych ani takich, których powinno by się naśladować. Jeśli ślepo zapatrzymy się w drugiego człowieka, zatracimy siebie i swoją osobowość. Myślę, że najlepiej iść swoją ścieżką i swoim tempem podbijać świat. Każdy z nas jest swoją unikalną jednostką. Pamiętajmy o tym. Odszukujmy to w sobie i nie bójmy się pokazywać tego światu. Kopie są nudne. Bycie jedynym w swoim rodzaju to coś wyjątkowego.

W jaki sposób utrzymuje Pani równowagę między życiem zawodowym a prywatnym?

Jestem podróżniczką, a możliwość pracy zdalnej daje mi niesamowite pole manewru. Nie wyobrażam sobie życia bez słońca, ludzi i oceanu. Mieszkałam już w wielu miejscach na świecie, m.in. na Hawajach, w Australii, Nowej Zelandii czy Los Angeles; moim sposobem na WLB jest rozwijanie świadomości poprzez życie w tych miejscach, poznawanie lokalnych kultur, obyczajów, tradycji. To, co mnie fascynuje najbardziej, to ludzie, ich różnorodność, punkt widzenia, odmienność kulturowa. Tak wiele możemy się od siebie nauczyć i sobie przekazać. Świat jest piękny i niesamowity, dbajmy o niego i o siebie.

Jaka była najlepsza rada, jaką kiedykolwiek Pani otrzymała i jak wpłynęła ona na Pani życie?

Nie sądzę, aby jakakolwiek rada byłaby w stanie mnie ukształtować. Jestem indywidualistką z artystyczną duszą. Kieruję się intuicją i żyję według własnych zasad. Rodzice przekazali mi, jak być dobrym człowiekiem i jak zadbać o siebie, i to oni również zainspirowali mnie do sięgania po gwiazdy. Moim mottem jest życie chwilą i łapanie momentów. Umiejętność balansowania na krawędzi i podejmowania ryzyka wynika z mojego zamiłowania do sportów ekstremalnych. Adrenalina dostarcza niezwykłych emocji i dzięki temu chwytam każdy moment i czuję, że żyję.

 

 

Jakie są długoterminowe cele Nakatomi? Czy firma ma wyznaczoną konkretną wizję na najbliższą przyszłość?

Nie wyznaczamy sobie celów na kolejne lata, to ogromny błąd, bo jakiekolwiek niepowodzenie w tym aspekcie może działać destrukcyjnie na cały zespół. To może czego bym chciała. Aby Nakatomi było naszym drugim domem, aby każdy wiedział, czego chce i aby wszystkim się chciało, abyśmy dalej rozwijali swoje skrzydła i spełniali się kreatywnie. Aby uśmiech nie znikał nam z twarzy i oby jak najwięcej słonecznych dni dodawało nam motywacji i energii. Łapmy chwile i pamiętajmy, aby być, a nie mieć.

 

Dziękuję za rozmowę.

Justyna Nakonieczna

 

Zdjęcia: Ewa Łagowska

Show Buttons
Hide Buttons